Nauka o klimacie


400 ppm – wkraczamy w nowy, gorący świat

2015-05-16
galeria
Liczba 400 przejdzie do historii badań i obserwacji klimatu. Chodzi o 400 ppm (części na milion) dwutlenku węgla w atmosferze.

Zima i wiosna to czas, kiedy ilość dwutlenku węgla w atmosferze się kumuluje. Z powodu antropogenicznej emisji CO2 miesiąc po miesiącu padają kolejne rekordy – sytuacja ta ma miejce od wielu lat. Koncentrację dwutlenku węgla w atmosferze bada stacja na Mauna Loa (na Hawajach) oraz 39 innych stacji rozrzuconych po całym świecie.

Obecnie w ziemskiej atmosferze notowane są stężenia o wartości powyżej 400 ppm CO2. Ze względu na sezonowe fluktuacje wartość ta osiągana była już kilka razy w związku z wiosennym maksimum, które zazwyczaj przypada na maj. Po raz pierwszy 400 ppm zostało przekroczone w maju 2013 roku. Poziom ten utrzymywał się tylko przez parę dni. Rok później – już przez kilka tygodni, kiedy to w kwietniu 2014 roku 12 stacji, w tym ta na Hawajach, pokazały 400 ppm. W tym roku podobna sytuacja trwa już od lutego.

Przekroczenie stężenia 400 ppm to sytuacja bez precedensu w najnowszej historii Ziemi. I nie chodzi tu tylko o okres pomiarów prowadzonych od 1958 roku na Mauna Loa, lecz o skalę milionów lat! Według NOAA (Amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej) w marcu 2015 roku 400,83 ppm było średnią dla całej planety. I tak wartości ponad 400 ppm stały się kolejno średnią planetarną dla kwietnia i maja. I staną się nią także dla czerwca. Potem w lipcu – w związku z wegetacją – stężenie CO2 spadnie poniżej 400 ppm, ale już w grudniu, lub listopadzie 2015 roku, osiągnie ponownie 400 ppm, a potem wartość tę przekroczy. W 2016 roku poziom 400 ppm będzie już średnią światową przez cały rok.

Zmiany ilości dwutlenku węgla w atmosferze ziemskiej w ciągu ostatnich kilku lat. Źródło: NOAA/ESRL

Graniczne 400 ppm to wartość, której Ziemia nie doświadczyła od przynajmniej 3-4 mln lat; od czasów pliocenu, kiedy to planeta była cieplejsza o 2oC w stosunku do okresu z przełomu XIX-XX w. Poziom oceanów był wtedy wyższy o 20-30 m. To był zupełnie inny świat – bez czapy polarnej na Oceanie Arktycznym, bez grenlandzkiego lądolodu, z inną roślinnością i zwierzętami. Na Ziemi nie było wtedy ludzi – pierwsi pojawili się ponad 2,5 mln lat temu. W tamtych czasach żyły człekokształtne homonidy, dokładnie australopiteki – istoty, które były jeszcze ewolucyjnie dalekie od bardziej współczesnych gatunków homo, jak homo neandertalensis czy homo sapiens, który stworzył cywilizację, kulturę i… zmienił klimat planety.

Największe stężenia CO2 obserwujemy na półkuli północnej, co wiąże się z obecnością przemysłu na rozwiniętej północy. Ale i na półkuli południowej rekordowe stężenie 400 ppm też padnie.

Wzrost zawartości dwutlenku węgla w atmosferze jest w ostatnich latach bardzo szybki. Jeszcze w latach 60. i 70. XX w. jego tempo wynosiło 0,75 ppm rocznie, co i tak w skali geologicznego istnienia planety jest sytuację precedensową. W latach 2010-2014 przyrost stężenia CO2 przekraczał 2 ppm, sięgając nawet 2,2 do 2,4 ppm rocznie. Wbrew pozorom to ogromna wartość.

Zmiany ilości dwutlenku węgla na przestrzeni ostatnich 400 mln lat. Źródło: Nauka o klimacie

Na razie 400 ppm to raczej granica psychologiczna, kamień milowy. Ale czy na pewno? W końcu ta wartość pochodzi sprzed kilku milionów lat, a między 30 a 10 mln temu ilość CO2 na Ziemi wynosiła średnio 440-410 ppm. Przy obecnych trendach, a nawet przy wdrażaniu redukcji emisji tego gazu, to wartości te osiągnięta zostaną już za 10-15 lat.

Oficjalnie progiem bezpieczeństwa klimatu ziemi jest 450 ppm, ale coraz więcej naukowców (jak Guy McPherson czy Paul Beckwith) uważa, że już teraz przekroczyliśmy punkt, za którym czekają nas nieodwracalne zmiany w klimacie Ziemi. Powodem takich stwierdzeń są mechanizmy zwane dodatnimi sprzężeniami zwrotnymi.

Z kolei wg takich naukowców, jak Malcolm Light czy John Nissen, prawdziwe problemy zaczną się po stopieniu czapy polarnej w Arktyce, kiedy to Ziemia doświadczy procesu agresywnego nagrzewania. W takich okolicznościach czeka nas tzw. galopujące globalne ocieplenie (ang. runway global warming). Będzie się to wiązać z bardzo poważnymi, wręcz katastrofalnymi konsekwencjami.

Hubert Bułgajewski, na podstawie: http://www.climatecentral.org

Redakcja: Piotr Siergiej