Nauka o klimacie
Wielkie kłopoty wielkiej puszczy
2013-02-14Walka z wylesianiem
Z satelitarnych danych Brazylijskiego Narodowego Instytutu Badań Kosmicznych wynika, że tempo wylesiania lasów deszczowych Amazonii znacznie spadło. Pomiędzy sierpniem 2011 a lipcem 2012 roku. wycięto 4656 km2 lasu deszczowego. To o 27% mniej niż rok wcześniej (6418 km2). To najniższy poziom wylesiania od czasu rozpoczęcia pomiarów w roku 1988, podało brazylijskie ministerstwo środowiska pod koniec listopada zeszłego roku. Do lipca 2012 roku wylesianie spadło o 76%. Oznacza to, że Brazylia jest blisko wypełnienia celu zmniejszenia deforestacji o 80% względem 1990 roku, a dzięki temu jest już na półmetku wypełnienia kopenhaskiego zobowiązania – ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o 36% do roku 2020, względem 1990.
Według Agencji Ochrony Środowiska Ibama do tego wyniku przyczyniło się lepsze egzekwowanie przepisów ochrony środowiska i ulepszenie technologii satelitarnego nadzoru nad bezprawną wycinką. Przez rok agenci rządowi zarekwirowali 2 tys. m2 nielegalnie pozyskanego drzewa. Pieniądze z jego sprzedaży przeznacza się na środowiskowe programy konserwacji.
"Liczby te obalają argument, że wylesianie jest niezbędne dla wzrostu gospodarki kraju" – uważa Adalberto Verissimo, naukowiec z Imazon, agencji monitorującej środowisko. "Wylesianie spadało systematycznie w ciągu ostatnich czterech lat, podczas gdy gospodarka rozwijała się. (...) Ale wojna jest daleka od zakończenia. Mamy jeszcze wiele bitew do wygrania" – dodaje.
Mapa tempa wylesiania w Amazonii w latach 2006-2012. Fot. Guardian
W tym roku mają zostać wprowadzone zaawansowane technologie monitoringu satelitarnego. Brazylijski rząd uruchamia czteroletni program katalogowania drzew w amazońskiej puszczy. To najbardziej szczegółowe badanie od 40 lat. Inwentaryzacja ma posłużyć lepszemu zrozumieniu skutków wylesiania i zmian klimatycznych, a także pomóc w ocenie wartości różnorodności biologicznej i jakości lasu oraz potencjału rozwoju osiedli ludzkich w regionie puszczy. Ministerstwo Środowiska chce na podstawie tych badań opracować przyszłe strategie konserwacji, a także zwiększyć skuteczność walki z nielegalną wycinką.
Susza w lesie deszczowym
Nielegalny wyręb to nie jedyne zagrożenie dla amazońskiej puszczy. Zespół naukowców pod kierunkiem NASA odkrył, że las wykazuje pierwsze oznaki wielkoskalowej degradacji, która może być spowodowana zmianami klimatycznymi. Do dzisiaj obszar dwukrotnie większy od Kalifornii odczuwa skutki suszy, która rozpoczęła się w 2005 roku. Drzewa nie zdążyły się zregenerować, nim zaatakowała je jeszcze ostrzejsza susza w 2010 roku. Według analizy danych gromadzonych przez ostatnie 10 lat 70 mln hektarów zostało poważnie dotkniętych suszą, odkryto szerokie zmiany w baldachimie drzew.
Naukowcy zastanawiali się, dlaczego w ciągu pięciu lat las nie powrócił do stanu równowagi. Yadvinder Malhi, naukowiec z Uniwersytetu w Oxfordzie i współautor badania za taki stan drzew obwinia zmiany w gospodarce wodnej lasu. Od 10 lat zmniejszają się zasoby wody, co osłabiło drzewa i zmniejszyło ich zdolność do regeneracji. Kiedy nadeszły susze, problem stał się jeszcze poważniejszy.
Pomimo spadku tempa wylesiania powierzchnia Amazonii nadal drastycznie maleje, co ukazują dane z monitoringu NASA prowadzone od 40 lat. Naukowcy podejrzewają, że może mieć to związek ze zmieniającymi się warunkami klimatycznymi w lesie. Jeśli susze będą coraz częściej występować i będą coraz dotkliwsze, jakość puszczy gwałtownie spadnie, gdyż nie zdąży na czas odzyskać sił. "To może zmienić strukturę i funkcjonowanie ekosystemów amazońskich lasów deszczowych" – ostrzega Sassan Saatchi z Jet Propulsion Laboratory, lider zespołu badawczego.
Z lewej strony obszar objęty suszą w 2005 roku (czerwiec-sierpień). Odcienie czerwieni i żółci oznaczają obszary najbardziej narażone. Po prawej obszar lasu wykazujący powolną regenerację. Odcienie czerwieni i żółci oznaczają najwolniejszy proces. Źródło: NASA/JPL-Caltech/GSFC
Co więcej, las może nie być w stanie wystarczająco szybko zaadoptować się do zmian. Na podstawie badań genetycznych Simon Lewis, ekolog lasu na University College w Londynie, doszedł do wniosku, że amazońskie drzewa przetrwały dotychczasowe ocieplenie klimatu, ponieważ zmiany były powolne i nie wzmacniane przez ludzi. Około 50% deszczu, który spada w Amazonii, generuje sam las, dzięki transpiracji i parowaniu. Wylesianie oznacza zmniejszenie opadów i naraża na stres pozostałe drzewa. Ponadto wycinki tworzą bariery w rozprzestrzenianiu się gatunków, dłuższe krawędzie lasów przyśpieszają wysychanie wnętrz i zwiększają ich narażenie na pożary.
Przekleństwo obfitości
Jest jeszcze jedno, bardzo poważne niebezpieczeństwo – ogromne złoża ropy naftowej zalegające pod dnem lasu. W 2007 roku odkryto złoże szacowane na 960 mln baryłek w jednej części Parku Narodowego Yasuni, leżącego na terytorium Ekwadoru. Jeśli rząd zgodzi się na eksploatację ropy, wielkie korporacje mogą przejąć nawet 4 mln ha powierzchni Amazonii i utworzyć na nich wielkie pole naftowe. Obecny prezydent Ekwadoru, Rafael Correa, planuje niedługo rozpocząć rozmowy z zagranicznymi inwestorami.
Park Yasuni jest ewenementem na skalę całego świata pod względem bioróżnorodności. Naukowcy twierdzą, że jeden hektar w tej części Amazonii zawiera szerszą gamę życia niż cała Ameryka Północna. Do tej pory prawie 1,5 tys. gatunków roślin i 400 gatunków ryb stwierdzono na 1,2 km2 lasu, a to jeszcze nie koniec. "Istnieje być może dziesięć milionów gatunków owadów na świecie, z których jeden na 10 może mieszkać tutaj. Zaklasyfikowanie ich zajmie prawdopodobnie 400 lat i 10 tys. stron, zapisków" – przypuszcza Kelly Swing, naukowiec ze stacji badawczej w parku.
Częściowo na terenach Yasuni leżą ziemie tubylczego plemienia Kichwa. Plemię, którego terytorium obejmuje 70 tys. ha lasu, zapowiada walkę na śmierć i życie przeciwko wykupowi ziemi. Jego 400 członków zamierza stawić opór jednej z największych firm naftowych w Ameryce Południowej Petroamazonas – wspieranemu przez państwo i wojsko koncernowi.
Ludność Kichwa ostrzega, że eksploatacja na terenie parku będzie niezgodna z konstytucją kraju i wcześniejszymi obietnicami złożonymi przez prezydenta. Ekwador jako pierwsze państwo na świecie włączył do swojej konstytucji poprawkę, gwarantującą prawa środowisku naturalnemu. Poprawka zakłada m.in. zakaz eksploatacji obszarów chronionych, Ponadto, to głównie las deszczowy przyciąga do kraju turystów, którzy zostawiają tu miliony dolarów rocznie.
W zeszłym roku społeczność odrzuciła ofertę finansową firmy naftowej, obawiając się długotrwałego wpływu inwestycji na środowisko. Ale wódz wioski, choć nie był do tego upoważniony, niedawno podpisał kontrakt. Oferta przewiduje odszkodowanie w wysokości zaledwie 40 dol. za hektar. Ludność Kichwa jest oburzona, większość sprzeciwia się transakcji. Choć w razie otwartej walki szanse plemienia są znikome, ludzie nie zamierzają się poddawać. "Możemy umrzeć, walcząc w obronie lasów tropikalnych. Wolelibyśmy bierny opór, ale to może nie być możliwe. Nie rozpoczniemy sami konfliktu, ale postaramy się ich blokować i stanie się, co ma się stać" – mówi szaman i poprzedni szef wioski, Patricio Jipa. "Istnieje jednak ogromna obawa, że spółka naftowa będzie działać szybko, aby usunąć ziemię. Na innych terenach, używała wojska, zdarzały się pobicia i uprowadzenia, aby usunąć tych, którzy stanęli im na drodze" – dodaje Jipa.
Albert Acosta był ministrem ds. ropy i kopalń, kiedy dokonano odkrycia pod terenem parku. Twierdzi, że to właśnie styczność z przemysłem naftowym uczyniła z niego zagorzałego ekologa i przeciwnika wydobycia ropy. "Znałem przemysł naftowy. Kiedyś pracowałem w nim. Widziałem potwora od środka. Zacząłem myśleć, że jesteśmy biedni przez nasze zasoby. Nazwałem to »przekleństwem obfitości«" – mówi Acosta i dodaje: "Rzeczywistość jest taka, że olej nie przyczynił się do rozwoju. Pomógł naszej infrastrukturze, ale przyniósł ogromne zanieczyszczenia i zniszczenia środowiska naturalnego. Ropa nie rozwiązała problemów Ekwadoru".
Acosta, we współpracy z organizacjami pozarządowymi i naukowcami, przygotował dwa rozwiązania. "„Plan A" zakłada pozostawienie ropy w ziemi na zawsze w zamian za połowę jej wartości (około 3,6 mld dol.) otrzymanej od reszty świata. "„Plan B" to wynajęcie zagranicznej firmy do eksploatacji. Za pierwszą opcją opowiedziało się 95% Ekwadorczyków. W 2010 roku przystał na nią prezydent Correa. Wspólnie z ONZ założył specjalną fundację, przez którą w ciągu 13 lat na konto państwa ma trafić cała rekompensata.
Co dalej?
Póki co, plan działa. Na konto przychodzą pieniądze publiczne i prywatne, płynące m.in. z Europy, USA Stanów Zjednoczonych i Japonii. Do tej pory fundusz uzbierał 350 mln dol., co przekazywane jest na finansowanie projektów dotyczących energii odnawialnej i ochrony przyrody. Podobnie jest w Brazylii i Indonezji. Norwegia obiecała tam w sumie 1 mld dol. w zamian za ochronę lasów deszczowych, z czego 670 mln ma trafić na Fundusz Amazon.
Nie można się oprzeć wrażeniu, że takie umowy mają znamiona szantażu. Jeżeli Ekwador otrzyma pełna rekompensatę, być może i inne państwa pójdą za jego przykładem. Lecz jeśli czeki przestaną przychodzić, może otworzyć park na inwestycje naftowe, a wtedy reszta państw rozwijających się przestanie podejmować działania klimatyczne.
Niedługo w Ekwadorze odbędą się wybory. Jeśli wygra Acosta, las deszczowy będzie mógł chwilowo odetchnąć z ulgą. Z kolei ubiegający się o reelekcję Correa może jeszcze wzmocnić poparcie dla przemysłu naftowego na terenie kraju. Okres przedwyborczy wykorzystuje plemię Kichwa, które dzięki globalnej kampanii Avaaz wzywa obecnego prezydenta do zaprzestania poszukiwań ropy w Amazonii i podtrzymania "zielonej" konstytucji. W ciągu zaledwie tygodnia pod petycją w Internecie podpisało się ponad milion osób.
Zagrożenia nadchodzą ze wszystkich stron. Od 40 lat największy na świecie las deszczowy jest atakowany przez susze, rolników i drwali. Teraz dołącza do tego presja ze strony przemysłu naftowego, a zmiany klimatyczne mogą wpłynąć na zachwianie równowagi ekosystemu. Pewne jest, że las, aby przetrwać, potrzebuje pomocy człowieka.
"Jeśli nie możemy usprawiedliwić ochrony, zachowując miejsce, które ma więcej gatunków na metr kwadratowy niż jakiekolwiek inne na świecie, to czy jest nadzieja dla innych? Co wtedy nam pozostaje? Co możemy ocalić?" – pyta retorycznie Swing Kelly.
Petycję Avaaz można podpisać na stronie: www.avaaz.org/pl/oil_in_the_amazon_global.