Transport
Rządy będą wozić się elektrycznie
2016-11-25Akurat tej dziedzinie polski rząd nie tylko idzie w tym samym kierunku, ale i nie odstaje od czołówki. Przynajmniej w deklaracjach.
Tak się już przyjęło, że kolejne COP-y są areną podpisywania najróżniejszych, mniej lub bardziej realnych do spełnienia deklaracji. Akurat ta, dotycząca elektryfikacji rządowych limuzyn, wydaje się należeć do tych bardziej realnych. Polityków i urzędników nie będzie trzeba długo namawiać na przesiadkę do nowoczesnych pojazdów, które zaczynają właśnie podbój rynków. Ważniejsze jest, że to właśnie rządy dysponują narzędziami, które mogą przyspieszyć rozwój niskoemisyjnego transportu.
Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej, odnawialne źródła energii elektrycznej są właśnie w trakcie wywracania starego porządku na światowych rynkach. Natomiast kwestia redukcji emisji z transportu pozostaje wyraźnie w tyle. Widać to zresztą choćby po podziale subsydiów dla niskoemisyjnych technologii. IEA szacuje globalną pulę tych subsydiów na ok. 150 mld dol rocznie. Z czego 80 proc. trafia do sektora energii elektrycznej, a tylko 18 proc. do niskoemisyjnego transportu.
Tymczasem to transport jest odpowiedzialny za jedną czwartą emisji gazów cieplarnianych i bez radykalnych działań wkład ten będzie szybko rosnąć. Tymczasem, wedle deklaracji z poprzednich COP, dla utrzymania wzrostu temperatury w granicach 2 stopni, w 2030 roku co najmniej 20 proc. transportu drogowego na świecie powinno być elektryczne.
Na razie deklaracja z Marakeszu była okazją dla rządów do pochwalenia się osiągnięciami. Na przykład w Chinach od dwóch lat co najmniej 30 proc. samochodów kupowanych przez administrację musi być elektryczne albo hybrydowe. Podobny wskaźnik administracja niższych szczebli osiągnęła w tym roku.
Podobne wskaźniki, w wysokości 50 proc. dla administracji centralnej i 20 proc. dla lokalnej obowiązują we Francji. W 2020 roku Japonia zamierza uzyskać do 40 proc. samochodów elektrycznych w ponad 22-tysięcznej rządowej flocie. Ambitne plany elektryfikacji federalnych limuzyn mają też Stany Zjednoczone, chociaż z powodu wyników ostatnich wyborów można się zastanawiać czy będą nadal aktualne. Podobno Barack Obama kazał używać do napędu prezydenckich pancernych limuzyn biopaliw z oleju roślinnego. Podobno, bo w zasadzie nie wiadomo, czy słynne „Bestie” są napędzane dieslami. Na pewno za to wiadomo, że powstający właśnie nowy model „Bestii” dla Donalda Trumpa nie będzie elektryczny.
O ile w kwestiach walki ze zmianami klimatycznymi obecny polski rząd wydaje się iść dokładnie w kierunku przeciwnym, niż ogólnie przyjęty, to w dziedzinie elektryfikacji swojego zaplecza transportowego raczej nie zamierza odstawać od światowej czołówki. Według znanych już z grubsza założeń szykowanego wielkiego programu elektromobilności, w pierwszej kolejności elektryfikowane mają być transport publiczny oraz samochodowe floty administracji.
Źródło: www.reo.pl