Transport


Koronawirus - test na minimum mobilności

2020-03-25
galeria
Środowiska ekologiczne wiele razy podnosiły, że aby obniżyć emisje gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń z transportu, trzeba ograniczyć ruch drogowy. Ograniczenia związane z koronawirusem w tygodniu od 16 do 20 marca 2020 pokazały o ile w miarę bezpiecznie dla jakości życia można ograniczyć ruch drogowy w miastach. Jak to wyglądało w Warszawie i innych miastach Polski?

Wielkość ruchu drogowego na ulicach można próbować określić na podstawie pomiarów prowadzonych przez aplikację Tomtom traffic index. Codziennie ukazuje się na stronie aplikacji raport o ruchu drogowym w bieżącym dniu oraz od początku ostatniego tygodnia. Raport pokazuje ruch drogowy na tle średniego ruchu z poprzednich dni w danym roku. Na jednym obrazku mamy zatem aktualne wartości oraz poziom odniesienia. Idealne warunki do porównań.

W tygodniu od 16 do 20 marca wprowadzone zostały dość znaczne ograniczenia w poruszaniu się po polskich miastach. Zamknięto szkoły i dzieci nie przemieszczały się po mieście, ale nadal zgodnie z ustaleniami Ministerstwa Edukacji realizowany był obowiązkowy program szkolny, tylko że zdalnie. Ograniczono imprezy masowe, a znaczna liczba mniejszych imprez, konferencji, warsztatów i spotkań także prewencyjnie została przeniesiona na później lub do internetu. Choć wszyscy obawiali się, że zabraknie jedzenia, ruch towarowy nadal odbywał się bez ograniczeń, choć może niektórzy kierowcy zrezygnowali prewencyjnie ze świadczenia pracy.  Sklepy z artykułami pierwszej potrzeby w miarę normalnie pracowały, a zamknięte były mniej potrzebne placówki w galeriach handlowych. W efekcie więcej zakupów robiliśmy lokalnie. A tylko ci co naprawdę musieli, jeździli do pracy. Reszta pracowała zdalnie. Świat się nie zawalił, choć niektóre branże mają przestój, ale możemy bez nich chwilę wytrzymać. Jakość życia na razie znacząco nie spadła, o ile w ogóle…

Efekty dla ograniczenia ruchu drogowego były jednak piorunujące. W Łodzi – najbardziej zatłoczonym mieście Polski (9. w tym rankingu w Europie) według Tomtom traffic index z roku 2019 ruch drogowy w godzinach szczytu spadł z okolic 90% do 40%, czyli o ponad połowę. W Krakowie, drugim najbardziej zatłoczonym mieście w Polsce, zatłoczenie w godzinach szczytu z około 95% spadło trzykrotnie do 31-32%. Podobne dwu lub trzykrotne spadki odnotowano w Poznaniu, Wrocławiu, Bydgoszczy.

Znaczne ograniczenie ruchu nastąpiło także w Warszawie i to mimo znacznego ograniczenia podróży także komunikacją miejską po mieście. Ograniczenie ruchu komunikacją miejską było na tyle znaczące, że w stolicy od 23 marca wdrożono w tygodniu weekendowy rozkład jazdy – choć nie obyło się bez kontrowersji i wzrostu tłoku w pojazdach. Niestety aplikacja pomiarowa ruchu rowerowego nie pracuje właściwie, bo być może wykazałaby wzrost ruchu rowerowego. W każdym razie w Warszawie ruch drogowy samochodów w godzinach szczytu spadł w aplikacji Tomtom z poziomów ponad 80% do ledwie 20%, czyli aż czterokrotnie. Poza godzinami szczytu notujemy w większości Polskich miast spadki około dwukrotne.

Źródło: Tomtom traffic report, Warszawa, tydzień od 16 do 21 marca 2020.

Z pewnym prawdopodobieństwem można więc zapytać, czy faktycznie musimy wydawać miliardy na ograniczenie emisji z transportu poprzez wdrażanie elektromobilności czy innych paliw alternatywnych, skoro dość łatwo przyszło nam ograniczenie ruchu drogowego, a więc i emisji z nim związanych, o ponad połowę? Na razie bez znacznego spadku jakości życia, a potem zobaczymy…