Nauka o klimacie
Hydrolog: czekają nas lata bardzo suche i bardzo mokre
2015-09-14– Tegoroczna susza nie jest zjawiskiem ekstremalnym, podobne zjawiska występują co kilka, kilkanaście lat. W Polsce takie suche okresy występowały w latach 50. XX wieku, na początku lat 90. i w pojedynczych latach w XXI wieku. Natomiast postęp cywilizacyjny powoduje, że z tej wody trochę inaczej korzystamy. […] Dzisiaj ilość wody zużywanej w domach jest zdecydowanie większa [...] Dlatego brak wody doskwiera nam bardziej, natomiast przyrodniczo zjawisko nie jest intensywniejsze niż kiedyś – powiedział PAP hydrolog dr Damian Absalon z Uniwersytetu Śląskiego.
W Polsce największe opady deszczu mamy nie jesienią, jak wydaje się przeciętnemu zjadaczowi chleba, ale w lipcu i sierpniu.
– Jeżeli te miesiące są standardowe, to opady w górach sięgają od 80 mm do ponad 100 mm. Czasem trafi się jednak taki suchy lipiec i sierpień, jak teraz. Dodatkowo przy suchej wiośnie i suchym lecie pojawia się głęboka niżówka na rzekach i występuje susza hydrologiczna. Skutki takiej suszy są obserwowane również w kolejnym roku, bo obniża się zwierciadło wód podziemnych. Jeżeli jeszcze zima nie nadrobi śniegiem, to mamy problem – wyjaśnia rozmówca PAP.
W tym roku, w niektórych miejscach mamy już do czynienia z suszą hydrologiczną. Jej objawy to obniżony stan wody w rzekach, obniżony stan wód podziemnych, wysychające źródła w górach.
– W górach sytuację uspokoiłby spokojny teraz opad deszczu trwający od tygodnia do dziesięciu dni. Na południu Europy pojawiają się niże i jeśli zaciągnie nam wilgotnym powietrzem, to jest szansa na poprawę. Oczywiście wtedy część wody z gór odpłynie i napełni zbiorniki retencyjne. Natomiast sytuacji w Wielkopolsce czy na Kujawach już nie poprawi – zaznacza dr Absalon.
Patrząc na wieloletnie dane, najmniej opadów mają właśnie Kujawy, bo leżą w tzw. cieniu opadowym wzgórz morenowych. Wilgotne powietrze napływające znad Morza Północnego czy Bałtyku przynosi opady przede wszystkim po stronie wybrzeża, omijając Kujawy znajdujące się po drugiej stronie pasa wzniesień morenowych.
– Tam skutki ekstremalnych zjawisk odczuwa się najszybciej i najmocniej. To w dodatku obszary o bardzo dobrych glebach, nazywane spichlerzem Polski, więc najbardziej cierpi na tym rolnictwo – przypomina hydrolog.
Jednocześnie Polska ma zdecydowanie mniej wody niż Europa Zachodnia. Jej ilość zależy w dużej mierze od opadów. Polska średnia oscyluje w okolicach 550–650 mm rocznie. Jest też bardzo zróżnicowana przestrzennie. W górach mamy opady rzędu tysiąca milimetrów rocznie, a są też miejsca np. na Kujawach, gdzie wynoszą one około 500 mm, a nawet mniej.
– Klimatolodzy mówią o „ekstremalizacji” klimatu. Jeżeli ich prognozy się potwierdzą, to w przyszłości możemy spodziewać się lat bardzo suchych, ale też bardzo mokrych. Nie bez znaczenia jest też zjawisko El Nino. Rozwija się ono na Pacyfiku i teoretycznie nie powinno mieć wpływu na zjawiska meteorologiczne w Europie, ale mimo wszystko ma. Zdaniem niektórych, ostatnie silne El Nino w 1997 roku spowodowało powódź m.in. we Wrocławiu. Rozwijające się teraz El Nino jest podobne do tamtego. Jeżeli rzeczywiście okaże się tak groźne, to niewykluczone, że kolejny rok będzie bardzo mokry. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale możemy mieć wtedy z kolei problem powodzi – mówi dr Absalon.
Jego zdaniem, jeżeli potwierdzą się prognozy o radykalizacji klimatu, to nie unikniemy rozbudowy systemu zbiorników retencyjnych.
– Nie chodzi o to, byśmy budowali wielkie zapory. Powinny zostać zrealizowane – rozpisane kiedyś – programy małej retencji. Zbiornik retencyjny działa w ten sposób, że jeżeli spodziewamy się powodzi, to go opróżniamy i czekamy na falę powodziową, natomiast jeżeli mamy do czynienia z suszą, to możemy tę wodę spokojnie ze zbiornika dawkować. Nikt niczego lepszego nie wymyślił. To są najlepsze systemy, które pozwalają nam reagować na powódź, jak i na suszę – przekonuje dr Absalon.
Za: PAP – Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska. Opracowanie, tytuł i lead: Marta Śmigrowska