Nauka o klimacie


Metan i przekleństwa

2014-08-18
galeria
W wyjątkowo dosadny sposób naukowcy komentują procesy, jakie zachodzą właśnie na dnie Oceanu Arktycznego.

Niedawne badania naukowców z Uniwersytetu Sztokholmskiego potwierdzają, że problem emisji metanu z hydratów (klatratów) spoczywających na dnie Oceanu Arktycznego jest coraz poważniejszy. Ekspedycja badawcza SWERUS-C3 przy użyciu lodołamacza Oden zaobserwowała pióropusze metanu wydobywającego się z dna Morza Łaptiewów, które obecne jest wolne od lodu. To niepokojące zjawisko, gdyż proces ten jest bezpośrednim następstwem postępującego globalnego ocieplenia.

Naukowcy są zdania, że metanowe bąble, uwalniające metan do atmosfery, to rezultat coraz cieplejszych wód Oceanu Arktycznego. Pokrywa lodowa w Arktyce jest dziś o ponad milion kilometrów kwadratowych mniejsza niż pod koniec XX wieku. Lód szybciej topnieje, a wody morskie szybciej się nagrzewają. W następstwie tego nagrzewa się też płytko położone dno oceaniczne, co powoduje rozmarzanie hydratów metanu. Wraz z nadejściem nocy polarnej metan będzie się gromadzić nad Oceanem Arktycznym, by wiosną i latem stopniowo przemieniać się w trwały dwutlenek węgla. Inne wyniki badań pokazują, że proces nagrzewanie się głębokich wód i tym samym dna oceanicznego odbywa się za pośrednictwem atlantyckiego Prądu Zatokowego. Atlantyk, jak i inne oceany i morza na świecie nagrzewa się z powodu postępującego globalnego ocieplenia. Ciepło trafia do Oceanu Arktycznego, co również skutkuje destabilizowaniem się pokładów hydratów metanu. Ostatnie pomiary z początku sierpnia pokazują, że stężenie metanu w Arktyce wzrosło do 2,5 ppm (średnia światowa to 1,7 ppm). Ilość metanu w ziemskiej atmosferze w stosunku do ery przedprzemysłowej wzrosła ponad 3-krotnie.

Dotychczas wielu naukowców miało nadzieję, że uwalniający się z dna oceanicznego metan nie trafi do atmosfery, gdyż zostanie po drodze pochłonięty przez bakterie. O ile jednak proces ten może być skuteczny przy powolnym ulatnianiu się metanu, to już nie przy jego intensywnym wyzwalaniu się.

Jason Box, światowej sławy klimatolog i glacjolog, na bieżąco śledzący postępy ekspedycji SWERUS-C3, dosadnie skomentował wyniki badań, stwierdzając: „Jeśli choćby część węgla z dna Oceanu Arktycznego wyzwoli się do atmosfery, to mamy prze..bane”. Rzadko się zdarza, by tak szanowani naukowcy używali tak dosadnych określeń komentując wyniki pomiarów. W tym przypadku można to jednak uznać za całkiem uzasadnione.

Symulacja destabilizacji i uwolnienia z dna Oceanu Arktycznego jedynie 5% hydratów metanu (czyli 50 GtC), gdyby nastąpiła w latach 2015-2025 (przy czym autorzy symulacji nie twierdzą, że nastąpi to w tym okresie, ustalili jedynie taki okres dla oszacowania następstw takiego zdarzenia) może przełożyć się na straty rzędu 10 000-200 000 miliardów dolarów, z najbardziej prawdopodobną wartością 60 000 mld dolarów (Whiteman 2013). Ta ostatnia kwota jest porównywalna z rocznym PKB wszystkich krajów świata, wynoszącym 70 000 mld dolarów. A byłaby to tylko przygrywka to tego, co przyniesie dalsza intensywna, masowa destabilizacja podmorskich złóż hydratów.

Jesteśmy teraz w okresie ogromnych zmian, których większość ludzi nie dostrzega. Naukowcy, którzy oskarżani są o panikarstwo, muszą o tym informować, że klimat się zmienia i jest to wina ludzi. W naturze ludzkiej niestety leży to, by nie przejmować się i ignorować problem, bo zakłóca to nasz spokój. Chowanie głowy w piasek pomaga zapomnieć o problemie i swoim przyczynku do niego, nie rozwiązuje go jednak.

 

źródło: Ziemia na Rozdrożu
ziemianarozdrozu.pl