Polityka klimatyczna


Porozumienie paryskie wpłynie na biznes w Polsce

2016-04-22
galeria
Już dzisiaj, 22 kwietnia polski rząd wraz z innymi krajami UE podpisze porozumienie klimatyczne osiągnięte w Paryżu. Jakie będą jego skutki dla światowej i polskiej gospodarki – zastanawiali się uczestnicy dyskusji zorganizowanej przez WysokieNapiecie.pl

To, że polski rząd porozumienie podpisze było wiadomo już od powrotu naszej delegacji z COP21 w Paryżu w grudniu ubiegłego roku. Minister środowiska Jan Szyszko ogłosił wtedy sukces, a niedawno zadeklarował się jako wielki zwolennik rozwiązań globalnych i wielki przeciwnik europejskiej polityki klimatycznej, zwłaszcza jej sztandarowego "produktu" – systemu handlu emisjami ETS.

Porozumienie paryskie jest skonstruowane zupełnie inaczej niż poprzedzający je Protokół z Kioto, którego nie ratyfikowało wiele państw, m.in. Chiny i USA, co wywoływało sceptycyzm wobec negocjacji klimatycznych zwłaszcza w Polsce. - Argumenty, że inni nie działają, które przez wiele lat były powtarzane, tracą na znaczeniu. Świat zaczął walczyć na poważnie ze zmianami klimatu – mówił Marcin Stoczkiewicz z fundacji ClientEarth.

Jak tłumaczył Stoczkiewicz, największą zaletą porozumienia paryskiego jest właśnie jego elastyczność. - Jest to nie tylko porozumienie polityczne, ale także wiążący traktat międzynarodowy w rozumieniu konwencji wiedeńskiej z 1969 r. To nie oznacza oczywiście, że wszystkie jego postanowienia są wiążące – można je podzielić na "twarde", niewiążące oraz deklaracje wspólnych intencji – tłumaczył Stoczkiewicz.

Droga do porozumienia nie była łatwa

Negocjacje klimatyczne na COP21 nie należały do łatwych. Kompromis oparł się m.in. na nadaniu porozumieniu jak najbardziej elastycznego i uniwersalnego charakteru. Owa często krytykowana przez najbardziej radykalnych zwolenników walki z globalnym ociepleniem elastyczność porozumienia jest ceną za jego powszechność, wiadomo bowiem, że dwaj główni emitenci - Chiny i USA – nie podpisaliby się pod dokumentem nakładającym na nich ostrzejsze zobowiązania. Oba kraje podpiszą dokument jeszcze w tym roku.

Takie dobrowolne porozumienia często mają zaskakująco pozytywne skutki. Stoczkiewicz przywołał przykład Protokołu Montrealskiego o zwalczaniu substancji powodujących dziurę ozonową. Mimo jego również dobrowolnego charakteru walnie przyczynił się do ocalenia warstwy ozonowej Ziemi.

Elastyczność porozumienia jest też właśnie powodem dla którego sprzyja mu także polski rząd. Jak podkreślał zastępca dyrektora Departamentu Ekonomicznego Unii Europejskiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Adam Janczak, w konkluzjach ostatniego szczytu państw UE zapisano konieczność jak najszybszej ratyfikacji porozumienia, co oznacza konieczność skutecznego "zachęcenia" pozostałych państw.

Porozumienie wejdzie w życie, gdy ratyfikują je państwa reprezentujące 55 % światowych emisji. UE, USA i Chiny to razem ok. połowy światowych emisji - to nie wystarcza, by umowa zaczęła obowiązywać. Część przywódców państw UE chciałaby, aby Unia znowu "świeciła przykładem" czyli pokazała maksymalny wysiłek w realizacji porozumienia. Janczak wzywał do "wstrzemięźliwości" w tej sprawie.

Na inne aspekty porozumienia zwracał uwagę były minister środowiska i specjalista od negocjacji klimatycznych, Marcin Korolec. - Porozumienie paryskie jest otwarciem ścieżek, które dopiero będą musiały być wynegocjowane. To np. sposób raportowania o zmniejszeniu emisji, a musimy pamiętać, że większość państw rozwijających się nie ma żadnej administracji, która mogłaby to robić.

Porozumienie dotyczy wszystkich, ale nie w jednakowym stopniu. Jak uzgodnić regulacje dla przemysłu, tak aby nie "wyciekał" do krajów z mniej restrykcyjną polityką klimatyczną. Instrumenty ochrony przemysłu, który ma w swoim procesie emisję CO2 powinny być wzięte pod uwagę, bo pytanie jest takie: czy będziemy mieli w Europie stal, cement, szkło? Oczywiście można je importować, ale nie o to chodzi.

Biznes dostosowuje się do Paryża

Porozumienie klimatyczne w Paryżu może mieć potencjalnie ogromne skutki dla biznesu. Mówiła o nich Magdalena Dembińska z Deloitte. Jej zdaniem, po porozumieniu paryskim myślenie o zachowaniu dotychczasowego modelu biznesu będzie bardzo trudne. Zmienia się nastawienie sektora finansowego do węgla, polskim spółkom energetycznym produkującym prąd głównie z węgla trudniej będzie pozyskać finansowanie na inwestycje.

Przedsmak tego co może się zdarzyć już mamy. Jak dowiedziało się WysokieNapiecie.pl, kilka miesięcy temu jedna z polskich spółek chciała wyemitować euroobligacje warte 100 mln euro. Mimo, że suma była stosunkowo niewielka, to europejskie instytucje finansowe odmówiły, wskazując właśnie na zbyt duży udział energetyki węglowej w miksie paliwowym tej firmy. Spółka zwróciła się więc do banków chińskich, które były zainteresowane, ostatecznie jednak do zawarcia umowy nie doszło, bo w międzyczasie zmienił się zarząd. Ale ta historia pokazuje, jaką rolę zaczynają grać sentymenty klimatyczne nawet w europejskiej finansjerze.

Dembińska zachęcała aby Polska w przyszłej polityce energetycznej otworzyła się na nowe technologie - Trzeba uwzględnić potencjał efektywności energetycznej i prosumentów – apelowała. - Pracujemy z energetyką czeską i słyszymy takie głosy: będziemy szlifować nasz konwencjonalny biznes, ale chcemy skorzystać z szans technologicznych, które się otwierają.

Duże firmy muszą porzucić myślenie "business as usual"i próbować zarabiać na czymś innym, łączyć standardowe produkty z różnego rodzaju usługami – konkludowała.

O tym w dalszej części naszego artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl.

Rafał Zasuń, Wojciech Krzyczkowski, Justyna Piszczatowska, WysokieNapiecie.pl