Polityka klimatyczna


Rozstanie Chin z węglem

2017-08-29
galeria
Szaleńczy wzrost gospodarczy Chin wyniósł je do rangi supermocarstwa. Niestety uwagę przykuła również ciemna strona tego medalu, z której nie należy się cieszyć. Chiny znajdują się w czołówce państw w kategoriach konsumpcji energii, spalanie węgla, import ropy i emisje dwutlenku węgla. 

Chiny to dziś jedna czwarta światowej konsumpcji energii i połowa światowego zużycia węgla. Rozwój gospodarczy okupiony jest faktem, iż w Chinach co klika dni powstawała nowa elektrownia węglowa. W 2016 roku supermocarstwo posiadało 900 gigawatów mocy energetycznych opartych na węglu, co odpowiada około 1300 dużych elektrowni. Rzeczywistość ta, na szczęście nie jest pełnym odzwierciedleniem energetyki Chińskiej.

Węgiel

Mimo iż Chiny były i nadal są krajem komunistycznym, to koniecznością była polityka „otwartych drzwi”, która otworzyła drogę dla inwestycji zagranicznych. Od końca lat 70. XX wieku ta zmiana polityczna doprowadziła do szybkiego wzrostu gospodarczego i wszystkiego, co się z nim wiąże. Skok energetyczny był niesłychany, a produkcja prądu wzrosła z 410 TWh w 1985 roku do niemal 6000 TWh obecnie. Większość tego zużycia dotyczy przemysłu, bo też Chiny to obecnie największa fabryka świata. Gospodarstwa domowe w 2016 roku w energetyce miały udział jedynie 800 TWh.

Jednak Chińska energetyka się zmienia. O ile w latach 70. XX wieku węgiel stanowił 75 proc. udziału w energetyce, to w 2016 roku było to już tylko 62 proc. Głównym powodem spadku udziału węgla jest kwestia zanieczyszczenia powietrza, które co roku w Chinach bije rekordy. W grę wchodzą także wysiłki Chin na rzecz ochrony klimatu i tym samym konieczności redukcji emisji CO2.

Jednym z działań mających na celu ograniczenie zużycia węgla był program oszczędzania energii w dużych zakładach pracy. Jego celem była redukcja zużycia w energii 1000 wielkich energochłonnych firm zajmujących się produkcją stali, cementu, produktów petrochemicznych i tekstyliów. Wszystkie te zakłady stanowią jedną trzecią chińskiego zapotrzebowania na energię. Program ten był skuteczny i przyczynił się do zmniejszenia zużycia energii. Rząd Chin podjął także działania mające na celu wyhamowanie wzrostu gospodarczego na poziomie 6,5 proc. w latach 2016-2020 wobec 9-10 proc., jakie miały miejsce w ciągu ostatnich trzech dekad oraz przestawienia gospodarki z torów przemysłowo-produkcyjnych na usługowe, wiążące się też z mniejszym zużyciem zasobów i szkodliwością dla środowiska.

W obliczu rosnących zanieczyszczeń, przy spowolnieniu gospodarczym i zmniejszeniu zużycia energii naturalnym wyborem była redukcja konsumpcji węgla. Chińczycy dobrze wiedzieli, że problem stanowi węgiel i jego spalanie, w wyniku którego powstaje smog. Od 2005 roku rosnąca ilość zanieczyszczeń stała się na tyle poważna i zapalna społecznie, że władze nie mogły jej już dalej ignorować. Społeczeństwo zaczęło protestować, domagając się od rządu ochrony powietrza. Lokalne władze początkowo opierały się „wojnie z zanieczyszczeniami”, ale padające rekordy smogu wywołały w końcu zdecydowaną reakcję władz w Pekinie.

We wrześniu 2016 roku Chiny skreśliły z listy inwestycji 103 planowane oraz będące już w budowie elektrownie węglowe o łącznym koszcie 62 mld dolarów, których łączna moc miała wynosić 120 GWh. Co więcej, okazało się, że planowane wcześniej elektrownie nie były w ogóle konieczne dla zapewnienia dostaw energii – generowałyby niepotrzebną nadwyżkę energii, którą w razie ewentualnego niedoboru załatałyby rozwijane w szybkim tempie odnawialne źródła energii. W marcu tego roku premier Chin ogłosił, że dodatkowe 50 GWh planowanych projektów elektrowni węglowych zostanie zamknięte lub odroczone. Tym samym w 2016 roku Chiny pozbyły się „węglowego” zwiększenia mocy energetycznych o równowartości mocy energetycznych Wielkiej Brytanii i Hiszpanii razem wziętych. Przy okazji zaoszczędziły 20 mld dolarów. Coraz wyraźniej widać, że w Chinach wielka era węgla dobiega końca.

Redukcja emisji CO2

Od wielu lat w kwestii negocjacji klimatycznych znany jest problem chińskich emisji dwutlenku węgla. Tak przynajmniej było przed 2015 rokiem, czyli przed konferencją w Paryżu. Od COP21 wszystko się zmieniło i Chiny zadeklarowały zmianę kursu. W miejsce węgla górę będą brać inwestycje w zieloną energetykę, a także atom.

Obecnie Chiny są największym producentem „zielonej energii”. W ostatnim roku Chiny miały 17 proc. udziału w globalnej inwestycji w OZE. Chiny to ludny i mający wielki kapitał kraj, co pozwala na postawienie ambitnych celów rozwoju czystych źródeł energii. Jeszcze niedawno wytykane palcami za poleganie na węglu stają się teraz wręcz wzorem szybkiego wypełniania, a nawet wyprzedzania celów polityki klimatycznej. Chiny bowiem chcą do 2020 roku zwiększyć udział zeroemisyjnej energetyki o 15 proc., a do 2030 roku o 20 proc. Sam udział węgla w energetyce Chin ma spaść w 2020 roku do 58 proc.

Średnio, co godzinę w Chinach powstaje jedna nowa turbina wiatrowa oraz elektrownia słoneczna o powierzchni boiska piłkarskiego. Tym samym Chiny osiągną planowany cel rozwoju energetyki słonecznej dwa lata wcześnie niż planowały, przed rokiem 2020.

Choć nie jest to wystarczające do podążenia trajektorią emisji zgodną z celem ograniczenia ocieplenia do 2°C względem poziomu przedprzemysłowego, to daje szanse na zapobiegnięcie najgorszym scenariuszom katastrofy klimatycznej. Szkoda więc, że tak zdecydowane działania nie zostały podjęte wcześniej.

Koniec końców zmiana polityki klimatycznej, która jest dobrą wiadomością, oznacza, że jest szansa ma powodzenie ogółu założeń światowej polityki klimatycznej. Chiny wciąż mają przed sobą daleką drogę, ale jeśli weźmiemy pod uwagę Wielką Brytanię, której udało się to dopiero po 130 latach, to Chiny stanowią tu wielką inspirację dla działań. 

Źródło: Ziemia na rozdrożu