Zielona gospodarka


Kiedy zjemy razem chleb?

2020-10-30
galeria
W felietonie z 4 września „ Odporni inaczej ” zasugerowałem, że nasza odporność na ekstremalne zjawiska klimatyczne nie jest zbyt duża. W obliczu coraz większej liczby zakażeń COViD-19 ta obserwacja się potwierdza. Dziś chciałbym zwrócić uwagę na jeden klocek, którego jeszcze brakuje w tej układance.

Społeczeństwo obywatelskie, które organizuje się w mniejsze lub większe organizacje społeczne i grupy samorządowe, powinno być bardziej odporne na tego typu zagrożenia. Pokazują to liczne inicjatywy pojawiające się w wielu krajach, które zajmują się choćby poprawą lokalnej sytuacji ekologicznej w świetle zmian klimatu. Pisaliśmy o nich nie raz, w artykułach takich jak: Liczba lokalnych inicjatyw na rzecz klimatu rośnie czy Belgijska społeczność, która zbudowała odnawialne źródła energii dla wielu, a dość niedoścignionym wzorem tego typu oddolnej organizacji bywa tez wiele stanów USA z ich tradycjami charity. W Polsce mamy jednak problem z organizacją tego typu społeczeństwa i dość dobrze spuentował to Rafał Górski w swoim felietonie sprzed dwóch lat pt.: Obywatelski Trójkąt Bermudzki pisząc: Dlaczego w ciągu ostatnich 30 lat kolejne rządy nie wdrożyły Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich, na wzór tego, który dziś wdraża rząd Zjednoczonej Prawicy?

Po lewicy

Pomijając fakt, że Rafał Górski nie ma racji, iż przed Zjednoczoną Prawicą takie programy nie powstały, bo od 2004 roku funkcjonuje Fundusz Inicjatyw Obywatelskich, to według mnie problem ten polega na wciąż wysokiej polaryzacji naszego życia społecznego i politycznego. Oto bowiem dotychczasowe 25 lat rządów w Polsce może się kojarzyć z polityką liberalną światopoglądowo, co streszczało się dla wielu w haśle „czym mniej Państwa tym lepiej”. Takie wycofujące się Państwo nie poczuwało się do pomocy społeczeństwu obywatelskiemu licząc, że ono samo się zorganizuje i utworzenie Funduszu Inicjatyw Obywatelskich w 2004 roku było zresztą emanacją tego oczekiwania, bo FIO powstało z inicjatywy i pod dość aktywnym nadzorem samych organizacji pozarządowych. Co prawa warunki udziału w kawałku tortu nie dawały możliwości wsparcia wszystkim, ale nie zapomnę nigdy entuzjazmu jaki towarzyszył tworzeniu tego mechanizmu wsparcia.

Po prawicy

Dziś z kolei rządzą ludzie, którzy moim zdaniem zbyt silnie wierzą w omnipotencję i siłę sprawczą aparatu państwowego. Dla nich organizacje pozarządowe są jedynie po to, by umacniać określony światopogląd i wspierać Państwo w jego realizacji. Wszystkie inne światopoglądy i potrzeby ludzi załatwi samo Państwo, więc po co miałyby się w ogóle tworzyć inne, niż te potrzebne Państwu organizacje społeczne. Niech sobie radzą same, albo giną. W tym sensie, po dwóch latach funkcjonowania Narodowego Instytutu Wolności czas pokazał, że z tej mąki będzie chleb, ale cokolwiek w jednym, z góry określonym smaku (parafrazując słowa Rafała). Na poziomie lokalnym ośrodkiem organizacji społeczeństwa ma być bowiem rodzina, a nie jakaś organizacja społeczna, wspólnota czy fundacja. W efekcie realizacji takiego programu nadal nie budujemy organizacji obywatelskich.

Środkiem

Niestety brak jest w Polsce zrównoważonego podejścia do tematu organizacji obywatelskich, które mogłyby usunąć drzewa po wichurze, czy pomóc osobom starszym w trakcie lockdownu COVID-19. W takim zrównoważonym podejściu potrzebne jest zarówno Państwo, jak i możliwość swobodnego organizowania się w społeczeństwie, a kluczem do powodzenia jest możliwość współdziałania Państwa i organizacji obywatelskich niezależnie od poglądów. Ani bowiem Państwo nigdy nie będzie omnipotentne, ani organizacje obywatelskie nie zdołają zrobić wszystkiego same. Mam wciąż nadzieję, że w Polsce jeszcze zjemy chleb przy wspólnym stole.