Nauka o klimacie
Wątpię, więc jestem - dyskusja z poglądami sceptyków klimatycznych
2009-09-10
Prof. Zbigniew W. Kundzewicz na portalu ChronmyKlimat.pl odpowiada na wątpliwości sceptyków w kwestiach zmian klimatu.
Rys. 3 pokazuje jednak również, że dokładność modeli w szczegółowym odtwarzaniu przeszłości jest jeszcze, mimo postępu, daleka od zadowalającej. Sceptycy klimatyczni obnażają więc niedoskonałości modeli matematycznych klimatu. Łatwo jednak krytykować słabsze punkty rozpoznania zmian klimatu i ich konsekwencji, a znacznie trudniej wyjaśnić zaobserwowane zjawiska inaczej, niż za pomocą spotęgowania efektu cieplarnianego. W tej chwili nie istnieje poważny alternatywny sposób wyjaśnienia ocieplenia. Szczególną pożywką dla sceptycyzmu są modelowe projekcje na przyszłość. Skoro modele nie radzą sobie z dokładnym odtworzeniem przeszłości, czy możemy wierzyć w uzyskane wyniki modelowania, dotyczące przyszłości? Na sprawdzenie tego, czy długookresowe projekcje okażą się trafione, trzeba będzie czekać dziesięciolecia.
Czy da się przeciwdziałać ociepleniu i czy warto to robić już teraz? Niektórzy odpowiadają negatywnie. Skoro jednak intensyfikacja efektu cieplarnianego przez wzrost emisji dwutlenku węgla, metanu i podtlenku azotu oraz wylesienie (zmniejszenie możliwości wiązania CO2 przez roślinność) powoduje ocieplenie, to redukując emisje i zwiększając zalesianie, jesteśmy w stanie osłabić wzrost temperatury. Żadną miarą nie da się jednak zapobiec zmianom klimatu w ciągu krótkiego czasu – kilku lat, czy nawet kilku dziesięcioleci. Nie można zmienić ruchu rozpędzonej i bezwładnej machiny klimatycznej. Liderem polityki klimatycznej jest Unia Europejska, która stawia za cel utrzymanie w ryzach wzrostu średniej temperatury globalnej poniżej wartości 2°C w stosunku do temperatury sprzed epoki przemysłowej. W tym celu Unia postanowiła zredukować u siebie emisje gazów cieplarnianych o przynajmniej 20% do 2020r. w porównaniu do poziomu roku 1990. Do roku 2020 co najmniej 20% energii powinno pochodzić ze źródeł odnawialnych.
Jednak, nawet, jeśli uznajemy potrzebę ochrony klimatu, z uwagi na istniejącą niepewność, możemy preferować niepodejmowanie działań i czekanie, aż zbierze się jeszcze silniejszy i jeszcze bardziej przekonujący materiał dowodowy. Z tym, że opóźnienie rozpoczęcia przeciwdziałania ociepleniu może spowodować, że nie da się uniknąć poważnych, negatywnych skutków.
W nauce istnieje pluralizm, więc konkurują ze sobą różne hipotezy, których część zostaje odrzucona w świetle narastającego świadectwa faktów. Konieczne jest uwzględnienie jak najpełniejszego materiału dowodowego. Poprzez podejście selektywne – wybór tylko „pasujących” argumentów i pominięcie tych, które nie pasują - można „udowodnić” dowolną tezę. Dopiero krytyczna wymiana myśli i poddawanie w wątpliwość koncepcji prowadzą do postępu.
Potrzebna jest pokora i uznanie istnienia znacznych niepewności. Dotyczy to zarówno sceptyków jak i ekspertów „głównego nurtu”. Jak powinna, w obliczu głębokich niepewności, zachować się nauka? Jedna możliwość to stwierdzenie – „Niepewność jest przeogromna. Umywam ręce. Chcę być daleko od tego”. Ale wtedy wchodzi do gry „nawiedzony”, stając się ulubieńcem mediów i zajmując pustkę informacyjną swoim szalbierstwem. Czyż nie jest bardziej racjonalna odpowiedź: “Nie ma całkowitej pewności, ale w świetle obecnie istniejącego materiału dowodowego, wygląda na to, że...”. Potrzebna jest wyważona synteza wyników aktualnych badań naukowych, w oparciu o świadectwo obserwacji i modelowanie, z oszacowaniem, na ile to możliwe, elementów niepewności. Tak tworzone są raporty Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC).
Dlaczego sceptycy na ogół mało publikują w znanych czasopismach naukowych? Odpowiedź jest prosta. Jeśli wnioski nie mają poparcia w obiektywnych faktach, za radą recenzentów prace trafiają do kosza, a nie do druku. Sceptycy wymyślili więc koncepcję międzynarodowej konspiracji, która wpisuje się w spiskową teorię dziejów i przemawia do dość licznej części polskiego społeczeństwa, której podobał się pomysł tropienia (podobno wszechobecnego) układu. W obszarze zmian klimatu spisek, powiązany z układem redaktorów, recenzentów i Bóg wie, kogo jeszcze, nie dopuszcza do opublikowania pewnych „wyników” naukowych w recenzowanych czasopismach naukowych. Dlatego potrzebny jest drugi obieg – czasopisma „klubowe”, bez recenzji (względnie z entuzjastycznymi recenzjami innych „klubowiczów”) lub popularne dzienniki i tygodniki, gdzie mało kompetentny w temacie redaktor sam podejmuje decyzję o „chwytliwej” publikacji. Nadchodzi zimno – wieszczą sceptycy klimatyczni od kilkunastu lat. Ale jakoś nie nadeszło – każdy rok po 1996 należał do 20 najcieplejszych w historii globalnych obserwacji.
W miarę wzrostu świadectwa ocieplenia oraz poprawy zrozumienia jego przyczyn i skutków, wielu sceptyków zmienia jednak racjonalnie postawę.
Zbigniew W. Kundzewicz jest profesorem nauk o Ziemi, koordynował prace nad rozdziałem Trzeciego Raportu IPCC, poświęconym konsekwencjom zmian klimatu w Europie. Jest kierownikiem Pracowni Klimatu i Zasobów Wodnych Zakładu Badań Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN w Poznaniu, a także zespołu badawczego zasobów wodnych w Instytucie Badania Konsekwencji Zmian Klimatu w Poczdamie. Jest jednym z ekspertów Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu. Jego zainteresowania to ekstrema hydrologiczne, hydrologia systemowa, klimat i woda, zasoby wodne dla zrównoważonego rozwoju.
Sciągnij tekst w pliku: PDF
Świadectwo obserwacji jest coraz mocniejsze. Galopujące zmiany klimatu, za które w znacznej mierze odpowiedzialny jest człowiek, są poważnym zagrożeniem, a więc potrzebne jest przeciwdziałanie im. Opinie „głównego nurtu” są jednak podważane przez dobrze widocznych i słyszalnych „sceptyków klimatycznych”. Z uwagi na bardzo ograniczoną objętość niniejszego materiału używam dla uproszczenia liczby mnogiej „sceptycy”, choć takie zryczałtowane traktowanie nie jest fortunne, bo sceptyk sceptykowi nierówny.
Klimat istotnie wpływa na nasze życie i przez to bardzo nas interesuje. Dlatego tematyka zmian klimatu i ich skutków, adaptacji oraz polityki klimatycznej jest atrakcyjna medialnie. Motyw związany ze zmianami klimatu trafia czasem na okładkę tygodnika, czy też na czołówkę dziennika. Aby zachęcić do kupna czasopisma, przyciąga uwagę czymś niezwykłym. Może to być straszenie katastroficznymi wizjami zmian klimatu i ich skutków, albo – wręcz przeciwnie – kpiarstwo i lekceważenie. Przykładem pierwszej postawy są rewelacje niemieckich gazet z lutego 2007, przybliżające czytelnikom przyjęty właśnie Czwarty Raport IPCC: „Jeszcze nigdy nie zostało to powiedziane tak wyraźnie: nasza planeta umiera, a my, ludzie jesteśmy temu winni”; „Apokalipsa klimatyczna”; „Zostało nam jeszcze 13 lat“. Takie sformułowania są jednak niedopuszczalną nadinterpretacją, wypaczającą precyzyjną i głęboko przemyślaną retorykę Raportu IPCC. Nasza planeta ma się (na ogół) całkiem dobrze, choć rośnie liczba tych, którzy nie radzą sobie z klimatem.
Rys. 1 – Który redaktor wzgardzi chwytliwą okładką? – Sceptycy klimatyczni w ofensywie.
Z drugiej strony, na okładkach opiniotwórczych polskich tygodników o dużych nakładach – Rys. 1 – można było przeczytać w ostatnich latach: „Naukowcy ostrzegają przed wielkim ochłodzeniem. Nowa epoka lodowa”; „Będzie zimniej. Czy Globalne Ocieplenie to tylko chwyt biznesowy?”; a wreszcie „Globalne ogłupienie”. Skoro świadectwo ocieplenia jest powszechne, tym bardziej sensacyjna staje się wypowiedź sceptyka z tytułem naukowym, który kwestionuje wzrost temperatury. Czytelnicy mogą się czuć zdezorientowani. Ocieplenie, czy oziębienie? O co tutaj chodzi?
Nie wszyscy zgadzają się, co do kilku zasadniczych kwestii związanych ze zmianami klimatu, z oceną ich przyczyn i konsekwencji, a także z możliwościami przeciwdziałania im. Niewielka grupa sceptyków uważa, że klimat się nie ociepla. Wydawałoby się, że tutaj nie powinno być różnic poglądów – chodzi wszak o interpretację obiektywnych obserwacji temperatury. Rys. 2 przedstawia wyraźny i nasilający się wzrost średniej temperatury globalnej. Każdy rok obecnego wieku wpisywał się w obraz cieplejszego świata i należał do dziesiątki najcieplejszych lat w historii globalnych obserwacji (od 1850). Ocieplenie widać także na dziesiątkach tysięcy pojedynczych stacji obserwacyjnych. Analiza długiej i jednorodnej (ze względu na położenie nie podlegającej „obcym” wpływom) serii obserwacji na stacji meteorologicznej w Poczdamie pokazuje, że tempo wzrostu średniej temperatury rocznej podczas ostatnich 25 lat (0,55 oC na dekadę) było aż pięciokrotnie silniejsze niż w ciągu ostatnich 100 lat (0,11 oC na dekadę).
Rys. 2 Wzrost temperatury globalnej staje się coraz szybszy (IPCC, 2007).
Skąd więc różnice poglądów w tak obiektywnej kwestii, jak interpretacja tych samych serii obserwacji? Sceptycy twierdzą, że wzrost temperatury obserwujemy głównie wskutek postępującej urbanizacji. Istotnie, efekt tzw. miejskiej wyspy ciepła – wyższej temperatury nad dużymi organizmami miejskimi – jest realny, ale w ten sposób wytłumaczyć możemy tylko bardzo niewielką część obserwowanego ocieplenia. Jak pokazały badania, silna tendencja wzrostowa pozostanie nawet wtedy, jeśli rozważymy wyłącznie wyniki pomiarów temperatury z dala od miast.
Czynnikiem istotnie utrudniającym interpretację jest jednak nieregularność przebiegu ocieplenia. Na rosnący trend temperatury nakładają się silne naturalne, ale nieregularne, oscylacje. Ponadto, baza danych, potrzebnych do obliczenia temperatury globalnej też pozostawia sporo do życzenia. Liczba punktów pomiaru temperatury na świecie w roku 1860 była znacznie niższa niż np. w roku 1960, a więc oszacowania dawnej temperatury globalnej mają słabszą dokładność.
Istotną trudnością w naocznej interpretacji zmian temperatury przez szerszego odbiorcę jest trudność w dostępie do danych. Chciałoby się zobaczyć, jak zmieniała się temperatura np. w ciągu ostatnich dziesięcioleci na różnych stacjach polskich. Nie ma jednak regularnie aktualizowanego portalu internetowego, gdzie każdy chętny mógłby bezpłatnie uzyskać dostęp do danych obserwacyjnych i naocznie sprawdzić, czy długoletni przebieg temperatury na wybranych stacjach
w Polsce wykazuje widoczną tendencję. Jedyne, co można zrobić, to skorzystać z prowadzonej przez prof. Halinę Lorenc rubryki „Wiedza (dla wszystkich) / Klimatologia / Klasyfikacja termiczna miesięcy i roku” w portalu www.imgw.pl. Nie znajdziemy tam wprawdzie liczb (za dostęp do wartości liczbowych trzeba by IMGW zapłacić), ale są długie szeregi kolorowych pól, ilustrujących wielkości odchyleń średnich temperatur poszczególnych miesięcy od średniej wieloletniej. Okazuje się, że na stacji Warszawa-Okęcie, począwszy od kwietnia 2006 r., średnia miesięczna temperatura powietrza nie spadła poniżej zakresu wartości „normalnych” z wielolecia. Wystąpienie tak długiego okresu (do dziś: już 41 miesięcy), w którym żadnego miesiąca nie można było określić nawet jako „lekko chłodny” (nie mówiąc już o chłodnym, bardzo chłodnym, anormalnie chłodnym, czy ekstremalnie chłodnym), jest sytuacją bez precedensu w świetle długoletnich obserwacji.
Nie warto zatrzymywać się nad argumentami sceptyków, którzy wypatrują choć kilkudniowego „oziębienia” (kilka dni to nie klimat!) i z radością zacierają ręce, gdy następuje atak mrozów i śnieżyce. Uzasadniają (na łamach poważnego tygodnika), że klimat się oziębia, bo styczeń 2008 był zimniejszy od stycznia 2007. Jednak większość czytelników wie, że z porównania różnicy temperatury między dwoma konkretnymi miesiącami nie można wyciągać żadnych wniosków co do tendencji. Długookresowy wzrost temperatury zakłócają bowiem lokalne wzrosty i spadki. W naturze zjawisk atmosferycznych leży duża zmienność, toteż, pomimo tendencji do ocieplenia nadal mamy szansę (choć mniejszą niż kiedyś) na mroźną zimę czy chłodne lato.
Czy ocieplenie i towarzyszące mu zmiany klimatu są korzystne? Niektórzy sceptycy twierdzą, że tak, ale odnoszą się tylko do wybranych kwestii. Już zaadaptowaliśmy się do istniejącego klimatu i każda jego zmiana wymagałaby nowej adaptacji. Niektórych (np. ubogich mieszkańców krajów Trzeciego Świata, którzy dziś cierpią głód) nie będzie na to stać. W raportach IPCC uwzględnia się zarówno perspektywę lokalną (dostrzegając wygranych i przegranych) jak i globalną, gdzie próbuje się znaleźć oszacowania dla całego świata. Ociepleniu towarzyszą różne zmiany. Rośnie poziom mórz, topnieją lodowce, kurczy się pokrywa śnieżna. „Ciepłe” ekstrema pogodowe (np. fale upałów, „tropikalne” noce), a także ekstrema opadowe (zarówno susze jak i powodzie) stają się częstsze i silniejsze, a „zimne” ekstrema (np fale mrozów) – rzadsze i słabsze.
Chociaż kraje północne w sumie na ociepleniu skorzystają, są też takie, które stracą, a zagrożone jest nawet samo istnienie małych krajów wyspiarskich, jak Tuvalu czy Kiribati. Rolnictwo w Europie jest ograniczone temperaturą na północy, a dostępnością wody na południu, więc zmiany klimatu są dobre dla rolnictwa w Norwegii, gdzie rośnie temperatura, a wody jest dosyć i złe dla rolnictwa Grecji, gdzie w lecie rośnie temperatura, a maleją opady. Jednak nawet w Norwegii (której rolnictwo skorzysta) można znaleźć niekorzystne zmiany w innych sektorach – np. w ekosystemach borealnych. Zima, taka jak dawniej, z obfitym śniegiem i zamarzniętymi rzekami, obecnie zdarza się w Polsce rzadziej. Nie martwi to drogowców i kierowców, ale kto lubi jazdę na nartach i łyżwach, tęskni za śniegiem i lodem.
Pewna grupa sceptyków dostrzega ocieplenie i zgadza się, że jego niektóre skutki są niekorzystne. Uważa jednak, że ocieplenie nie jest spowodowane przez człowieka. Klimat ziemski ocieplał się i oziębiał już wiele razy, w sposób całkowicie naturalny, zanim pojawił się człowiek. Czy teraz jest inaczej?
Mechanizmami odpowiedzialnymi za zmiany klimatu są: wahania promieniowania słonecznego (aktywność Słońca); zmiana parametrów ruchu Ziemi wokół Słońca (cykle zmian mimośrodu eliptycznej orbity, precesji i kąta nachylenia osi do płaszczyzny ekliptyki); zmiana składu ziemskiej atmosfery (gazy, pyły i aerozole) i zmiana własności powierzchni Ziemi (współczynnik odbicia, retencja wodna). Człowiek nie ma wpływu na pierwsze dwa czynniki – Słońce i ziemską orbitę. Ma natomiast wpływ na dwa następne czynniki – skład ziemskiej atmosfery i własności powierzchni Ziemi. Spalając ogromne, i coraz większe, ilości paliw kopalnych i niszcząc lasy, człowiek spowodował wzrost stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze do poziomu, jakiego nie było od co najmniej 650 000 lat. Tak daleko w przeszłość sięgają bowiem najgłębsze odwierty lodowe, w których można ocenić skład pęcherzyków powietrza.
Rys. 3 ilustruje, że modele matematyczne mają już dokładność wystarczającą do odtworzenia zasadniczych cech przeszłego klimatu. Lokalne „górki” temperatury globalnej mogą być związane z wystąpieniem ciepłej fazy El Niño, a „dołki” – z czterema zaznaczonymi na Rys. 3 erupcjami wulkanów. Rekord globalnej temperatury padł w roku 1998, w odpowiedzi na bardzo silną fazę El Niño. W lecie 2009 rozpoczęło się nowe El Niño. Jeśli będzie dość silne i długotrwałe (nawet niekoniecznie aż tak, jak w latach 1997-1998), można oczekiwać nowego rekordu temperatury globalnej w roku 2010, bo w atmosferze nagromadziło się znacznie więcej gazów cieplarnianych.
Kolejne raporty Międzyrządowego Panelu d.s. Zmian Klimatu (IPCC), przygotowywane przez tysiące ekspertów z całego świata, głoszą od kilkunastu lat, używając coraz bardziej kategorycznych stwierdzeń, że globalne ocieplenie jest faktem, nie ulegającym wątpliwościom.
Świadectwo obserwacji jest coraz mocniejsze. Galopujące zmiany klimatu, za które w znacznej mierze odpowiedzialny jest człowiek, są poważnym zagrożeniem, a więc potrzebne jest przeciwdziałanie im. Opinie „głównego nurtu” są jednak podważane przez dobrze widocznych i słyszalnych „sceptyków klimatycznych”. Z uwagi na bardzo ograniczoną objętość niniejszego materiału używam dla uproszczenia liczby mnogiej „sceptycy”, choć takie zryczałtowane traktowanie nie jest fortunne, bo sceptyk sceptykowi nierówny.
Klimat istotnie wpływa na nasze życie i przez to bardzo nas interesuje. Dlatego tematyka zmian klimatu i ich skutków, adaptacji oraz polityki klimatycznej jest atrakcyjna medialnie. Motyw związany ze zmianami klimatu trafia czasem na okładkę tygodnika, czy też na czołówkę dziennika. Aby zachęcić do kupna czasopisma, przyciąga uwagę czymś niezwykłym. Może to być straszenie katastroficznymi wizjami zmian klimatu i ich skutków, albo – wręcz przeciwnie – kpiarstwo i lekceważenie. Przykładem pierwszej postawy są rewelacje niemieckich gazet z lutego 2007, przybliżające czytelnikom przyjęty właśnie Czwarty Raport IPCC: „Jeszcze nigdy nie zostało to powiedziane tak wyraźnie: nasza planeta umiera, a my, ludzie jesteśmy temu winni”; „Apokalipsa klimatyczna”; „Zostało nam jeszcze 13 lat“. Takie sformułowania są jednak niedopuszczalną nadinterpretacją, wypaczającą precyzyjną i głęboko przemyślaną retorykę Raportu IPCC. Nasza planeta ma się (na ogół) całkiem dobrze, choć rośnie liczba tych, którzy nie radzą sobie z klimatem.
Rys. 1 – Który redaktor wzgardzi chwytliwą okładką? – Sceptycy klimatyczni w ofensywie.
Z drugiej strony, na okładkach opiniotwórczych polskich tygodników o dużych nakładach – Rys. 1 – można było przeczytać w ostatnich latach: „Naukowcy ostrzegają przed wielkim ochłodzeniem. Nowa epoka lodowa”; „Będzie zimniej. Czy Globalne Ocieplenie to tylko chwyt biznesowy?”; a wreszcie „Globalne ogłupienie”. Skoro świadectwo ocieplenia jest powszechne, tym bardziej sensacyjna staje się wypowiedź sceptyka z tytułem naukowym, który kwestionuje wzrost temperatury. Czytelnicy mogą się czuć zdezorientowani. Ocieplenie, czy oziębienie? O co tutaj chodzi?
Nie wszyscy zgadzają się, co do kilku zasadniczych kwestii związanych ze zmianami klimatu, z oceną ich przyczyn i konsekwencji, a także z możliwościami przeciwdziałania im. Niewielka grupa sceptyków uważa, że klimat się nie ociepla. Wydawałoby się, że tutaj nie powinno być różnic poglądów – chodzi wszak o interpretację obiektywnych obserwacji temperatury. Rys. 2 przedstawia wyraźny i nasilający się wzrost średniej temperatury globalnej. Każdy rok obecnego wieku wpisywał się w obraz cieplejszego świata i należał do dziesiątki najcieplejszych lat w historii globalnych obserwacji (od 1850). Ocieplenie widać także na dziesiątkach tysięcy pojedynczych stacji obserwacyjnych. Analiza długiej i jednorodnej (ze względu na położenie nie podlegającej „obcym” wpływom) serii obserwacji na stacji meteorologicznej w Poczdamie pokazuje, że tempo wzrostu średniej temperatury rocznej podczas ostatnich 25 lat (0,55 oC na dekadę) było aż pięciokrotnie silniejsze niż w ciągu ostatnich 100 lat (0,11 oC na dekadę).
Rys. 2 Wzrost temperatury globalnej staje się coraz szybszy (IPCC, 2007).
Skąd więc różnice poglądów w tak obiektywnej kwestii, jak interpretacja tych samych serii obserwacji? Sceptycy twierdzą, że wzrost temperatury obserwujemy głównie wskutek postępującej urbanizacji. Istotnie, efekt tzw. miejskiej wyspy ciepła – wyższej temperatury nad dużymi organizmami miejskimi – jest realny, ale w ten sposób wytłumaczyć możemy tylko bardzo niewielką część obserwowanego ocieplenia. Jak pokazały badania, silna tendencja wzrostowa pozostanie nawet wtedy, jeśli rozważymy wyłącznie wyniki pomiarów temperatury z dala od miast.
Czynnikiem istotnie utrudniającym interpretację jest jednak nieregularność przebiegu ocieplenia. Na rosnący trend temperatury nakładają się silne naturalne, ale nieregularne, oscylacje. Ponadto, baza danych, potrzebnych do obliczenia temperatury globalnej też pozostawia sporo do życzenia. Liczba punktów pomiaru temperatury na świecie w roku 1860 była znacznie niższa niż np. w roku 1960, a więc oszacowania dawnej temperatury globalnej mają słabszą dokładność.
Istotną trudnością w naocznej interpretacji zmian temperatury przez szerszego odbiorcę jest trudność w dostępie do danych. Chciałoby się zobaczyć, jak zmieniała się temperatura np. w ciągu ostatnich dziesięcioleci na różnych stacjach polskich. Nie ma jednak regularnie aktualizowanego portalu internetowego, gdzie każdy chętny mógłby bezpłatnie uzyskać dostęp do danych obserwacyjnych i naocznie sprawdzić, czy długoletni przebieg temperatury na wybranych stacjach
w Polsce wykazuje widoczną tendencję. Jedyne, co można zrobić, to skorzystać z prowadzonej przez prof. Halinę Lorenc rubryki „Wiedza (dla wszystkich) / Klimatologia / Klasyfikacja termiczna miesięcy i roku” w portalu www.imgw.pl. Nie znajdziemy tam wprawdzie liczb (za dostęp do wartości liczbowych trzeba by IMGW zapłacić), ale są długie szeregi kolorowych pól, ilustrujących wielkości odchyleń średnich temperatur poszczególnych miesięcy od średniej wieloletniej. Okazuje się, że na stacji Warszawa-Okęcie, począwszy od kwietnia 2006 r., średnia miesięczna temperatura powietrza nie spadła poniżej zakresu wartości „normalnych” z wielolecia. Wystąpienie tak długiego okresu (do dziś: już 41 miesięcy), w którym żadnego miesiąca nie można było określić nawet jako „lekko chłodny” (nie mówiąc już o chłodnym, bardzo chłodnym, anormalnie chłodnym, czy ekstremalnie chłodnym), jest sytuacją bez precedensu w świetle długoletnich obserwacji.
Nie warto zatrzymywać się nad argumentami sceptyków, którzy wypatrują choć kilkudniowego „oziębienia” (kilka dni to nie klimat!) i z radością zacierają ręce, gdy następuje atak mrozów i śnieżyce. Uzasadniają (na łamach poważnego tygodnika), że klimat się oziębia, bo styczeń 2008 był zimniejszy od stycznia 2007. Jednak większość czytelników wie, że z porównania różnicy temperatury między dwoma konkretnymi miesiącami nie można wyciągać żadnych wniosków co do tendencji. Długookresowy wzrost temperatury zakłócają bowiem lokalne wzrosty i spadki. W naturze zjawisk atmosferycznych leży duża zmienność, toteż, pomimo tendencji do ocieplenia nadal mamy szansę (choć mniejszą niż kiedyś) na mroźną zimę czy chłodne lato.
Czy ocieplenie i towarzyszące mu zmiany klimatu są korzystne? Niektórzy sceptycy twierdzą, że tak, ale odnoszą się tylko do wybranych kwestii. Już zaadaptowaliśmy się do istniejącego klimatu i każda jego zmiana wymagałaby nowej adaptacji. Niektórych (np. ubogich mieszkańców krajów Trzeciego Świata, którzy dziś cierpią głód) nie będzie na to stać. W raportach IPCC uwzględnia się zarówno perspektywę lokalną (dostrzegając wygranych i przegranych) jak i globalną, gdzie próbuje się znaleźć oszacowania dla całego świata. Ociepleniu towarzyszą różne zmiany. Rośnie poziom mórz, topnieją lodowce, kurczy się pokrywa śnieżna. „Ciepłe” ekstrema pogodowe (np. fale upałów, „tropikalne” noce), a także ekstrema opadowe (zarówno susze jak i powodzie) stają się częstsze i silniejsze, a „zimne” ekstrema (np fale mrozów) – rzadsze i słabsze.
Chociaż kraje północne w sumie na ociepleniu skorzystają, są też takie, które stracą, a zagrożone jest nawet samo istnienie małych krajów wyspiarskich, jak Tuvalu czy Kiribati. Rolnictwo w Europie jest ograniczone temperaturą na północy, a dostępnością wody na południu, więc zmiany klimatu są dobre dla rolnictwa w Norwegii, gdzie rośnie temperatura, a wody jest dosyć i złe dla rolnictwa Grecji, gdzie w lecie rośnie temperatura, a maleją opady. Jednak nawet w Norwegii (której rolnictwo skorzysta) można znaleźć niekorzystne zmiany w innych sektorach – np. w ekosystemach borealnych. Zima, taka jak dawniej, z obfitym śniegiem i zamarzniętymi rzekami, obecnie zdarza się w Polsce rzadziej. Nie martwi to drogowców i kierowców, ale kto lubi jazdę na nartach i łyżwach, tęskni za śniegiem i lodem.
Pewna grupa sceptyków dostrzega ocieplenie i zgadza się, że jego niektóre skutki są niekorzystne. Uważa jednak, że ocieplenie nie jest spowodowane przez człowieka. Klimat ziemski ocieplał się i oziębiał już wiele razy, w sposób całkowicie naturalny, zanim pojawił się człowiek. Czy teraz jest inaczej?
Mechanizmami odpowiedzialnymi za zmiany klimatu są: wahania promieniowania słonecznego (aktywność Słońca); zmiana parametrów ruchu Ziemi wokół Słońca (cykle zmian mimośrodu eliptycznej orbity, precesji i kąta nachylenia osi do płaszczyzny ekliptyki); zmiana składu ziemskiej atmosfery (gazy, pyły i aerozole) i zmiana własności powierzchni Ziemi (współczynnik odbicia, retencja wodna). Człowiek nie ma wpływu na pierwsze dwa czynniki – Słońce i ziemską orbitę. Ma natomiast wpływ na dwa następne czynniki – skład ziemskiej atmosfery i własności powierzchni Ziemi. Spalając ogromne, i coraz większe, ilości paliw kopalnych i niszcząc lasy, człowiek spowodował wzrost stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze do poziomu, jakiego nie było od co najmniej 650 000 lat. Tak daleko w przeszłość sięgają bowiem najgłębsze odwierty lodowe, w których można ocenić skład pęcherzyków powietrza.
Rys. 3 ilustruje, że modele matematyczne mają już dokładność wystarczającą do odtworzenia zasadniczych cech przeszłego klimatu. Lokalne „górki” temperatury globalnej mogą być związane z wystąpieniem ciepłej fazy El Niño, a „dołki” – z czterema zaznaczonymi na Rys. 3 erupcjami wulkanów. Rekord globalnej temperatury padł w roku 1998, w odpowiedzi na bardzo silną fazę El Niño. W lecie 2009 rozpoczęło się nowe El Niño. Jeśli będzie dość silne i długotrwałe (nawet niekoniecznie aż tak, jak w latach 1997-1998), można oczekiwać nowego rekordu temperatury globalnej w roku 2010, bo w atmosferze nagromadziło się znacznie więcej gazów cieplarnianych.
Rys. 3
Porównanie przebiegu temperatury w XX wieku na podstawie obserwacji i modelowania matematycznego. Modele klimatyczne potrafią odtworzyć zaobserwowany klimat tylko wtedy, gdy przyjmuje się wpływ człowieka na stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze. Gdyby działały tylko czynniki naturalne, ocieplenia nie powinno być. (IPCC, 2007)
Porównanie przebiegu temperatury w XX wieku na podstawie obserwacji i modelowania matematycznego. Modele klimatyczne potrafią odtworzyć zaobserwowany klimat tylko wtedy, gdy przyjmuje się wpływ człowieka na stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze. Gdyby działały tylko czynniki naturalne, ocieplenia nie powinno być. (IPCC, 2007)
Rys. 3 pokazuje jednak również, że dokładność modeli w szczegółowym odtwarzaniu przeszłości jest jeszcze, mimo postępu, daleka od zadowalającej. Sceptycy klimatyczni obnażają więc niedoskonałości modeli matematycznych klimatu. Łatwo jednak krytykować słabsze punkty rozpoznania zmian klimatu i ich konsekwencji, a znacznie trudniej wyjaśnić zaobserwowane zjawiska inaczej, niż za pomocą spotęgowania efektu cieplarnianego. W tej chwili nie istnieje poważny alternatywny sposób wyjaśnienia ocieplenia. Szczególną pożywką dla sceptycyzmu są modelowe projekcje na przyszłość. Skoro modele nie radzą sobie z dokładnym odtworzeniem przeszłości, czy możemy wierzyć w uzyskane wyniki modelowania, dotyczące przyszłości? Na sprawdzenie tego, czy długookresowe projekcje okażą się trafione, trzeba będzie czekać dziesięciolecia.
Czy da się przeciwdziałać ociepleniu i czy warto to robić już teraz? Niektórzy odpowiadają negatywnie. Skoro jednak intensyfikacja efektu cieplarnianego przez wzrost emisji dwutlenku węgla, metanu i podtlenku azotu oraz wylesienie (zmniejszenie możliwości wiązania CO2 przez roślinność) powoduje ocieplenie, to redukując emisje i zwiększając zalesianie, jesteśmy w stanie osłabić wzrost temperatury. Żadną miarą nie da się jednak zapobiec zmianom klimatu w ciągu krótkiego czasu – kilku lat, czy nawet kilku dziesięcioleci. Nie można zmienić ruchu rozpędzonej i bezwładnej machiny klimatycznej. Liderem polityki klimatycznej jest Unia Europejska, która stawia za cel utrzymanie w ryzach wzrostu średniej temperatury globalnej poniżej wartości 2°C w stosunku do temperatury sprzed epoki przemysłowej. W tym celu Unia postanowiła zredukować u siebie emisje gazów cieplarnianych o przynajmniej 20% do 2020r. w porównaniu do poziomu roku 1990. Do roku 2020 co najmniej 20% energii powinno pochodzić ze źródeł odnawialnych.
Jednak, nawet, jeśli uznajemy potrzebę ochrony klimatu, z uwagi na istniejącą niepewność, możemy preferować niepodejmowanie działań i czekanie, aż zbierze się jeszcze silniejszy i jeszcze bardziej przekonujący materiał dowodowy. Z tym, że opóźnienie rozpoczęcia przeciwdziałania ociepleniu może spowodować, że nie da się uniknąć poważnych, negatywnych skutków.
W nauce istnieje pluralizm, więc konkurują ze sobą różne hipotezy, których część zostaje odrzucona w świetle narastającego świadectwa faktów. Konieczne jest uwzględnienie jak najpełniejszego materiału dowodowego. Poprzez podejście selektywne – wybór tylko „pasujących” argumentów i pominięcie tych, które nie pasują - można „udowodnić” dowolną tezę. Dopiero krytyczna wymiana myśli i poddawanie w wątpliwość koncepcji prowadzą do postępu.
Potrzebna jest pokora i uznanie istnienia znacznych niepewności. Dotyczy to zarówno sceptyków jak i ekspertów „głównego nurtu”. Jak powinna, w obliczu głębokich niepewności, zachować się nauka? Jedna możliwość to stwierdzenie – „Niepewność jest przeogromna. Umywam ręce. Chcę być daleko od tego”. Ale wtedy wchodzi do gry „nawiedzony”, stając się ulubieńcem mediów i zajmując pustkę informacyjną swoim szalbierstwem. Czyż nie jest bardziej racjonalna odpowiedź: “Nie ma całkowitej pewności, ale w świetle obecnie istniejącego materiału dowodowego, wygląda na to, że...”. Potrzebna jest wyważona synteza wyników aktualnych badań naukowych, w oparciu o świadectwo obserwacji i modelowanie, z oszacowaniem, na ile to możliwe, elementów niepewności. Tak tworzone są raporty Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC).
Dlaczego sceptycy na ogół mało publikują w znanych czasopismach naukowych? Odpowiedź jest prosta. Jeśli wnioski nie mają poparcia w obiektywnych faktach, za radą recenzentów prace trafiają do kosza, a nie do druku. Sceptycy wymyślili więc koncepcję międzynarodowej konspiracji, która wpisuje się w spiskową teorię dziejów i przemawia do dość licznej części polskiego społeczeństwa, której podobał się pomysł tropienia (podobno wszechobecnego) układu. W obszarze zmian klimatu spisek, powiązany z układem redaktorów, recenzentów i Bóg wie, kogo jeszcze, nie dopuszcza do opublikowania pewnych „wyników” naukowych w recenzowanych czasopismach naukowych. Dlatego potrzebny jest drugi obieg – czasopisma „klubowe”, bez recenzji (względnie z entuzjastycznymi recenzjami innych „klubowiczów”) lub popularne dzienniki i tygodniki, gdzie mało kompetentny w temacie redaktor sam podejmuje decyzję o „chwytliwej” publikacji. Nadchodzi zimno – wieszczą sceptycy klimatyczni od kilkunastu lat. Ale jakoś nie nadeszło – każdy rok po 1996 należał do 20 najcieplejszych w historii globalnych obserwacji.
W miarę wzrostu świadectwa ocieplenia oraz poprawy zrozumienia jego przyczyn i skutków, wielu sceptyków zmienia jednak racjonalnie postawę.
Zbigniew W. Kundzewicz jest profesorem nauk o Ziemi, koordynował prace nad rozdziałem Trzeciego Raportu IPCC, poświęconym konsekwencjom zmian klimatu w Europie. Jest kierownikiem Pracowni Klimatu i Zasobów Wodnych Zakładu Badań Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN w Poznaniu, a także zespołu badawczego zasobów wodnych w Instytucie Badania Konsekwencji Zmian Klimatu w Poczdamie. Jest jednym z ekspertów Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu. Jego zainteresowania to ekstrema hydrologiczne, hydrologia systemowa, klimat i woda, zasoby wodne dla zrównoważonego rozwoju.