Nauka o klimacie
Stężenie CO2 w atmosferze przekroczyło 400 ppm
2016-10-14Do tej pory, zazwyczaj we wrześniu, stężenie CO2 w atmosferze spadało do najniższego poziomu w stosunku do wartości średniorocznej.
Kluczowym wyrażeniem w poprzednim zdaniu jest "do tej pory".
Dlaczego? We wrześniu bieżącego roku pomiary dokonane przez obserwatorium atmosferyczne zlokalizowane na hawajskim wulkanie Mauna Loa pokazały, że stężenie dwutlenku węgla w atmosferze przekroczyło 400 cząsteczek na milion innych cząsteczek. Powyżej? Dokładnie 401,03 ppm (ang. parts per million) i jest to nowy światowy rekord (niestety).
Stężenie CO2 mierzy się właśnie tutaj, czyli w Mauna Loa Observatory / Źródło: esrl.noaa.gov
Stężenie CO2 ciągle rośnie
Dokładne pomiary zawartości najważniejszego gazu cieplarnianego w atmosferze prowadzone są już od dawna, bo od roku 1958. Właśnie wtedy rozpoczęło swoją działalność wspomniane wcześniej Mauna Loa Observatory. Pierwsze pomiary wskazywały stężenie CO2 na poziomie zaledwie 315 ppm. Łącznie, od czasów rewolucji przemysłowej, zawartość dwutlenku węgla w atmosferze wzrosła o ponad 40%.
Wykres przedstawiający stężenie CO2 w atmosferze w latach 1958-2015 / Źródło: NOAA Climate.gov
Jak sami widzicie, w ciągu roku stężenie CO2 waha się ze względu na pory roku (fioletowa linia). Na półkuli północnej stężenie jest wyższe zimą, kiedy wegetacja roślin praktycznie ustaje i nie pobierają one dwutlenku węgla z powietrza. Za to latem trend się odwraca i stężenie CO2 spada, bo przecież rośliny do wzrostu potrzebują CO2, więc pochłaniają ten gaz z otoczenia. Niepokojąco jednak wygląda to, że wartości na wykresie cały czas rosną.
Rok 2015 był rekordowy
Równie ciekawy (i dający do myślenia) jest kolejny wykres, który obrazuje, w jakim stopniu postępuje wzrost koncentracji dwutlenku węgla w powietrzu z roku na rok. Wartości reprezentują sumę CO2 dodanego lub usuniętego z atmosfery w ciągu roku zarówno poprzez działalność człowieka, jak i naturalne procesy (wulkany, pożary, itp.).
Stężenie CO2 pokazane jako roczny wzrost w stosunku do roku poprzedniego / Źródło: NOAA Climate.gov
W latach 60-tych ubiegłego wieku był to mniej więcej niecały 1 ppm na rok. Ale z biegiem lat i z coraz większą ilością CO2 emitowanego przez ludzkość, wzrost był coraz większy. W pierwszej dekadzie obecnego stulecia były to już średnio 2 ppm rocznie.
Poprzedni roczny rekord wzrostu stężenia CO2 (o 2,93 ppm) odnotowano w 1998 roku. Wartość ta była związana z wyjątkowo silnym w tamtym czasie zjawiskiem El Niño. Ale w ubiegłym roku rekord został pobity, bo wzrost pomiędzy 31 grudnia 2013 a 1 stycznia 2015 wyniósł 3,05 ppm. Tym razem też mieliśmy do czynienia z klimatycznym dzieciątkiem hulającym po Pacyfiku (choć nie rekordowym), ale resztę dołożyliśmy już sami, bo przecież emisje gazów cieplarnianych rosną z roku na rok.
Przyczyniło się to z kolei do kolejnego niechlubnego rekordu. Otóż po zbadaniu całorocznych wyników z Mauna Loa okazało się, że średnie stężenie CO2 w ziemskiej atmosferze w całym 2015 roku wyniosło 400,8 ppm. Wcześniej zawsze byliśmy poniżej takiej wartości.
400 ppm to dużo czy mało?
Biorąc pod uwagę fakt, że przed rewolucją przemysłową stężenie CO2 wynosiło tylko 280 ppm, teraz mamy o 42% więcej dwutlenku węgla w atmosferze. Wahania koncentracji CO2 były "obserwowane" w ciągu ostatnich epok lodowcowych od ok. 180 ppm do ok. 280 ppm w okresach interglacjału. Dzisiejszy trend wzrostu jest ponad 100 razy szybszy niż wzrost z okresu po zakończeniu ostatniej epoki lodowcowej. Widać to dokładnie na poniższym wykresie.
Tak wyglądało stężenie CO2 w atmosferze na przestrzeni ostatnich 400 tys. lat / Źródło: NASA
Czy jest szansa, że uda się jeszcze kiedyś zejść poniżej poziomu 400 ppm? Hmm, szansa pewnie jest. Pytanie tylko, czy będziemy w stanie do tego doprowadzić. No cóż, musimy do tego doprowadzić. Naukowcy stwierdzili, że graniczną wartością dla stężenia CO2 będzie 450 ppm, która odpowiada wzrostowi średniej temperatury Ziemi o ponad 2°C. Po przekroczeniu tych wartości będzie nam bardzo ciężko odwrócić niekorzystny trend, a przede wszystkim będziemy musieli się coraz częściej mierzyć ze wszystkimi skutkami zmian klimatycznych jakie można sobie wyobrazić i to w dodatku o większej sile.
Mamy do dyspozycji cały pakiet działań związanych z ograniczeniem emisji CO2, chociażby ratyfikowane już przez wymaganą liczbę sygnatariuszy Porozumienie z Paryża, czy wciąż rozwijającą się energetykę odnawialną. Do tego spore pole do manewrów daje efektywność energetyczna (zarówno w budownictwie, jak i ta technologiczna), a także ruszająca z piskiem elektromobilność.
W długiej perspektywie czasowej wszystkie działania powinny przynieść efekt w postaci obniżenia poziomu dwutlenku węgla. O ile? Tego jeszcze nie wiemy. Wiemy za to, że nawet jeśli już dziś zatkalibyśmy wszystkie kominy i rury wydechowe, a potem jeszcze w jakiś magiczny sposób zaprzestalibyśmy emitować jakiekolwiek gazy cieplarniane, to i tak przez kolejnych dziesięcioleci będą one niekorzystnie wpływały na klimat. To dlatego, że ciepło z podgrzewającej się atmosfery gromadzi się w oceanach, a one mają dłuuugą pamięć, więc nawet jak na lądach zrobi się chłodniej, oceany wciąż będą oddawały zgromadzone wcześniej ciepło i tym samym emitowały ciepło do atmosfery. Może więc ratunkiem będzie pozbycie się każdej cząstki CO2 z powietrza? O tym napiszemy innym razem.
Źródło: Green Projects – eko-scytujący blog o ekologii, ochronie środowiska i byciu eko
Na podstawie: Climate Central, Think Progress, Mauna Loa Observatory, NOAA Climate.gov, NASA