Nauka o klimacie


Czy Polaków obchodzi klimat

2014-06-30
galeria
Ekolodzy myślą o zmianach klimatycznych, jako o kwestii moralnej. Tymczasem większość ludzi tak na to nie patrzy. W końcu nikt nie wsiada do samochodu, żeby pozatruwać trochę środowisko – mówi Adrian Wójcik z Pracowni Badań Środowiskowych UW w rozmowie z publicystą "Zielonych Wiadomości" Bartłomiejem Kozkiem.

Bartłomiej Kozek: Badałeś wiedzę oraz postawy Polek i Polaków wobec zmian klimatu. Okazało się, że zdecydowana większość z nich zgadza się z tym, że są one faktem i że spowodowane są przez człowieka. Jak duże są to proporcje i czy jak kształtują się one w zależności od płci, miejsca zamieszkania czy dochodu?

Adrian Wójcik: W listopadzie 2013 r., a więc tuż przed szczytem klimatycznym w Warszawie, zrobiono równolegle dwa badania. Pierwsze, za które byłem bezpośrednio odpowiedzialny, było przeprowadzone na 800-osobowej próbie młodych Polaków, osób, których bezpośrednio dotkną zmiany klimatyczne. Drugie badanie prowadzone było równolegle na reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków ze specjalnie dodaną nadreprezentacją Śląska.

Niezależnie od siebie obydwa badania wskazują, że Polacy najczęściej uważają, że zmiany klimatyczne są powodowane jednocześnie działalnością człowieka oraz zmianami naturalnymi. Jest o tym przekonanych 56% dorosłych i 66% młodych Polaków. W to, że zmiany klimatyczne są spowodowane wyłącznie działalnością człowieka, wierzy 31% osób dorosłych i 23% młodych Polaków. W końcu najmniej liczną grupę stanowią osoby, które uważają, że zmiany klimatyczne są powodowane wyłącznie przyczynami naturalnymi. Tak sądzi 12% dorosłych i 10,5% młodych Polaków.

To zupełnie inny obraz od tego, jaki można zobaczyć w Internecie.

Istotnie. Jeżeli przyjrzymy się dyskusjom, jakie toczą się pod dowolnym artykułem na temat zmian klimatycznych, to głosy będą – w najlepszym razie – dzielić się pół na pół. Będziemy mieć bardzo mocne głosy negacjonistów zmian klimatycznych oraz osób uznających zmiany klimatyczne. To też pokazuje, dlaczego nie warto wyrabiać sobie opinii o społeczeństwie na podstawie lektury internetowych forów.

Jak rozkładają się te opinie wśród różnych grup społecznych?

W większości wypadków te proporcje są ułożone mniej więcej po równo. Można tylko zauważyć, że wśród osób, które uważają, że zmiany klimatyczne wynikają przede wszystkim z przyczyn naturalnych, jest nieco więcej mężczyzn oraz osób z wykształceniem podstawowym, ale to nie są jakieś bardzo duże różnice.

Warto dodać jedną rzecz już nie o klimacie, ale o poparciu dla różnych źródeł energetyki. Zarówno w badaniu młodych Polaków, jak i całej dorosłej populacji, respondenci zdecydowanie popierali działania mające na celu racjonalizację i oszczędzanie energii, jak również inwestowanie w odnawialne źródła energii. O wiele niższe było poparcie dla dotowania energetyki węglowej, opartej na gazie konwencjonalnym czy łupkowym. Nawet na Śląsku największe poparcie było wyrażone właśnie wobec dotowania energetyki odnawialnej i ten poziom poparcia nie odróżniał Śląska od reszty Polski. Chociaż należy uczciwie przyznać, że Ślązacy nieco bardziej popierają dotowanie i inwestycje w energię węglową.

Skąd osoby podzielające przekonanie o odpowiedzialności człowieka za ocieplanie się globalnego klimatu czerpią swoją wiedzę? Gdyby słuchały polskich polityków albo czerpały ją z części tradycyjnych mediów mogłyby odnieść wrażenie, że nie istnieje konsensus naukowy w tej sprawie…

Takiego pytania o źródło informacji o klimacie akurat nie zadaliśmy w naszych badaniach, ale skądinąd wiemy, że są to źródła bardzo klasyczne. Największy wpływ ma telewizja, potem Internet, radio, prasa ogólnopolska i lokalna. To wynika z badań prowadzonych w roku 2009 przez CBOS na zlecenie Ambasady Brytyjskiej. Co ciekawe, młodzi Polacy postrzegają, że o zmianach klimatycznych mówi się za mało.

Jeżeli chodzi o samo postrzeganie konsensusu naukowego, to nasi respondenci postrzegają naukowców jako zgodnych co do tego, że zmiany klimatyczne zachodzą. Uważają również, że raczej istnieje konsensus naukowy co do źródeł zmian klimatycznych i dowodów na to, że człowiek odpowiada za zmiany klimatyczne.

W Stanach Zjednoczonych sceptycyzm klimatyczny wiąże się często z określonymi poglądami politycznymi, takimi jak wolnorynkowe poglądy gospodarcze, konserwatyzm obyczajowy czy bliskość do środowisk politycznych takich jak Tea Party. Czy da się w Polsce zaobserwować podobny trend?

To jest w ogóle ciekawy temat, bo rzeczywiście w Ameryce podział na osoby uznające globalne ocieplenie i negujące je przebiega rzeczywiście wzdłuż podziałów politycznych. Republikanie nie wierzą, Demokraci wierzą w zmiany klimatyczne. Stany to w ogóle ciekawe laboratorium społeczne, badania tam prowadzone wskazują np., że Republikanie, którzy uważają siebie za najlepiej poinformowanych o zmianach klimatycznych, są jednocześnie najbardziej sceptyczni wobec nich. Jednak nie wszystko daje się bezpośrednio przełożyć na Polskę.

Teraz analizuję dane, które pochodzą z wielu różnych badań na temat postaw prośrodowiskowych w Polsce, a które były prowadzone od początku lat 90. do teraz. To są wyniki wstępne, ale wygląda na to, że takiego bezpośredniego powiązania nie ma albo raczej należy powiedzieć: nie było. W naszych najnowszych badaniach na młodych Polakach ten związek już występuje. Osoby, które nie wierzą w zmiany klimatyczne, jednocześnie deklarują poglądy prawicowe oraz wolnorynkowe poglądy gospodarcze. Zobaczymy, czy ten trend się utrzyma, ale wygląda na to, że polskim politykom udało się upolitycznić zmiany klimatyczne i włączyć je w bardziej ogólne schematy autoidentyfikacji politycznej. Podobnie okazuje się, że poglądy polityczne wiążą się też z poparciem dla różnych form energetyki. Np. osoby opisujące swoje poglądy polityczne jako prawicowe deklarują wyższą chęć do wspierania tradycyjnych form energetyki, opartej na węglu, gazie łupkowym czy ziemnym. Liberalizm gospodarczy jest też związany z niższym poparciem dla finansowania odnawialnych źródeł energii. Powtórzę jednak, że te wyniki są znalezione wyłącznie wśród młodych osób.

W jaki sposób tej nie tak znowu dużej grupie udaje się stworzyć wrażenie, jakoby odpowiedzialność człowieka za zmiany klimatu budziła kontrowersje w środowisku naukowym albo była „lewackim spiskiem”?

No właśnie, jak na razie – u nas – się nie udaje i chwała za to Polakom. Nie będę też wchodził w kwestie finansowania denialistycznych komunikatów przez konserwatywne think tanki, bo to jest sprawa znana. Zainteresowanych odsyłam zresztą do świetnej książki „Merchants of Doubt” Naomi Oreskes. Te 10% osób, które uważają, że zmiany klimatyczne są spowodowane wyłącznie przyczynami naturalnymi, stanowi jednak ciekawą grupę. Po pierwsze, to oni właśnie uważają, że nie istnieje konsensus naukowy w sprawie globalnego ocieplenia. Po drugie, ta grupa jest przekonana, że jest dobrze poinformowana w sprawie zmian klimatycznych. Czyli pomimo tego, że obiektywnie się mylą co do stanu wiedzy, są przekonani o swojej słuszności.

Druga rzecz, która może powodować, że stosunkowo łatwo przekonywać różnych ludzi o nieprawdziwości zmian klimatycznych, wynika z pewnej niesymetryczności w dyskusji. O wiele łatwiej przekonywać, że zmian klimatycznych nie ma, że nie są one pochodzenia ludzkiego i w końcu, że nie trzeba podejmować w związku z nimi żadnych działań niż na odwrót.

Dlaczego?

Działa tu cała seria mechanizmów psychologicznych, które blokują przyswajanie wiedzy o zmianach klimatu. Sama wiedza o zmianach klimatycznych nie jest – delikatnie mówiąc – przyjemna. Świadomość, że już w niedługiej przyszłości będziemy musieli pożegnać się z dotychczasowym sposobem życia oraz że swoimi działaniami przyczyniamy się do cierpienia innych ludzi, nie jest łatwa do zaakceptowania. O wiele łatwiej takie informacje po prostu pomijać. Zwłaszcza, że przeciętny człowiek ma ograniczone poczucie sprawstwa w takich sytuacjach. Zmiany klimatyczne to proces dziejący się na poziomie globalnym, a jednostkowe działania mają minimalny wpływ na ich ograniczenie. Co z tego, że dzisiaj przyjadę do pracy na rowerze zamiast samochodem, jeżeli to działanie nie będzie miało prawie żadnego wpływu na powstrzymanie zmian klimatycznych.

Teoria Planowanego Działania, jedna z lepszych teorii psychologicznych tłumaczących ludzkie zachowania, mówi, że aby działanie było podjęte, muszą być spełnione trzy warunki. Musimy mieć pozytywną postawę wobec działania. Musimy czuć, że inne osoby akceptują to działanie i w końcu musimy mieć poczucie kontroli nad jego skutkami. W przypadku zmian klimatycznych ten ostatni warunek nie jest spełniany.

Poczucie, że robi się coś dobrego, nie wystarczy?

Ekolodzy często myślą o zmianach klimatycznych i ekologii w ogóle jako o kwestiach moralnych. Traktujemy jako coś oczywistego, że naszym obowiązkiem jest przeciwdziałać ich skutkom. Tymczasem psychologia pokazuje, dlaczego większość ludzi tak na to nie patrzy. Zmiany klimatyczne są zjawiskiem złożonym i abstrakcyjnym, którego większość ludzi tak naprawdę nie rozumie. Jesteśmy też przystosowani ewolucyjnie, aby reagować przede wszystkim na zagrożenia, które możemy poczuć bezpośrednio, zmysłowo. Zmiany klimatyczne nie należą do tych zjawisk. Zniszczenia zachodzące w wyniku zmian klimatycznych są szkodami nieplanowanymi, nieintencjonalnymi, a takie czyny ocenia się o wiele łagodniej. W końcu nikt nie wsiada do samochodu, żeby pozatruwać trochę środowisko naturalne, ale po to, żeby dokądś dojechać. Często też skutki zmian klimatycznych dotyczą odległych od nas miejsc, a tutaj znowu istnieje wiele badań, z których wynika, że członków grup obcych traktujemy jako mniej ludzkich od przedstawicieli własnej grupy. Takich mechanizmów jest jeszcze sporo. Zwróć uwagę, że tutaj ekolodzy bardzo często muszą zwalczać takie struktury myślenia, które są niejako wbudowane w nas, które kiedyś były ewolucyjnie przystosowawcze. Walcząc ze zmianami klimatycznymi, walczymy też po trochu z ludzką naturą.

Czy istnieje jakaś różnica w tym, jak ochronę środowiska widzą osoby o poglądach lewicowych bądź prawicowych? Co przekonuje różne grupy do działań na rzecz ochrony klimatu?

To jest dość mocno poruszany teraz temat. Większość badań z psychologii społecznej na ten temat jest prowadzonych poza Polską. Ciekawe są badania o tzw. intuicjach moralnych. Jonathan Haidt – psycholog społeczny z New York University – pokazuje, że liberałowie i konserwatyści różnią się wagą, jaką przywiązują do różnych wartości moralnych. Dla liberałów ważna jest np. troska czy sprawiedliwość w relacjach międzyludzkich, ale i międzygrupowych. Dla konserwatystów centralne wartości to raczej czystość, lojalność wobec własnej grupy czy posłuszeństwo wobec grupowych autorytetów. Jednocześnie zdecydowana większość kampanii prośrodowiskowych nakierowana jest na troskę i sprawiedliwość, a więc już na wstępie omijają wartości ważne dla konserwatystów. Okazuje się jednak, że jeżeli w przekazie prośrodowiskowym odwołamy się do właściwych im wartości, to on zaczyna działać.

Badania Iriny Feyginy i Johna Josta z New York University wskazują z kolei, że jedną z przyczyn niskiej skuteczności kampanii prośrodowiskowych jest to, że występują one przeciwko status quo. Wymagają radykalnych przemian społecznych i politycznych, które burzą psychologiczne poczucie bezpieczeństwa. Pokazują jednocześnie, że jeżeli w kampanii prośrodowiskowej odwołamy się do wartości patriotycznych, to może być ona skuteczna nawet wśród osób konserwatywnych. Warto też wskazywać na skutki uboczne działań prośrodowiskowych czy też ograniczających skutki zmian klimatycznych, a więc np. na to, że doprowadzą one do powstania mniej zatomizowanego społeczeństwa czy też do rozwoju technologicznego. Badania Paula Baina z Uniwersytetu w Queensland wskazują, że tego typu informacje mogą działać nawet na klimatycznych denialistów.

Podobne badania prowadzimy też teraz w Pracowni Badań Środowiskowych UW. Wstępne wyniki powinniśmy mieć już niedługo.

Skoro tyle osób uważa, że zmiany klimatu to fakt, który na dodatek będzie miał bezpośredni – negatywny – wpływ na ich życie, to dlaczego mobilizacja społeczna czy polityczna wokół tej kwestii pozostaje w Polsce na niskim poziomie? Czy chodzi o to, że traktuje się je jako coś mniej palącego niż np. bezrobocie, czy może problem wydaje się zbyt abstrakcyjny?

Tutaj rozróżniłbym dwie rzeczy. Po pierwsze jest rzeczywiście tak, że Polacy wierzą w zmiany klimatyczne i postrzegają je jako poważny problem. Jest to jednak raczej problem dotykający innych, a niekoniecznie ich samych. W badaniu młodych Polaków spytaliśmy się, na ile uważają, że zmiany klimatyczne będą stanowić w najbliższym czasie zagrożenie dla przyszłych pokoleń Polaków, dla Polski w ogóle oraz w końcu dla nich samych. Okazało się, że o ile generalnie nie mieli oni wątpliwości co do zagrożenia dla przyszłych pokoleń czy dla Polski, o tyle niekoniecznie zgadzają się, że te zmiany będą dotykać ich bezpośrednio. To jest zresztą wynik niespecyficzny dla Polski, ale bardziej ogólny. W badaniach prowadzonych na całym świecie pokazuje się, że ludzie wierzą, że zmiany klimatyczne nie będą groźne dla nich samych. To zjawisko, które dotknie innych – przyszłe pokolenia albo osoby, które mieszkają daleko od nas.

Od początku lat 90. widać, że Polacy coraz niżej oceniają zagrożenia związane ze środowiskiem naturalnym. W roku 1993 78% Polaków oceniało swoje zaniepokojenie stanem środowiska naturalnego jako duże lub bardzo duże. Dzisiaj uważa tak około 46%. Myślę, że tutaj ludzie wnioskują po stanie środowiska w swojej najbliższej okolicy, który się jednak poprawia. Inna sprawa, że równocześnie zmienia się hierarchia głównych zagrożeń. W latach 90. była to dziura ozonowa i zanieczyszczenie powietrza. Dzisiaj na pierwszym miejscu wymieniane są zmiany klimatyczne.

Poza tym młodzi Polacy niestety ciągle sądzą, że Polska jest zbyt biednym krajem, aby angażować się na poważnie w ograniczania zmian klimatycznych. Nie mają też poczucia, że działania podejmowane przez nasz kraj mogłyby coś zmienić w skali globalnej.

Czy na podstawie prowadzonych przez Ciebie badań miałbyś jakieś rekomendacje dla środowisk ekologicznych (ruchów społecznych, organizacji pozarządowych, partii politycznych itp.), dotyczące sposobów skutecznego zwracania uwagi na kryzys?

Jak bardzo mogę być krytyczny? Pierwsza rekomendacja jest prosta – czytajcie psychologów społecznych! Wiem, że brzmi to akademicko, ale powstaje teraz mnóstwo tekstów, eksperymentów, które pokazują, w jaki sposób należy tworzyć proekologiczne kampanie społeczne, jak komunikować wiedzę o zmianach klimatycznych itp. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne wydało niedawno wielki raport o psychologicznych skutkach zmian klimatycznych, przy Uniwersytecie w Yale działa ośrodek zajmujący się komunikacją wiedzy o zmianach klimatycznych. Tymczasem, jak patrzę na niektóre działania organizacji proekologicznych, to widzę, że mogłyby one być bardziej skuteczne przy minimalnym tylko nakładzie pracy.

Pamiętam, że parę lat temu Greenpeace przeprowadził kampanię „Gorrące ceny”. Na ulicach pojawiły się billboardy stylizowane na reklamy supermarketów, na których narysowany był ziemniak z ceną 89,90 PLN za kilogram. Rozumiem, że kampania miała wywołać poczucie zagrożenia wśród ludzi i skłonić ich do działania na rzecz ograniczenia zmian klimatycznych. Problem polega na tym, że tego typu kampanie są skuteczne wtedy, gdy pokazuje się ludziom od razu, jak mogą rozwiązać wskazany problem. Tej drugiej informacji zabrakło. W ogóle wiele kampanii proekologicznych bazuje na strachu i może być przeciwskuteczne. Lepiej już promować nadzieję. Pamiętam, że w ramach COP-u byłem w panelu o problemach moralnych związanych ze zmianami klimatu. Po mojej wypowiedzi dostałem pytanie od dziennikarza, czy rzeczywiście moje zalecenie jest takie, żeby lukrować i minimalizować obraz zagrożeń ekologicznych. Tutaj zupełnie nie o to chodzi, ale jeżeli chcemy być skuteczni, to musimy dostosować nasze strategie do ludzi. Członkowie grup ekologicznych są bardzo szczególnymi ludźmi i np. różnią się wartościami od reszty społeczeństwa. Są bardziej prospołeczni, mniej przywiązani do tradycji i do życia w bezpiecznym, przewidywalnym środowisku. Ekolodzy często zapominają, że to nie oni sami mają być odbiorcami kampanii proekologicznych i to nie do osób już przekonanych powinny trafiać ich komunikaty.

 

Adrian Wójcik – socjolog, bliski psychologii społecznej. Członek Centrum Badań nad Uprzedzeniami i Pracowni Badań Środowiskowych Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje też z Laboratory for Comparative Social Research w Moskwie. Zajmuje się psychologią uprzedzeń oraz postawami prośrodowiskowymi. Prowadzi też szkolenia dla organizacji ekologicznych z psychologii prośrodowiskowej.

Bartłomiej Kozek – publicysta Zielonych Wiadomości. Zajmuje się Zielonym Nowym Ładem, polityką społeczną oraz usługami publicznymi.

 

źródło: Zielone Wiadomości
www.zielonewiadomosci.pl