PARYŻ COP21


Przewodnik po nowym porozumieniu cz. 5: Czego chcą kraje rozwijające się?

2015-10-21
galeria
Dla nas ważne jest ograniczanie emisji, dla nich: pieniądze na adaptację i odbudowę po katastrofach, ale też transfer technologii.

Perspektywa krajów bogatych wyraźnie różni się od zapatrywań krajów biednych.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – również w globalnych negocjacjach nowego klimatycznego porozumienia. Kraje rozwinięte nawołują do redukcji emisji gazów cieplarnianych, bo globalny pęd do dobrobytu zasilanego węglem może kompletnie rozchwiać klimat i w zamożnej części świata. Jednak krajom rozwijającym się zależy na czym innym – ochrona klimatu musi iść w parze z rozwojem i walką z ubóstwem. Ich perspektywa jest w europejskich mediach nieczęsto prezentowana.

Perspektywa krajów rozwijających... czyli czyja właściwie?

Linia demarkacyjna

Na potrzeby Protokołu z Kioto określono dwie grupy krajów: rozwinięte, wystarczająco silne gospodarczo, by ograniczać gazy cieplarniane i wspierać kraje biedne (tzw. kraje Aneksu 1) i rozwijające się, obciążone znacznie mniejszymi obowiązkami i korzystające z pomocy (tzw. kraje spoza Aneksu 1).

Dziś podział ten jest już przestarzały, bo w międzyczasie grupa państw rozwijających się poczyniła znaczny skok cywilizacyjny i ma dobre perspektywy rozwoju. To Chiny, Indie, Brazylia i RPA (wspólnie z Rosją tworzące grupę gospodarek szybko wschodzących „BRICS”). Kraje te nadal chcą się cieszyć pozycją państw rozwijających się, mimo że PKB per capita w Brazylii (11 604 USD) jest wyższe niż w niektórych krajach Aneksu 1: np. Turcji (10 482), czy Rumunii (10 035 USD), a PKB per capita w Chinach (7 589) jest niemal takie samo jak w Bułgarii (7 753 USD).

Na razie nie ma szans na oficjalną rewizję grup i wyznaczenie nowych linii demarkacyjnych między bogatymi, średnio zamożnymi i biednymi. Zamiast definicji a la Protokół z Kioto mamy oddolne, dobrowolne deklaracje poszczególnych państw (tzw. bottom-up approach). To w tych deklaracjach odzwierciedlają się zmiany statusu i zamożności poszczególnych państw.

Dla uproszczenia, w niniejszym artykule przez kraje rozwijające się rozumieć będziemy te „spoza Aneksu 1”, czyli biedne i… niebogate.

Czego więc chcą kraje rozwijające się?

Przystosowanie do zmian klimatu

To kraje Globalnego Południa najbardziej odczują skutki zmian klimatu. W tej grupie są kraje o dużej populacji (takie jak Indie, Brazylia czy Nigeria). Przed nimi stoi podwójne zadanie – wydźwignięcie z ubóstwa milionów obywateli, zapewnienie im elektryczności i przystosowanie do zmian klimatu. Sprawy nie ułatwia fakt, że bieda dodatkowo uwrażliwia na zmiany klimatu.

Tymczasem większość planów ochrony klimatu, złożonych przez państwa w ramach negocjacji, skupia się na mitygacji (czyli ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych). Kraje rozwijające się wskazują jednak, że mitygację należy ściśle powiązać z adaptacją i odbudową po klęskach żywiołowych. Musimy przecież nauczyć się żyć na planecie, która będzie cieplejsza o co najmniej 2-3 stopnie niż w czasach sprzed epoki przemysłowej – argumentują.

Środki na adaptację muszą pochodzić od krajów rozwiniętych. W ramach Zielonego Funduszu Klimatycznego ONZ finansowana będzie – po równo – mitygacja i adaptacja w krajach-biorcach pomocy. Roczne wpłaty na konto Funduszu mają rosnąć, aż osiągną co najmniej 100 mld dolarów w roku 2020.

Kraje mniej rozwinięte (Least Developed Countries - LCD), rozwijające się małe państwa wyspiarskie (Small Island Developing States – SIDS) oraz kraje afrykańskie otrzymają na adaptację połowę z połowy dostępnej kwoty. Ćwiartka budżetu na 98 krajów najciężej dotkniętych zmianą klimatu, to może rodzić gorycz w Afganistanie, Zambii czy na Wanuatu.

W roku 2014 deklaracje wpłat do Zielonego Funduszu Klimatycznego zsumowały się do 62 mld dolarów, co stanowi 2/3 kwoty założonej na rok 2020. Całkiem nieźle, jednak suma ta nie satysfakcjonuje nowego sojuszu negocjacyjnego pod nazwą „V20” (v, jak vulnerable, czyli wrażliwy, podatny). Skupia on 20 państw wyjątkowo narażonych na zmiany klimatu (m.in. państewka Pacyfiku położone nisko nad poziomem morza, Bangladesz i Filipiny). Sojusz domaga się, by kraje uprzemysłowione już dziś wykładały pełne 100 mld dolarów rocznie. Część pieniędzy mogłaby pochodzić z opodatkowania międzynarodowych transakcji finansowych – podpowiada V20.

Mechanizm Strat i Szkód

Po nieuchronnych klęskach żywiołowych, wynikłych ze zmian klimatu, trzeba jakoś posprzątać. By wesprzeć kraje rozwijające się w tym niewdzięcznym zadaniu ustanowiono „Loss and Damage Mechanism” (Mechanizm Strat i Szkód). Idea powoli nabiera kształtów, choć negocjatorzy krajów skupionych w grupie LCD skarżą się, że prace w tym zakresie postępują zbyt wolno. Wątek ten – podobnie jak fundusze dla krajów rozwijających się – pozostaje kością niezgody między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się. Tymczasem negocjatorów grupy LCD nie stać na podróże na każdą sesję negocjacyjną (sekretariat ONZ funduje podróż dwóm przedstawicielom grupy, co nie pozwala na uczestnictwo we wszystkich, równolegle odbywających się, spotkaniach). A nieobecni nie mają racji...

Transfer Technologii

Kraje rozwijające się oczekują, że państwa uprzemysłowione przekażą im technologie ochrony klimatu. Jeśli tak się nie stanie, będą jedynie rynkiem zbytu dla drogich, zachodnich rozwiązań.

Problem ten jest jednak niezwykle złożony, podobnie jak złożone są poszczególne urządzenia – by wybudować samochód hybrydowy, trzeba mieć prawo do ponad 350 patentów! Tymczasem patenty są nie w posiadaniu rządów (które składają obietnice transferu technologii), ale biznesu. Co więcej, państwo budujące ów samochód musi mieć również infrastrukturę i kadrę do jego utrzymania i zasilania.

Rozumiejąc swoją słabość, kraje rozwijające domagają się szerokiego wsparcia transferu technologii, również w zakresie zarządzania, stanowienia prawa, czy rozwoju instytucjonalnego w kraju docelowym pomocy. To rządy państw rozwiniętych (a nie biznes) powinny grać główne skrzypce w transferze technologii. Biznes, zorientowany na zysk, niechętnie odda swoją własność intelektualną.

Stopniowanie zmian klimatu

Nie uzgodniono nawet głównego celu przyświecającego negocjacjom, czyli o ile stopni może wzrosnąć temperatura do końca tego wieku względem epoki przedprzemysłowej. Kraje uprzemysłowione godzą się na 2oC, tymczasem dla grupy LDC akceptowalne są jedynie 1,5oC. Dlaczego? Nas, Europejczyków, 2 stopnie ocieplenia w miarę urządza, w przeciwieństwie do Tuwalu, które utonie w odmętach Pacyfiku.

Nowa klimatyczna umowa może – i powinna – stać się wielkim projektem wyrównywania szans między Globalną Północą i Globalnym Południem. Wyjście naprzeciw potrzebom krajów rozwijających się będzie nie tylko wyborem serca, ale też wyborem rozsądku, bo przecież wspólnie odpowiadamy za delikatną ziemską atmosferę.

Marta Śmigrowska, Chrońmy Klimat