PARYŻ COP21


Między Bonn, Bonn i Paryżem. Czy są szanse na ambitny klimatyczny traktat?

2015-09-26
galeria
Pięć dni formalnych negocjacji. Tyle dzieli nas od kluczowej konferencji klimatycznej w Paryżu (COP21).

Ostatnią szansą na wymianę zdań przed COP będzie spotkanie w Bonn w październiku. Kości niezgody trudno zliczyć. A co udało się domknąć do tej pory?

Szkic porozumienia...

… zaiste powstaje w bólach. Od lutego, kiedy to skompilowano 86-stronicowy szkic, udało się go skrócić zaledwie o stronę. Tymczasem zakłada się, że paryski traktat zamknie się w mniej więcej 15 stronach (!)

Nie znaczy to, że nic się nie działo. W lipcu ONZ opublikował nieoficjalny tekst pomocniczy, porządkujący skomplikowaną materię tekstu w ramach trzech grup tematycznych:
1) idee stanowiące rdzeń porozumienia, dotyczące jego formy prawnej, o długoterminowym znaczeniu;
2) idee o mniejszej wadze, które da się zawrzeć w bardziej elastycznych „decyzjach COP” (np. dotyczące instrukcji wdrażania nowego porozumienia);
3) idee, które na tym etapie trudno zakwalifikować i które wymagają przedyskutowania (ta sekcja jest najdłuższa i zawiera część z najbardziej kontrowersyjnych propozycji, takich jak długoterminowy cel redukcji emisji).

Ostatnie „rozdanie” w Bonn

W trakcie rundy negocjacyjnej w Bonn w dniach 31.08-4.09 uzgodniono, że poprawiony szkic porozumienia powstanie do początku października. Propozycja – zredagowana przez przewodniczących procesu przygotowania nowego traktatu – składać się będzie z dwóch części: szkicu prawnie wiążącego porozumienia oraz szkicu decyzji COP. Zawierać będzie już uzgodnione zapisy i opcje rozwiązań dla ustępów, które pozostają kością niezgody. W tych pracach redakcyjnych przewodniczący posiłkować się będą propozycjami poprawek w tekście (kompromisów, przeformułowań) złożonymi przez poszczególne kraje. 

Negocjatorzy zasiądą nad ową kolejną wersją w trakcie nadchodzącej rundy negocjacyjnej (Bonn, 19-23 października).

Ślimacze tempo

Wystarczy zajrzeć do roboczego dokumentu, opublikowanego ostatniego dnia rozmów w Bonn, by stwierdzić, jak wiele tematów wciąż leży odłogiem. Negocjatorom czas przecieka przez palce. Od miesięcy buksują, prezentując rozbieżne stanowiska, zamiast już, na gwałt, szukać konstruktywnych kompromisów. Komentatorzy mówią o zastoju i milimetrowym postępie

Choć coś, naturalnie, udało się popchnąć do przodu...

Pewien postęp osiągnięto w zakresie Mechanizmu Strat i Szkód (Loss and Damage Mechanism), który ma wspierać kraje rozwijające się w „sprzątaniu” po klęskach żywiołowych. Nad propozycją włączenia mechanizmu do pakietu paryskiego pracowały USA, UE, Szwajcaria i Australia. Kontrpropozycję złożyła grupa G77 i Chiny.

Kości niezgody

Wolne tempo rozmów to alarmująca wiadomość, zważywszy, jak trudna jest negocjowania materia. Kością niezgody są przede wszystkim finanse i podział wysiłków redukcyjnych.

Pieniądze to jeden z głównych punktów zapalnych, psujących atmosferę między bogatą a biedną społecznością świata. Negocjatorzy muszą uzgodnić, jak wiele wyłożą kraje rozwinięte na rzecz ochrony klimatu w krajach rozwijających się i na jakich zasadach.

Równie kontrowersyjna jest kwestia odpowiedzialności: trzeba zdefiniować, jak wiele wniosą w wysiłek ochrony klimatu kraje rozwinięte, rozwijające się i gospodarki wschodzące. Kraje o niższym PKB, ale wysokich emisjach (Chiny i Indie) chcą pozostawić sobie pole do rozwoju – nawet kosztem klimatu. Domagają się więc jasnego podziału na kraje uprzemysłowione i uprzemysławiające się i złożenia ciężaru redukcji głównie na barki tych pierwszych. Z kolei USA i Unia Europejska nie chcą dawać azjatyckim tygrysom „darmowego biletu”: gospodarki szybko wschodzące powinny redukować emisje ramię w ramię (w ramach jednego schematu) z krajami uprzemysłowionymi. Negocjatorzy będą musieli znaleźć kompromisowy algorytm, określający odpowiedzialność poszczególnych krajów, oparty o historyczne emisje, możliwości ochrony klimatu i koncepcję sprawiedliwości klimatycznej.

Maszyna toczy się dalej...

Zastój w negocjacjach jest faktem. Jak stwierdził niedawno George Monbiot z „Guardiana”, negocjatorzy biją sobie brawo wypielęgnowanymi dłońmi i będą tak klaskać niezależnie od wyniku rozmów. Choć cynizm części wytrawnych negocjatorów nie ulega wątpliwości, są też pozytywne sygnały. Kraje uprzemysłowione potwierdziły wolę przeznaczenia 100 mld dolarów rocznie na ochronę klimatu i adaptację w krajach rozwijających się do roku 2020. Plan dystrybucji tych środków ma być zaprezentowany na spotkaniu Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego 9 października.

Tymczasem mandat UE na paryską konferencję, przedstawiony 18 września, wzbudził mieszane uczucia. Udało się przezwyciężyć opór krajów byłego bloku wschodniego i zadeklarować 40-procentową redukcję emisji do roku 2030 w stosunku do roku 1990. Mimo to zwolennicy ochrony klimatu wskazują, że pozycja UE jest zbyt zachowawcza, by przyczynić się do powstania ambitnego traktatu.

Zanim wylądują w Paryżu, negocjatorzy jeszcze kilkakrotnie będą mieli szansę na formalną i nieformalną wymianę zdań. Oto niektóre ze spotkań i terminów przewidzianych na najbliższe tygodnie:

27 września: spotkanie 40 światowych liderów w Nowym Jorku zorganizowane przez sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Moona.
28-29 września: Forum Największych Gospodarek Świata ds. Energii i Klimatu (Major Economies Forum on Energy and Climate – MEF) w Nowym Jorku.
1 października: ostateczny termin składania planów redukcyjnych na okres po roku 2020 przez kraje uczestniczące w negocjacjach ONZ (tzw. Intended Nationally Determined Contributions – INDCs). Spośród dużych emitentów planów nie złożyły jeszcze Indie i Brazylia.
19-23 października: sesja negocjacyjna w Bonn
30 listopada-11 grudnia: konferencja klimatyczna COP21 w Paryżu

Tłum. i opracowanie: Marta Śmigrowska, Chrońmy Klimat
Źródła: Carbon Brief, Euractiv.com