Zielona gospodarka


Ratowanie natury przez blokowanie budowy w sądzie

2020-07-01
galeria
Szykują się zmiany w prawie dotyczącym pozwoleń środowiskowych na realizację inwestycji. Przedstawiamy doniesienia w tej sprawie z dziennika Rzeczpospolita oraz opinię dr Wojciecha Szymalskiego na temat tych doniesień.

Artykuł z Rzeczpospolitej

Komisja Europejska uważa, że udział ekologów w procedurach budowlanych jest obecnie zbyt mały. Ekolodzy będą mogli zażądać w sądzie administracyjnym zawieszenia wykonania decyzji środowiskowej. To na razie projekt.

Rząd pracuje nad przepisami, które mają zwiększyć udział organizacji ekologicznych w procedurach budowlanych. Chodzi o projekt nowelizacji ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska, który aktualnie znajduje się w uzgodnieniach publicznych.

Ostatnio prace nad przepisami nabrały tempa. Wciąż jednak budzą kontrowersje zarówno wśród inwestorów, jak i ekologów. Przede wszystkim dotyczą one propozycji wstrzymywania wykonania decyzji środowiskowych po ich zaskarżeniu do sądu administracyjnego.

– Proponowane rozwiązania przewidują obowiązek sądu wstrzymania wykonania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, jeżeli zachodzi prawdopodobieństwo uchylenia tej decyzji przez sąd. Projektodawca posłużył się bardzo ogólną przesłanką, która może być uznana za spełnioną niemal w każdej sprawie – uważa Konrad Młynkiewicz, radca prawny oraz dyrektor działu prawa administracyjnego w Kancelarii Prawnej Sadkowski i Wspólnicy. – Skuteczne wniesienie skargi do sądu administracyjnego na decyzję środowiskową stwarza prawdopodobieństwo uchylenia takiej decyzji w całości albo chociażby w części – uważa.

Jak dodaje, obecnie sądy traktują te decyzje jako „nienadające się do wstrzymania ich wykonania", wskazując, że decyzje środowiskowe same w sobie nie pozwalają na rozpoczęcie prac budowlanych.

Polski Związek Firm Deweloperskich (PZFD) postuluje wykreślenie z projektu przepisu w tej sprawie. – W polskim systemie prawnym instytucja rygoru natychmiastowej wykonalności jest narzędziem zapewniającym szczególną pewność adresatowi decyzji – wyjaśnia Konrad Płochocki, dyrektor generalny PZFD.

– Przepisy nowelizowanej ustawy przyznają status strony każdemu podmiotowi w odległości 100 m od planowanego przedsięwzięcia, co w przypadku niewielkich jego rozmiarów i małej odległości od granic działki może się przyczyniać do rozszerzania przymiotu strony na szerokie grono. Uważamy, że w takiej sytuacji projektowany przepis mógłby przyznawać prawo wstrzymania wykonalności decyzji zbyt wielu podmiotom – podkreśla dyrektor Płochocki.

Propozycja nie podoba się również Radosławowi Ślusarczykowi, prezesowi Stowarzyszenia Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. – Przepis jest niedopracowany. Nie wiadomo, w jakim trybie oraz w jakim terminie ma nastąpić wydanie postanowienia wstrzymującego natychmiastowe wykonanie decyzji środowiskowej – mówi.

– Ponadto przewiduje się możliwość odwołania tylko od postanowienia uchylającego rygor, a nie od odmowy uchylenia rygoru. W rzeczywistości więc projekt broni jedynie praw inwestorów, ale nie praw osób skarżących – a przecież to o prawa osób sprzeciwiających się realizacji przedsięwzięcia chodziło w uzasadnionej opinii Komisji Europejskiej – tłumaczy.

Projekt nowelizacji to odpowiedź na zarzuty Komisji Europejskiej zawarte w uzasadnionej opinii. Dotyczy naruszenia art. 11 ust. 1 i 3 dyrektywy 2011/92/UE w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko. Zarzuty dotyczą polskich specustaw.

Zdaniem KE pozbawiają one organizacje pozarządowe możliwości zwrócenia się do sądu o przyznanie środków tymczasowych dla pozwoleń: wodnoprawnych, na budowę, koncesji geologicznych i decyzji administracyjnych, ale w specustawach wydanych dla przedsięwzięć wymagających udziału społeczeństwa.

Jednak według ekologów wspomniane uregulowanie nie realizuje zaleceń KE.

Komentarz dr Wojciecha Szymalskiego z Fundacji InE:

W polskiej przestrzeni publicznej utarło się mówić, że „ekolodzy blokują budowę”. Tymczasem ekolodzy nie blokują budowy, ale wnoszą odwołanie do sądu od decyzji administracyjnej, która jest formalnym pozwoleniem na budowę. Takie same prawo do odwołania mają obywatele, którzy mają interes prawny w tym, aby budowa odbyła się zgodnie z właściwymi standardami ekologicznymi, np. sąsiedzi inwestycji. Wszystko to jest elementem ugruntowanego w polskim prawie postępowania administracyjnego. Warto dodać, że zwykle w przypadku wniesienia odwołania od decyzji środowiskowej budowa jeszcze się nie rozpoczęła i wstrzymanie dotyczy jedynie momentu rozpoczęcia budowy, a nie trwającej inwestycji.

Niestety jednak w Polsce sprawy nie wyglądają aż tak prosto, tzn. w praktyce może się zdarzyć, że odwołanie będzie dotyczyło już trwającej budowy, ale jest to wynikiem usilnych, wieloletnich działań polskich ustawodawców na rzecz przyspieszenia realizacji inwestycji i nadawania możliwości coraz to kolejnym decyzjom administracyjnym tzw.: „rygoru natychmiastowej wykonalności”. Taki rygor w przypadku decyzji umożliwiającej budowę daje inwestorowi możliwość natychmiastowego wkroczenia na plac budowy zanim ktokolwiek zdąży od decyzji się odwołać. W tym miejscu warto stwierdzić, że w sytuacji, gdy inwestorowi grozi jeszcze możliwość, że ktoś odwoła się od decyzji i wchodzi on na budowę, to on ryzykuje, że zaangażowane zasoby okażą się zmarnowane. Trudno zatem więc mówić, że to wina odwołującego się.

Ale komplikacje w realizacji inwestycji mają jeszcze głębsze przyczyny. Chyba bowiem tylko w Polsce doprowadzono do stanu, że pozwolenie na realizację inwestycji nie jest jedną decyzją, ale wymaga uzyskania szeregu decyzji administracyjnych. Jeszcze przed 2008 rokiem, kiedy możliwości odwoływania się organizacji ekologicznych od decyzji pozwolenia na budowę były dyskutowane w Polsce, to Komisja  Europejska zwróciła się do Polski z – wydawałoby się niewinnym – pytaniem o to, która decyzja jest faktycznie ostatecznym zezwoleniem na realizację inwestycji. Już wtedy trudno było bowiem komisji zorientować się czy taką decyzją jest pozwolenie na budowę czy tzw.: decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu. Odpowiedź na to pytanie Komisji Polska postanowiła udzielić w iście polskim stylu. Ustanowiono wtedy specjalną trzecią decyzję administracyjną, którą nazwano „decyzją o środowiskowych uwarunkowaniach realizacji inwestycji” i zapisano w prawie, że jest ona takim ostatecznym zezwoleniem.

Jak pokazuje powyższy artykuł prasowy ówczesne, ani też późniejsze działania rządu nigdy do końca nie przesądziły tego, co jest takim ostatecznym zezwoleniem, choć np. w drogownictwie funkcjonuje tzw.: zezwolenie na realizację inwestycji drogowej – ZRID, ale od tej decyzji ani organizacje ekologiczne, ani obywatele odwołać się nie mogą. Specustawy dotyczące różnych rodzajów inwestycji publicznych jeszcze bardziej zagmatwały ten obraz i zwiększyły liczbę różnego rodzaju decyzji administracyjnych. W efekcie inwestorzy różnej maści w tej mętnej wodzie skutecznie ryby łowią, a polskie środowisko, a zwłaszcza przestrzeń nie są dzięki temu dobrze chronione.

Wszystko to uprościłyby jasne i skuteczne przepisy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, które obecnie właściwe są wyłączone ze stosowana na mocy wielu innych ustaw. Dlatego wystosowaliśmy „Apel o planowanie przestrzenne” i jego stwierdzenia pozostają w mocy.

Źródło: Rzeczpospolita (29-06-2020) oraz opracowanie własne redakcji.