Transport


Spór o lotniczy podatek

2012-02-24
Bruksela w swoich zamierzeniach chciała objąć wszystkich międzynarodowych przewoźników lotniczych systemem handlu emisjami ETS, ale osiągnęła cel przeciwny – zjednoczyła większość z nich przeciwko sobie. Wiele państw sprzeciwia się włączeniu lotnictwa do ETS i zapowiedziało działania odwetowe, jeżeli Unia nie wycofa się z projektu.

Z rozpoczęciem 2012 roku nowe prawo Unii Europejskiej nakłada na wszystkich przewoźników korzystających z lotnisk UE obowiązek włączenia się do systemu handlu emisjami ETS, chociaż płatności mają się rozpocząć dopiero za rok. Propozycja ta wywołała fale oburzenia i protestów na całym świecie. Rządy wielu państw stanowczo nie zgadzają się na próby regulacji Unii wychodzącym poza jej przestrzeń powietrzną.

Chiny i Stany Zjednoczone to najwięksi zagraniczni emitenci, nowy projekt może wpędzić ich w ogromne koszty związane z koniecznością zakupu dużej liczby zezwoleń. Niezadowolone rządy myślą nad skoordynowaniem bardziej zdecydowanych działań odwetowych.

Na początku stycznia tego roku chiński rząd zakazał krajowym spółkom udziału w programie. Nad wyjściem z systemu myślą też Stany Zjednoczone i rosyjski przewoźnik Aeroflot, co oświadczył już rzecznik firmy. Objęcie systemem może kosztować firmę nawet 800 mln euro do końca 2025 roku. Przewoźnik uważa, że nowy pomysł Unii może wywołać nawet wojnę handlową i zaszkodzić lotniczemu przemysłowi. Ostrzega przy tym, że jeśli Wspólnota nie zmieni swojego podejścia, na ustnych protestach się nie skończy.

Przedstawiciele "koalicji niechętnych" 26 rządów (w tym Rosji, Chin, Indii i Stanów Zjednoczonych) zebrali się 21 lutego w Moskwie, aby rozważyć represje na Unii. Na poprzednim spotkaniu, w listopadzie w Kanadzie uczestnicy przyjęli dokument roboczy sprzeciwiający się włączeniu do systemu. Teraz myślą już o konkretnych środkach zaradczych. Poza zakazem Chin dla krajowych linii działania mogą objąć karne opłaty nakładane na europejskie linie korzystające z przestrzeni innych państw, ponowne rozważenie dwustronnych umów, tzw. paktu "Open Skies", dostępu do rynku, a nawet zablokowanie prac nad otwarciem nowych tras i zwiększaniem pojemności sektorowej.

Koalicja sprzeciwiających się państw mówi, że projekt Unii całkowicie neguje zasady współpracy międzynarodowej. Według niej rozwój technologiczny czystych paliw i bardziej efektywne statki powietrzne wystarczą, aby ograniczyć emisje w lotnictwie.

Bruksela odpiera zarzuty tłumacząc, że jej pomysł jest mniej kosztowny niż przedstawiają go przeciwnicy i przyśpieszy wprowadzanie zielonych technologii co jest niezbędne, gdyż natężenie ruchu lotniczego rośnie znacznie szybciej niż jego wydajność.

Eksperci twierdzą, że taki konflikt może zakłócić system lotniczy, a jego skutki odczują najbardziej konsumenci w formie wyższych cen biletów i mniejszego wyboru połączeń z Europą – uważa John R. Byerly, były zastępca sekretarza stanu USA ds. transportu, który w 2007 roku negocjował warunki umowy zwanej "Open Skies". Przewoźnicy stracą wiele zachęt handlowych, które zostały utworzone w ciągu ostatnich kilku lat w celu ułatwienia transgranicznych regulacji, twierdzi Byerly.

Niemniej, żadna ze stron nie chce, aby spór przerodził się w wojnę handlową. Wszyscy zgadzają się, że globalny program ograniczenia emisji powinien wyjść od Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego z ramienia ONZ (International Civil Aviation Organization, ICAO), odpowiedzialnej za opracowywanie i wdrażanie międzynarodowych regulacji dotyczących bezpieczeństwa w ruchu lotniczym.

To właśnie ICAO powinno wypracować nowe standardy i cele emisji gazów, które wymagane są na mocy protokołu z Kioto. Na skutek jej wieloletniej bezczynności Unia zdecydowała się w końcu podjąć własne kroki i włączyć lotnictwo do systemu ETS. "Komisja Europejska będzie teraz czekać na poważne propozycje ze strony ICAO, która powinna paść w ciągu najbliższych 12 miesięcy" – mówi Philip Good z Climate Action przy KE. Konflikt zapewne przyśpieszy prace, z którymi ICAO zwleka od ponad dekady.

Connie Hedegaard, unijna komisarz ds. klimatu 19 lutego dobitnie podkreśliła, że postanowienia w najbliższym czasie nie ulegną zmianie. Modyfikacje są możliwe, jeśli ICAO przedstawi swoje propozycje "równoważnych środków". Unijne prawo nie określa jednak, jakie te środki mają być. Hedegaard wyraziła również dezaprobatę dla spotkania w Moskwie, które może zaprzepaścić wieloletnie starania Unii mające doprowadzić do globalnego rozwiązania kwestii ograniczenia emisji.

Rok 2012 może się okazać bardzo trudny dla lotnictwa. Z powodu konfliktu może przynieść bankructwo wielu firmom, nie tylko europejskim. Niektóre linie będą płacić miliony dolarów za emisje węgla, a inne nie. Stworzy to niezdrową nierównowagę konkurencyjną – ostrzegają przewoźnicy i związki zawodowe.

Wydaje się jednak, że w prawdopodobnej eskalacji konfliktu to właśnie Unia i przewoźnicy europejscy będą największymi przegranymi. W realiach kryzysu gospodarczego taka sytuacja jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje teraz Europa, a brak kompromisu byłby bardzo nierozważnym krokiem na drodze do sukcesu dalszych negocjacji klimatycznych.

***

Pakt "Open Skies" pomiędzy USA a państwami europejskimi, zastępuje wcześniejsze bilateralne umowy i pozwala na swobodę żeglugi powietrznej stronami umowy i lądowania handlowe.

 

OB, ChrońmyKlimat.pl

na podstawie: www.nytimes.com, www.reuters.com, Carbon Market Daily