Polityka klimatyczna


Potrzebne większe ambicje

2016-07-05
galeria
Naukowcy alarmują: dobrowolne zobowiązania do redukcji emisji nie wystarczą, aby zatrzymać wzrost temperatury poniżej 2 st. C.

Porozumienie paryskie było niewątpliwie ważnym krokiem we wspólnej walce ze zmianami klimatu. Przedstawiciele 195 rządów zgodzili się co do tego, że niezbędne jest zatrzymanie wzrostu globalnej temperatury poniżej 2 st. C w porównaniu do czasów przedprzemysłowych. Ustalili nawet, że będą się starać zahamować ocieplenie na poziomie 1,5 st. C.

Z myślą o tym, jeszcze przed szczytem w Paryżu 186 krajów zgłosiło dobrowolne zobowiązania do redukcji emisji (ang. Intended Nationally Determined Contributions - INDC). Zgodnie z zapisami w porozumieniu klimatycznym, mają one być co 5 lat aktualizowane, a zawarte w nich deklaracje w miarę możliwości zwiększane.

Radości z osiągnięcia porozumienia towarzyszyło jednak wiele pytań. Czy zgłoszone zobowiązania wystarczą, żeby ograniczyć globalne emisje CO2? Czy zapewnią poziom redukcji, który zatrzyma wzrost temperatury na poziomie 2 st. C? A jeśli nie, to jakiego ocieplenia możemy się spodziewać?

Wątpliwości budziła też forma przyjętych zobowiązań. INDC to deklaracje dobrowolne, a co więcej, formułowane w dowolny sposób. Niektóre z nich są otwarcie uzależnione od dostępnych źródeł finansowania. Warunkiem realizacji innych jest rozwój gospodarczy kraju. Trudno zatem znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czy INDC to krok we właściwym kierunku.

Autorzy artykułu "Paris Agreement climate proposals need a boost to keep warming well below 2 °C" opublikowanego niedawno w czasopiśmie "Nature" dokonali analizy 10 badań dotyczących potencjalnych efektów przedstawionych w ubiegłym roku zobowiązań. Wniosek jest jeden – w obecnej formie nie wystarczą one, aby zatrzymać wzrost temperatury poniżej 2 st. C.

Zobowiązania INDC dotyczą okresu do roku 2030. Dlatego też, żeby oszacować wzrost temperatury do końca bieżącego stulecia naukowcy wzięli pod uwagę trzy hipotetyczne scenariusze: po 2030 r. działania na rzecz klimatu ustaną, będą kontynuowane na podobnym poziomie lub zdecydowanie przyspieszą. Całkowite zaprzestanie działań byłoby sprzeczne z porozumieniem paryskim, zatem szczegółowej analizie poddano dwie pozostałe opcje.

Okazuje się, że jeżeli po 2030 roku poziom ambicji utrzyma się na podobnym poziomie co w przyjętych obecnie zobowiązaniach aż do roku 2100, można się spodziewać wzrostu średniej temperatury powierzchni ziemi o 2,6-3,1 st. C. Jest to wartość środkowa, co oznacza, że istnieje 50 proc. szansy, że uda się zatrzymać ocieplenie poniżej tego poziomu. Naukowcy wskazują także na 66 proc. prawdopodobieństwo, że wzrost temperatury nie przekroczy 2,9-3,4 st. C oraz 90 proc. szansy, że nie sięgnie on 3,5-4,2 st. C.

Zawsze to lepiej niż w przypadku jakichkolwiek zobowiązań – jednak deklaracje, które zostały przyjęte nie wystarczą, żeby zatrzymać ocieplenie na poziomie wskazanym w porozumieniu paryskim. Co więcej, wciąż istnieje 10 proc. ryzyko, że do roku 2100 temperatura wzroście o 4 st. C w porównaniu do epoki przedindustrialnej.

A co jeśli przyjmiemy, że po roku 2030 tempo redukcji emisji wzrośnie? Niestety, z przeprowadzonej analizy wynika, że realizując przyjęte zobowiązania w niezmienionej formie do roku 2030 przekroczymy dostępny budżet węglowy (czyli ilość węgla, którą można wprowadzić do atmosfery, aby – z 66 proc. prawdopodobieństwem – utrzymać wzrost temperatury poniżej 2 st. C).

Oznacza to, że nawet jeśli w przyszłości kraje zdecydują się bardziej ograniczać emisje, to prawdopodobnie będzie już za późno żeby zatrzymać ocieplenie na poziomie 2 st. C – nie wspominając już o 1,5 st. C. W atmosferze znajdzie się już tyle dwutlenku węgla, że będzie to praktycznie niemożliwe.

Naukowcy sugerują, że szansą mogłoby być gwałtowne ograniczenie emisji w sektorach energetyki i przemysłu – nawet o 3,5  proc. rocznie w latach 2030-2050. Do tej pory zdarzało się, że pojedyncze państwa dokonały redukcji emisji o 2-3 proc., jednak w skali światowej tak gwałtowne ograniczenie wydaje się zbyt dużym wyzwaniem.

Innym rozwiązaniem może być próba "ochłodzenia" klimatu po przekroczeniu progu 2 st. C. Wymagałoby to masowych inwestycji w technologie wyłapujące i magazynujące dwutlenek węgla (ang. carbon capture and storage - CCS) na lądzie, pod ziemią lub w oceanach. Rozwiązania te powinny być wdrażane w tempie zbliżonym do obecnego rozwoju odnawialnych źródeł energii (OZE). Czy tak się stanie? Trudno powiedzieć, zważywszy na to, że popularność instalacji OZE wynika z ich rosnącej opłacalności, której towarzyszy wsparcie decydentów – czego przynajmniej na razie nie można powiedzieć o CCS.

Zdaniem autorów artykułu nie należy czekać do roku 2030 i jak najszybciej podnieść poziom ambicji ujęty w dobrowolnych zobowiązaniach do redukcji emisji.

Co można zrobić? Jak sugeruje Joeri Rogelj, główny autor analizy, na łamach Carbon Brief, można rozszerzyć INDC na sektory takie jak międzynarodowy transport i lotnictwo oraz uwzględnić w nich inne gazy cieplarniane oprócz CO2. Większość emisji można jednak wyeliminować w sektorach już ujętych w zobowiązaniach – zwłaszcza w energetyce, transporcie i rolnictwie.

Warto zatem naciskać na to, aby zobowiązania te dobrowolnie przekraczać, a w przyszłości deklarować jeszcze większą redukcję emisji. Skutki zobaczymy tylko wtedy, jeśli działania w tym kierunku podejmiemy natychmiast – nawet jeszcze przed ratyfikacją porozumienia z Paryża.

Agata Golec, ChronmyKlimat.pl
Na podstawie: www.carbonbrief.org, www.nature.com