Transport
Dlaczego Hofman i Kamiński nie jechali samochodem?
2014-12-15Wydaje się, że wszyscy sprawę znają i wszyscy komentują. Trzech posłów teoretycznie pojechało do Madrytu i Londynu prywatnymi samochodami, ale praktycznie poleciało tanimi (lub nie – mniejsza o to) liniami lotniczymi, albo i w ogóle nie ruszyli się z kraju. Może zrobili to z pobudek ekologicznych, może finansowych, może zmusiły ich to tego okoliczności? Wszystko jedno. Jak do tej pory mało kto pisze o tym, dlaczego w ogóle o tym pomyśleli.
Odpowiedź zna praktycznie każdy, kto choć raz w firmie rozliczał podroż służbową samochodem i komunikacją zbiorową (niezależnie od formy). Kilometrówka, czyli ekwiwalent kosztów użytkowania prywatnego samochodu do celów służbowych za każdy przejechany kilometr, jest po prostu od kilku do kilkunastu razy więcej warta dla pracownika niż koszt przejazdu komunikacja zbiorową. Można się o tym przekonać studiując choćby poniższą tabelę z porównaniem kosztów przejazdu polskiego Pendolino po 14 grudnia 2014 i samochodem (kilometrówka).
Źródło: opracowanie własne na podstawie rozkładu jazdy od 14 grudnia 2014, cennika PKP oraz Google Maps.
Koszty, jakie może rozliczyć pracownik w firmie (sejmie, senacie czy gdziekolwiek) stosującej ustawowe stawki kosztów podróży za użytkowanie prywatnego samochodu, są kilkukrotnie wyższe, niż koszty podróży komunikacją zbiorową na tych samych trasach. W przypadku podróży zagranicznych, w sytuacji gdy mamy dostępne tanie linie lotnicze, przebicie może być nawet kilkunastokrotne. Pokusa jest więc duża, zwłaszcza że bardzo trudno jest udowodnić pracownikowi, że faktycznie nie korzystał z samochodu. A przecież podróż samolotem czy Pendolino będzie w dodatku trwała znacznie krócej niż samochodem, więc pracownik, poza dodatkowymi środkami w kieszeni, może zyskać kilka dodatkowych godzin, o czym przekonuje choćby poniższa tabela z zestawieniem czasów przejazdu polskiego Pendolino po 14 grudnia 2014 i samochodem.
Źródło: opracowanie własne na podstawie rozkładu jazdy od 14 grudnia 2014, cennika PKP oraz Google Maps.
Oczywiście nie wszędzie da się dojechać komunikacją publiczną. W Polsce lista takich miejsc jest bardzo długa, ale mimo to warto zastanowić się, czy pracownicy podróżujący samochodami służbowo nie powinni być rozliczani inaczej z kosztów lub czasu spędzonego w drodze. Wszak podróżując samochodem nie ma możliwości jednocześnie np. pracować na komputerze, co jest możliwe w samolocie czy pociągu (trochę gorzej z autobusem, na szczęcie niektórzy przewoźnicy też już gwarantują takie warunki). Zatem być może kierowcy mogliby rozliczyć tylko niepełny dzień pracy, a pasażerowie pełny, nawet jeśli ich podróże służbowe trwałyby tyle samo czasu?
Co dla pracownika jest korzyścią, dla pracodawcy jest kosztem. Oczywiście dbających o swoje finanse pracodawców na pewno wysokie koszty podróży samochodem zniechęcają do zbyt częstego stosowania tego rozwiązania. I tu kolejne pytanie: Czy sejm, senat i inne agendy rządowe oraz samorządowe wystarczająco uważnie dbają o wysokość swoich kosztów, które są w opłacane z naszych podatków? A może powinniśmy powiedzieć, że kraju o tak niskim PKB i tak dużym zadłużeniu jak Polska jednak nie stać na służbowe samochody czy wynajem prywatnych? W Poznaniu i Słupsku wygrali Ci, którzy właśnie tak myślą. Najwyższy czas, by pojawili się także w rządzie.
Wojciech Szymalski