Nauka o klimacie
Lord Stern: Cele redukcyjne światowych potęg są dużo za niskie. Szykujemy sobie drastyczne ocieplenie
2015-03-27Do końca marca kraje negocjujące nowe globalne porozumienie klimatyczne powinny przedstawić swoje plany działań na rzecz ochrony klimatu na okres po roku 2020 – w oenzetowskim żargonie zwane INCD (Intended Nationally Determined Contributions, piszemy o tym obszerniej w dziale „Paryż COP21”). Unia Europejska, jako druga spośród 192 członków konwencji klimatycznej ONZ, przedstawiła swój cel redukcyjny – 40% do roku 2030 w stosunku do roku 1990.
Pozostałe światowe potęgi już wstępnie zadeklarowały swoje cele: USA chce ograniczyć emisje o 26-28% do roku 2025 w stosunku do roku 2005. Chiny planują zahamować wzrost emisji najpóźniej do roku 2030.
Według zespołu kierowanego przez lorda Nicholasa Sterna (autora słynnego „Raportu Sterna” szacującego koszt zmian klimatu) owe deklaracje są stanowczo zbyt niskie. Nie dają nam szansy na powstrzymanie wzrostu temperatur poniżej bezpiecznego progu 2°C. Badacze Grantham Research Institute on Climate Change na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Londyńskiego oszacowali, że ambicje poszczególnych krajów i regionów (a szczególnie USA, Chin i UE) nie przełożą się na wystarczające redukcje. Globalnie wciąż będziemy emitować o 20 mld ton CO2 rocznie więcej, niż dopuszczają naukowcy.
Londyńscy naukowcy wyliczyli, jak wiele dwutlenku węgla wyemitują do atmosfery światowe potęgi, jeśli wypełnią swoje dotychczasowe obietnice złożone w przededniu konferencji klimatycznej w Paryżu. Wspólnie EU, USA i Chiny odpowiadać będą za 21-22 mld ton CO2 rocznie. Zgodnie z danymi Międzynarodowej Agencji Energii pozostałe kraje – włączając gospodarki wschodzące, takie jak Brazylia i Indie – będą wypuszczać do atmosfery w sumie ok. 34 mld ton. Do roku 2030 globalne emisje wzrosną więc do 55-56 mld ton rocznie.
Tymczasem bezpieczny poziom emisji, który pozwoli nam zatrzymać wzrost temperatur poniżej progu 2°C, wynosi zaledwie 36 mld ton.
Autorzy opracowania wskazują, jak możemy wejść na ścieżkę „bezpiecznych”, możliwych do skontrolowania zmian klimatu:
■ Kraje biorące udział w negocjacjach powinny zrewidować swoje deklaracje redukcyjne, by w Paryżu zaprezentować wyższy poziom ambicji.
■ Należy położyć większy nacisk na innowacje w dziedzinie odnawialnych źródeł energii.
■ Musi powstać mechanizm rewizji i korekty celów redukcyjnych poszczególnych krajów w nadchodzących latach.
Badacze wskazują: „Okres poprzedzający szczyt w Paryżu w grudniu br. ma kluczowe znaczenie – nie tylko trzeba zamknąć lukę emisyjną (między redukcjami deklarowanymi a koniecznymi) do roku 2030, ale dać podwaliny pod jeszcze ambitniejsze działania po roku 2030”.
Tłumaczenie: Marta Śmigrowska. Źródło: The Guardian