Nauka o klimacie


Bieg z przeszkodami

2012-07-17
W letnie weekendowe poranki, kiedy temperatura w okolicach Waszyngtonu jest jeszcze znośna, można mnie często spotkać biegnącego wzdłuż blisko 3-kilometrowej pętli głównej alei naszego osiedla. W ostatnią niedzielę przebiegłem trzy okrążenia w 40 minut. Całkiem przyzwoity czas jak na amatora w średnim wieku. Mój czas byłby jeszcze lepszy, gdyby nie to, że dzisiaj był to bieg z przeszkodami. Wichura w piątkowy wieczór 29 czerwca powaliła mnóstwo drzew, które teraz blokowały chodnik.

Nie była to pospolita burza. Meteorolodzy mają dla tego zjawiska nawet specjalną nazwę: Derecho (wymawiane: dereczo). Zjawisko nazwane z hiszpańskiego wyrażenia oznaczającego "prosto" jest używane w przypadku frontów burzowych o długości co najmniej 400 km i podmuchami wiatru przekraczającymi 93 km/h. Derecho występuje na półkuli północnej, najczęściej latem w czerwcu lub lipcu.

Z niepozornej niestabilności atmosferycznej w piątkowe popołudnie w stanie Iowa na zachód od Chicago, już przed jedenastą wieczorem szybko wędrujące derecho dotarło do stolicy USA. Jego front osiągnął wtedy długość ponad 600 km od Północnej Karoliny do Pennsylwanii. Piątkowe derecho było niezwykle silne ze względu na ekstremalne temperatury, które pomogły stworzyć niestabilną atmosferę z ogromną ilością energii pozwalającej na zasilenie niezwykle intensywnych burz.

Wiatr był straszliwie silny i nieubłagany, zmuszając największe drzewa do kłaniania się w jego obliczu jak słudzy przed wszechmocnym władcą. Błyskawice rozjaśniały niebo i okolice praktycznie bezustannie. Ponad 20 ludzi zostało zabitych a miliony straciły dopływ elektryczności.

derecho1
Właściciel domu na lewym zdjęciu miał dużo szczęscia. Drzewo przewróciło się w stronę ulicy niszcząc tylko znak drogowy. Ludziom mieszkającym w domu pokazanym na zdjęciu po prawej stronie los tym razem nie sprzyjał. Stojąca po prawej stronie sosna była dwa razy wyższa, górna połowa "włamała się" przez dach do pokoju gościnnego.

Następnego dnia potęgę tej burzy było widać na każdym kroku. Niektóre drzewa, nawet największe i najmocniejsze dęby, nie mogąc się oprzeć sile wiatru, pękły jak zapałki. Na każdym kroku walały się gałęzie i liście. Druty elektryczne uginały się pod ciężarem połamanych konarów blokując drogi przejazdu.

derecho2
25 metrowy dąb nie wytrzymał naporu wichury. Zbliżenie po prawej stronie pokazuje chorobę wewnątrz postrzępionego pnia, która najprawdopodobniej przyczyniła się do zagłady drzewa.

Przyglądając się bliżej kikutowi wielkiego dębu złamanego u samej podstawy zauważyłem, że potężna siła wiatru nie była jedynym powodem jego upadku. Część porwanego na strzępy pnia miała wyraźnie oznaki choroby. Zapleśniały częściowo pień bez wątpienia przyczynił się do znacznego osłabienia mocnego na pierwszy rzut oka drzewa.

I wtedy przypomniałem sobie o innym drzewie, które stało kilka kroków dalej aż zimą dwa lata temu przewróciło się podczas zimowej wichury. Tamto drzewo – również okazały dąb – też było chore i korzenie nie wytrzymały siły wiatru. I to tylko jeden z wielu przykładów. W ciągu ostatnich pięciu lat mniej więcej połowa wielkich drzew górujących wokół mojej ulicy została wycięta. Zaatakowane przez choroby i szkodniki, osłabione przez długotrwałe upały i susze, jeden po drugim wielkie dęby, wiązy i buki przegrały walkę ze zmieniającym się klimatem.

derecho3
Siedem dużych sosen osłaniających boisko piłkarskie nie wytrzymało starcia z derecho.

James Hansen, cytowany często na naszym portalu klimatolog z NASA, pisze w książce zatytułowanej „Burze moich wnuków":

„Jeśli nadal bez rozwagi będziemy korzystać z paliw kopalnych i przyczyniać się tym samym do zmian klimatu, pozostawimy naszym dzieciom i wnukom świat, nad którym nie będą mieli żadnej kontroli. Będą świadkami susz, fal upałów i pożarów lasów o niespotykanej dotąd gwałtowności. Pod koniec XXI wieku ok. 2 mln – blisko 20% gatunków roślin i zwierząt wyginie albo będzie bardzo bliskich wyginięcia. Poziom morza podniesie się, a intensywniejsze sztormy, cyklony i huragany doprowadzą do zniszczenia wielu nadmorskich miast. Ale tak nie musi się stać."

Piątkowa burza i obserwacje z ostatnich kilku lat pozwoliły mi bardziej dobitnie zrozumieć ostrzeżenia słynnego klimatologa. Zrozumiałem, że przyroda wokół nas istnieje w bardzo delikatnej równowadze z klimatem. Kiedy klimat się zmienia przyroda musi się dostosować lub zginąć. Czy wielkie drzewa z którymi żyliśmy i które podziwialiśmy od zarania dziejów staną się jedną z ofiar tych zmian?

James Hansen i wielu innych badaczy zdaje sobie sprawę z wielkich i długotrwałych zmian, jakie gotujemy naszej planecie i naszym potomkom pompując w atmosferę coraz więcej dwutlenku węgla. Matka Natura coraz częściej podsuwa nam przed oczy zwiastuny nadchodzących "atrakcji". W ostatnim dziesięcioleciu w USA trudno znaleźć rok bez rekordowych lub niemal rekordowych susz, upałów, śnieżyc, pożarów i powodzi.

Ale patrząc na fiasko konferencji klimatycznych w Kopenhadze, Darfurze lub Rio jakoś trudno zauważyć, żeby ktoś słuchał ostrzeżeń naukowców. Najwyraźniej ludzkość uparła się, żeby sprawdzić doświadczalnie jak te burze przyszłości będą wyglądały i które z roślin, zwierząt i ludzi przetrwają nasz "globalny eksperyment".

Zachowanie Amerykanów w obliczu długiej listy ekstremalnych zjawisk pogodowych mówi samo za siebie. Z jednej strony burze, upały, pożary itp. są na porządku dziennym telewizyjnych i prasowych doniesień. Trwająca właśnie od połowy czerwca fala upałów ustanowiła tysiące rekordów temperatury od Nowego Meksyku po wybrzeże Atlantyku. Ale z drugiej strony większość obywateli wciąż kupuje najbardziej okazały SUV na jaki go stać i jak największy dom, oczywiście jak najbardziej wypełniony gadżetami i najlepiej za miastem. Na wypadek przerw w dostawie prądu po zimowych śnieżycach lub letnich burzach, kto może zaopatruje się w domowe, benzynowe generatory. Powszechna klimatyzacja w domach i samochodach pozwala spędzić upały w zupełnym komforcie. Zabezpieczenie przed pożarami polega na wycinaniu pochłaniających dwutlenek węgla drzew i krzewów, albo – co jest znacznie łatwiejsze – upewnieniu się, że ubezpieczenie pokryje koszty odbudowy.

Powyższe przykłady radzenia sobie ze skutkami ocieplającego się klimatu ilustrują podstawowe prawo dzisiejszej cywilizacji. Mianowicie, że nie ma takiego kataklizmu spotęgowanego przez nasze spalanie węgla i ropy, którego nie dałoby się doraźnie złagodzić spaleniem dodatkowej ilości węgla i ropy. Tylko, że nietrudno sobie wyobrazić do czego to swoiste dodatnie sprzężenie zwrotne doprowadzi. Możemy tylko współczuć przyszłym pokoleniom.

W miarę jak firmy energetyczne reperują sieć, ostatnie derecho powoli przechodzi do historii. Ulice zostały posprzątane, gałęzie drzew odwiezione na wysypisko, gdzie zostały rozdrobnione na wyściółkę do ogrodów, a większe pnie pocięte na drzewo do kominków. Trwają tylko dalej niemiłosierne upały. Na najbliższe dnię meteorolodzy zapowiadają minimalną temperaturę w nocy 25oC a w dzień około 40oC. Nawet bez kłód drzew zagradzających drogę biegać nie będzie łatwo.

 

Ireneusz Zawadzki, Waszyngton

źródło: Ziemia na Rozdrożu
www.ziemianarozdrozu.pl