PARYŻ COP21


Runda negocjacji klimatycznych w Bonn – palące pytania, żadnych odpowiedzi

2015-06-17
galeria
Negocjatorzy w Bonn zrobili niewiele. Praktycznie żaden z kluczowych bloków tematycznych nowego porozumienia nie jest gotowy. Dla osłody, udało się ustalić zasady działania mechanizmu REDD+.

W dniach 1-11 czerwca negocjatorzy 194 krajów spotkali się w Bonn, by oszlifować zbyt długi szkic porozumienia klimatycznego. Owo porozumienie musi zostać uzgodnione na kluczowej konferencji klimatycznej ONZ pod koniec tego roku w Paryżu.

Tekst udało się skrócić niewiele: z 89 do 85 stron. Ponoć jednak nikt nie zakładał, że w Bonn uda się dokonać przełomu. Wymieniono opinie, przedstawiono pozycje, co przyczyniło się do wzrostu zaufania między poszczególnymi blokami krajów.

Wszystko pięknie, jednak ślimaczący się proces negocjacji to gwarancja, że najtrudniejsze decyzje zapadną dopiero w Paryżu. A kości niezgody między negocjatorami krajów rozwiniętych, rozwijających się i gospodarek szybko wschodzących jest całkiem sporo:

1. Sprawiedliwy podział wysiłków redukcyjnych

Niełatwo jest określić, co w działaniach na rzecz ochrony klimatu jest „sprawiedliwe”, kto jest komu winien i ile (w kontekście historycznych i obecnych emisji gazów cieplarnianych, ale też moralnego obowiązku zwalczania biedy na świecie). Podział na kraje rozwinięte i rozwijające się – zastosowany 20 lat temu przy projektowaniu Protokołu z Kioto – już nie ma racji bytu. Dziś gospodarki szybko wschodzące (takie jak Chiny, Singapur czy Katar) też muszą ograniczać gazy cieplarniane. Nie ustalono jeszcze jak, w porównaniu do krajów uprzemysłowionych.

Na obecnym etapie negocjacji wszystkie kraje mają złożyć plany ograniczenia emisji gazów cieplarnianych na okres po roku 2020. To, w sposób naturalny, odzwierciedli różnice w zamożności, możliwości technologiczne, uwarunkowania gospodarcze i geologiczne poszczególnych krajów. Czy jednak te dobrowolne deklaracje zsumują się do redukcji pozwalającej nam zatrzymać ocieplenie na bezpiecznym poziomie 2°C? Wielu w to wątpi.

2. Pieniądze

Kto je ma? Komu je przekaże? Skąd się te pieniądze wezmą? I kiedy wpłyną na konta biorców pomocy? Pieniądze są kluczem do sukcesu porozumienia. Biedne kraje prosi się, by nie szły ścieżką rozwoju Europy czy USA i by nie spalały taniego węgla, ale inwestowały we – wciąż droższe – odnawialne źródła energii. Ktoś musi na to wyłożyć pieniądze. Z drugiej strony kraje najbardziej narażone na skutki zmian klimatu, takie jak Bangladesz i Vanuatu potrzebują wsparcia, by chronić swoje ziemie przed wzrostem poziomu morza, suszami i tornadami.

Do tej pory kraje uprzemysłowione zadeklarowały wsparcie w wysokości 100 mld dolarów rocznie do roku 2020 – na ochronę klimatu i adaptację w krajach biednych, z funduszy publicznych i prywatnych. Dodatkowo grupa najbogatszych krajów uprzemysłowionych świata G7 utworzyła instrument ubezpieczeniowy, który ma wesprzeć kraje najbardziej dotknięte globalnym ociepleniem. Aktywiści obawiają się, że owo ubezpieczenie będzie jedyną formą wsparcia dla tych krajów, które nie mają szans zaadaptować się do zmian klimatu.

Kraje najuboższe oczekują konkretnych deklaracji, kiedy pojawią się zadeklarowane środki. Dyskutuje się również, czy kraje najbogatsze powinny być prawnie zobowiązane do wypłaty obiecanych funduszy.

Jak ostrzega Jaco du Toit z WWF RPA: – Podpisanie porozumienia w Paryżu bez jasności co do finansowania będzie trudne, być może wręcz niemożliwe.

3. Działania przed rokiem 2020

Porozumienie paryskie wejdzie w życie dopiero w roku 2020, a to, z punktu widzenia krajów najciężej dotkniętych zmianą klimatu, dużo za późno. Już teraz musimy ograniczać emisje, inaczej nie uda się powstrzymać ocieplenia poniżej bezpiecznego progu 2°C.

Na tym polu w Bonn udało się dokonać pewnego postępu. Wszystkie duże sojusze negocjacyjne (grupujące kraje o podobnej sytuacji i poziomie zamożności) złożyły propozycje, jak zamknąć ową lukę redukcyjną (np. poprzez dodatkowe ograniczenie emisji substancji innych niż CO2, jak sadza i metan). Wszyscy zgadzają się, że to zagadnienie musi zostać zaadresowane w paryskim porozumieniu.

4. Okres zobowiązań

Na tym etapie kraje dowolnie wyznaczają perspektywę czasową swoich zobowiązań na okres po roku 2020. Stany Zjednoczone chcą podjąć zobowiązanie do roku 2025 (ograniczenie emisji o 26-28% względem roku 2005), a następnie, co pięć lat, poddawać je rewizji. Z kolei Unia Europejska wewnętrznie ustaliła cel do roku 2030 i byłoby jej trudno wystąpić z środokresowym celem na rok 2025. Chiny chcą, by krajowe emisje osiągnęły szczyt w roku 2030 i w ogóle nie chcą słyszeć o rewizji – tradycyjnie Chińczycy wzbraniają się przed zewnętrzną kontrolą swoich działań na rzecz ochrony klimatu.

5. Umowa prawnie wiążąca, czy też nie?

Traktat, protokół, a może statut? Według znawców prawa nazwa nie ma znaczenia. Kluczowe jest, czy porozumienie będzie prawnie wiążące, czy też nie. Przed tą pierwszą opcją wzbraniają się Stany Zjednoczone: traktat w prawnie wiążącej formie niechybnie spotka się ze sprzeciwem zdominowanego przez Republikanów Senatu. Barackowi Obamie grozi powtórka z rozrywki – już raz, za prezydentury Billa Clintona, Kongres zablokował ratyfikację Protokołu z Kioto.

Negocjatorzy UE rozumieją trudną pozycję Obamy, jednak uważają, że traktat musi być prawnie wiążący, inaczej nie będzie miał żadnej mocy sprawczej. Jak stwierdził Jake Werksman, doradca zespołu negocjacyjnego UE: – Prawnie wiążące porozumienie to gwarancja, że zobowiązania danego kraju przetrwają zmiany w administracji […] To nie znaczy, że kraj nie może się wycofać, ale to jednak wiążąca deklaracja.

Negocjatorzy szukają czegoś w rodzaju rozwiązania „hybrydowego”, jednak dla USA ważne jest, czy porozumienie będzie wiążące w ramach Konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów.

Obok USA, również Chiny i Indie nie bardzo palą się do podjęcia prawnie wiążących zobowiązań. Za taką formułą opowiada się Unia Europejska, małe państwa wyspiarskie i inne kraje najbardziej narażone na zmiany klimatu.

W tej kwestii nie rysuje się żaden kompromis.

Niespodziewany sukces

Na osłodę wszystkim tym, którzy nie wierzą w sukces porozumienia: niespodziewanie udało się uzgodnić zasady działania mechanizmu mającego powstrzymać wylesianie i degradację lasów REDD+ (Reducing Emissions from Deforestation and Forest Degradation). Teraz państwa mierzące się z problemem deforestacji, takie jak Brazylia, Ghana, czy Filipiny, wiedzą jak konstruować krajowe programy REDD+.

Co dalej? Sekretariat ONZ ds. zmian klimatu zbiera deklaracje redukcyjne poszczególnych państw. Do 1 listopada zamierza zaprezentować podsumowanie tych planów. Kluczowa konferencja, COP21, odbędzie się w dniach 30 listopada – 11 grudnia br. w Paryżu.

Marta Śmigrowska, Chrońmy Klimat

Źródła: UNFCCC, Environment & Energy Publishing