Nauka o klimacie
A jednak się ociepla!
2012-09-12Nawrócony sceptyk
"Teoria globalnego ocieplenia", "zdania w środowisku naukowców są podzielone" – takie sformułowania można napotkać w polskich mediach. "Nawet gdyby przyjąć, że to wszystko prawda, to pozostają wątpliwości, że ewentualne ocieplenie klimatu jest skutkiem działalności człowieka". Z każdą nową klęską żywiołową, wiązaną ze zjawiskiem zmian klimatycznych, owe głosy słabną. Jednak ciężko bywa przyznać się do błędu, szczególnie gdy twój chlebodawca zarabia na ociepleniu klimatu, a ocieplenie, nieco upraszczając, wynika z jego zarobkowania. Na początku sierpnia granicę tę przekroczył Richard A. Muller – do niedawna klimatyczny sceptyk, dotowany przez Fundację Kocha. Naukowiec przez ostatnią dekadę konsekwentnie i żarliwie podawał w wątpliwość zjawisko globalnego ocieplenia spowodowanego działalnością człowieka, aby w wyniku intensywnych badań trwających przez ostatni rok dojść w końcu do konkluzji sprzecznych z tym, co głosił. Uznał, że efekt cieplarniany jest faktem, mało tego, jest on wynikiem emitowania do atmosfery gazów cieplarnianych, będących w dużej mierze efektem działalności człowieka.
Muller to fizyk, założyciel projektu skupiającego się na badaniu trendów zmian temperatury na powierzchni ziemskiej – Berkeley Earth Surface Temperature (BEST). Wsławił się przede wszystkim krytyką "kija hokejowego" Michaela E. Manna (wykres obrazujący nagły wzrost temperatury od drugiej połowy XX w.). Organizacja BEST jest wspierana finansowo przez węglowego potentata Charlesa G. Kocha, głównego sponsora innego klimato-sceptycznego think-thanku, Heartland Institute. BEST promowała jedną z popularniejszych w kręgach sceptyków teorii, mówiącą o wzmożonej aktywności słonecznej jako przyczynie wrastającej temperatury globu ziemskiego.
Po wnikliwej analizie różnic temperatur na przestrzeni ostatnich 250 lat oraz ich zestawieniu ze wzrostem emisji gazów cieplarnianych produkowanych przez człowieka Muller mógł dojść tylko do jednej konkluzji: "Ocieplenie klimatu to rzeczywistość... a ludzie są niemal całkowicie jego przyczyną".
Ekstremalne zjawiska pogodowe
Okazji do przemyślenia swoich poglądów każdy sceptyk, nawet niezajmujący się na co dzień badaniami klimatologicznymi, tylko w ostatnim roku mógł znaleźć co najmniej kilka.
Jak podaje amerykański National Climatic Data Center, rok 2012 był dla Stanów Zjednoczonych najgorętszym i najsuchszym rokiem w historii pomiarów (od 1895 r.). Rekordowe temperatury w roku bieżącym zanotowano w Greenville w stanie Południowej Karoliny (41,7°C), Knoxville w stanie Tennessee (40,6°C), w Michigan (39,4°C) oraz w Chicago (38°C). Również w innych częściach świata padły rekordy: Afryka, Marakesz, Maroko (49,6°C); Azja, Sulaibya, Kuwejt (53,5°C).
Już teraz efektem są ogromne tragedie. Czy to farmerów, których straty opiewają na kilka miliardów dolarów (najwięcej stracą mali, nieubezpieczeni rolnicy), czy mieszkańców terenów dotkniętych pożarami (z końcem czerwca 36 tys. mieszkańców stanu Colorado musiało porzucić swój dobytek, ponad 600 domów spłonęło, 5 osobom nie udało się przeżyć).
W sierpniu br. 4000 mieszkańców Teneryfy i La Gomera musiano ewakuować z powodu szalejących pożarów zagrażających hiszpańskiemu parkowi narodowemu Garajonay, ulokowanemu na jednej z Wysp Kanaryjskich. Hiszpania doświadcza właśnie rekordowych upałów, poprzedzonych wyjątkowo suchą zimą.
Susze które dotykają m.in. część stanów Ameryki Północnej, mają na chwilę obecną druzgocący wpływ na lokalną gospodarkę, a w niedalekiej przyszłości zaowocują zwyżkami cen żywności, również na rynku międzynarodowym. Już w tej chwili, w wyniku zubożonych zbiorów soi i kukurydzy, wartość ich, wzmożona dodatkowo przez presję magazynowania zapasów, sięga ceny 8,24 dol. za buszel (kukurydza). Wiele krajów zależy od importu tych surowców z USA, wzrost cen dotknie przede wszystkim kraje uboższe. Możliwe jest też ograniczenie lub całkowite zamrożenie eksportu żywności z krajów dotkniętych klęską, co będzie miało znaczący wpływ na światową gospodarkę.
Także coraz większa liczba i natężenie arktycznych cyklonów letnich jest według naukowców z NASA wynikiem rosnącej temperatury oceanu oraz szybko topniejącej pokrywy lodowcowej. Ale cyklony to niejedyny powód do zmartwień. Topnienie pokrywy lodowcowej nie tylko uwalnia do atmosfery dodatkowe ilości metanu (gazu cieplarnianego), ale oznacza również kurczenie się naturalnej powierzchni lodowej, odbijającej część promieni słonecznych. Jak twierdzi profesor Uniwersytetu Londyńskiego Chris Rapley, zmiany w temperaturze na powierzchni Arktyki mogą być przyczyną niestabilności w wyższych warstwach atmosfery, a w efekcie ekstremalnych zmian pogodowych bliżej powierzchni Ziemi.
W tym roku przesuwający się nad Atlantyk prąd strumieniowy objął swoim zasięgiem Wyspy Brytyjskie, gdzie pozostał dłużej niż zwykle, przyczyniając się do wywołania wilgotnej, chłodnej temperatury, odznaczającej się intensywnymi opadami – a w efekcie powodziami (m.in. w hrabstwach West Yorkshire, Lancashire czy Ceredigion na zachodzie Walii w lipcu br.). 21 lipca rekordowe opady i powodzie uderzyły w Pekin, co według Wu Zhenghua, badacza z Pekińskiego Biura Meteorologicznego, jest w dużej mierze wynikiem ocieplającej się atmosfery, mogącej akumulować większe ilości wilgoci.
Skutki zmian klimatycznych nie omijają Polski. Również huragany i tornada za sprawą wyższej niż dotychczas temperatury stają się o wiele bardziej intensywne, co odczuć mogliśmy w tym roku już kilkukrotnie na własnej skórze (najbardziej dotkliwie za sprawą trąby powietrznej w powiecie sztumskim w lipcu br.). Przykłady można mnożyć, wystarczy zrobić przegląd wiadomości z kraju z ostatnich 6 miesięcy, aby uświadomić sobie natężenie tych zjawisk.
Zanim będzie za późno
Oczywiście globalne ocieplenie nie jest jedyną przyczyną takich zjawisk. Jednak naukowcy zgodnie niemal twierdzą, iż jest ono powodem znacznego nasilenia się naturalnych zjawisk. Jak mówi James Hansen, dyrektor NASA Goddard Institute for Space Studies: "Szanse, iż te ekstrema pogodowe zdarzą się naturalnie – bez udziału ocieplenia klimatu – są znikome".
Z jednej strony istnieje presja ekstremów pogodowych potęgowanych ocieplającym się klimatem, z drugiej społeczne konsekwencje tychże: migracje, rozprzestrzenianie się chorób na obszarach, na których wcześniej nie istniały, czy kurczące się zapasy żywności przy jednoczesnym wzroście jej cen. Dlatego globalne ocieplenie nie powinno być traktowane jako kwestia wąsko ekologiczna.
Miejmy nadzieję, że za przykładem Richarda Mullera pójdą inni, być może bardziej możni sceptycy i swoje jakże słuszne obawy przekują na konkretne działania prewencyjne – zanim będzie na to za późno.
Artur Jagódka