Inicjatywy lokalne
O zrównoważonej modzie w Warszawie
2020-06-04W jaki sposób rozumiesz zrównoważoną modę? Czy poprzez pryzmat materiałów z których została wykonana, czy całościowo jako łańcuch wartości?
W biznesie modowym, tak jak w wielu innych sektorach, trudno zdefiniować, kiedy się zaczyna, a kiedy kończy "zrównoważenie". Nasz problem zaczyna się już na poziomie języka, bo polskie słowo "zrównoważony" nie oddaje w całości sensu angielskiego "sustainable", które zastępuje. Jeśli mówimy, że coś jest "sustainable", to znaczy, że nie tylko równoważy równe interesy i potrzeby, ale też, że jest możiwe do utrzymania w długiej perspektywie czasowej. Żeby nie pominąć żadnego elementu i nie pozwalać, by łatkę "zrównoważony" przyczepiać tak, jak danej firmie wygodnie, jestem zwolennikiem patrzenia na tę kwestię w sposób szeroki. W przypadku sektora modowego, który ma ogromny wpływ na środowisko, w pierwszej kolejności na pewno należy przyjrzeć się jego aspektom ekologicznym. Począwszy od rodzaju pozyskiwanych surowców i technologii produkcji tkanin, przez procesy szycia i barwienia odzieży, aż do momentu, gdy ubrania są zużyte i należy je przetworzyć jako odpady - mamy tu wiele obszarów, gdzie potrzebne są zmiany. Nie możemy jednak zapominać o prawach człowieka i prawach pracowniczych: biznes modowy padł ofiarą licznych skandali związanych z ich naruszaniem. Nie mniej ważne są praktyki biznesowe poszczególnych firm, np. ich polityki antykorupcyjne, antymonopolowe czy podatkowe, bo czy można uznać, że zrównoważone są produkty przedsiębiorstwa, które łamie w tych obszarach? Na koniec przyjrzałbym się, co dany biznes modowy robi, by promować podobne praktyki wśród swoich dostawców i wymagać od nich ciągłego doskonalenia. Prawdziwie zrównoważona marka patrzy na cały swój łańcuch dostaw i nie wchodzi w relacje biznesowe z podmiotami, które nie przestrzegają właściwych standardów.
Czy znasz Warszawskie marki modowe które próbują być bardziej przyjazne dla środowiska, czy też wcielają w swoją pracę zasady zrównoważonego rozwoju?
Jestem pewny, że w skali całego sektora modowego jest wiele firm, które albo biorą odpowiedzialność za pewien wycinek działania swojego biznesu, na przykład gdy mowa o dużej firmie zachęcającej swoich klientów do oddawania zużytych ubrań jej produkcji w celu ponownego przetworzenia włókien, albo całą swoja koncepcję biznesową opierają na koncepcji zrównoważonej mody - tu mówilibyśmy pewnie o mniejszych, droższych markach. Zachęcam wszystkich chcących dokonywać mądrych wyborów konsumenckich do czytania, co firmy mają na ten temat do powiedzenia, ale też przeglądania niezależnych ratingów i raportów NGO-sów. To zajmuje tylko chwilę, a pozwoli nam zagłosować swoimi pieniędzmi za bardziej społecznie odpowiedzialną modą.
Kiedyś miasto pomagało promować się markom które są „warszawskie” (mam tu na myśli Est by Es, Mystik Warsaw, Risk made in Warsaw itd.). Czy miasto planuje pomóc w rozwijaniu się biznesom modowym, które chcą produkować z poszanowaniem środowiska?
Taka pomoc powinna być traktowana priorytetowo. Przyszłość albo będzie zrównoważona, albo nie będzie jej wcale. Miasto pomagając firmom, które już dziś stosują "jutrzejsze" standardy dba o powodzenie i dobrobyt swoich mieszkanek i mieszkańców. Wiele miast polski ma długie i piękne tradycje włókiennicze - nie są one może tak żywe w Warszawie, ale Łódź, z której pochodzę i w której mieszkałem do matury jest tego najlepszym przykładem. Chciałbym, aby produkcja tkanin i ubrań na większą skalę znów była w Polsce opłacalna. Instytucje naszego państwa mogłyby wtedy pilnować przestrzegania wysokich standardów ekologicznych i społecznych, a trasa, jaką musiałby pokonać produkt, by trafić do ostatecznego użytkownika, byłaby wiele krótsza - a więc lepsza dla środowiska. Dobrym pomysłem byłoby też wsparcie zrównoważonych marek w planach miasta przywracania do życia ulic handlowych - w planach ratusza przy ul. Marszałkowskiej planuje się wynajęcie miejskich lokali firmom modowym.
Czy może swoimi uchwałami wymuszać na producentach mody, ekologiczne podejście do tworzenia odzieży? Czy w Warszawie istnieją tego typu regulacje?
Niestety - jako samorząd nie mamy kompetencji, by ustanawiać jakiekolwiek obostrzenia w tym obszarze. To obszar, w którym najwięcej do powiedzenia mają rząd i Sejm.
Moda, to także odpady. Jesteś przewodniczącym komisji ochrony środowiska w m.st. Warszawie, powiedz mi czy miasto powoli przygotowuje się do wdrożenia kolejnej sekcji segregacji jaką mają być tekstylia (zgodnie z dyrektywą PE i Rady (UE) 2018/851 z dnia 30 maja 2018 r. zmieniającą dyrektywę 2008/98/WE o odpadach)? (zmiany wejdą w życie dopiero 1 stycznia 2025, ale może już jest o tym mowa, lub ktoś o tym zaczyna myśleć)
Ponieważ przepisy dotyczące tekstyliów wejdą w życie dopiero od 1 stycznia 2025 r., w najbliższym czasie priorytetem będzie dla nas przekonywanie mieszkanek i mieszkańców do idei selektywnej zbiórki odpadów jako takiej. Dalej większość warszawskich śmieci to odpady zmieszane i poziomy segregacji nie są zadowalające. Będziemy uważnie śledzić, jak zmienia się krajowy system zarządzania odpadami. Niestety, obecnie panuje w nich ogromny chaos wywołany fatalnymi przepisami, które musi zmienić Sejm i Senat. Jeśli w kwestii tekstyliów coś będzie się zmieniać, na pewno będziemy na to jako miasto przygotowani i będziemy komunikować się w tej sprawie z warszawiakami i warszawiankami.
Warszawa to ogromny rynek konsumpcyjny, to tu znajduje się największa galeria handlowa w Polsce. Czy w związku z tym miasto prowadzi edukację związaną z pojęciem zrównoważonej mody wśród mieszkańców, czy też współpracuje z organizacjami które takie akcje organizuje?
Miasto wkłada wiele wysiłku w to, by uświadomić mieszankom i mieszkańcom znaczenie selektywnej zbiórki odpadów dla całego systemu zarządzania oraz sprawić, by segregowanie śmieci było proste i wygodne. Od wielu miesięcy trwają internetowe i zewnętrzne kampanie informacyjne. Bardzo pomocna dla wszystkich powinna być też strona www.segregujna5.um.warszawa.pl - prosta w obsłudze wyszukiwarka, która po wpisaniu konkretnego odpadu podpowie nam, do jakiego kosza go wyrzucić.
Skąd powinien wyjść według Ciebie impuls do zmiany podejścia do mody? Moda to ogromna konsumpcja, czy zatem zamiana postrzegania powinna wyjść od projektantów, samych konsumentów, samorządów czy raczej potrzeba jest nam odgórna wola polityczna?
Idealnym scenariuszem byłaby zmiana kulturowa. Potężna część problemów ekologicznych oraz kontrowersji społecznych w biznesie modowy to efekt dwóch żądz: naszej, konsumentów, by dostawać nieograniczone ilości jak najtańszych ubrań oraz drugiej, biznesu, by na sprzedawaniu nam jak największej ilości ubrań jak najwięcej zarobić. Koszty najlepiej się ścina, a marżę winduje najlepiej na tym, czego bezpośrednio nie odczuje klient - na głodowej pensji szwaczki w kraju rozwijającym się, na spuszczeniu do rzeki nieoczyszczonych ścieków z farbiarni w kraju, którego nie stać na kontrolowanie takich rzeczy. Na szczęście widać zmianę i rosnące oczekiwania konsumentów, by do takich sytuacji nie dochodziło, ale to ewolucja zbyt wolna i na za małą skalę w świetle postępującego kryzysu ekologicznego. Wierzę, że najskuteczniejsze będą narzędzia fiskalne - państw za pomocą opłat ekologicznych czy podatku węglowego mogą sprawić, by produkt nieekologiczny przestał być najtańszy. Z rynku można też regulacyjnie eliminować produkty niespełniające standardów, a postęp technologiczny ułatwia monitoring łańcuchów dostaw. Odpowiedzialne, inwestujące w zrównoważone rozwiązania biznesy powinny naciskać na polityków, by proponowali takie zmiany.
Na koniec pytanie, czy Twoja szafa jest zrównoważona, czy dopiero powoli planujesz ją zmodernizować?
Tak, uważam moją szafę za dość zrównoważoną. Kieruję się kilkoma prostymi zasadami. Po pierwsze, inwestuję w jakość, a nie ilość - kupuję rzeczy trwałe i uniwersalne, choć nie zawsze droższe, bo chcę, żeby posłużyły mi jak najdłużej. Recykling tekstyliów jest dalej w powijakach i szansa na to, że zostaną przetworzone jest bardzo niska, więc to najprostszy sposób na minimalizację negatywnego wpływu naszego sposobu ubierania się na środowisko. Po drugie, wybieram głównie ubrania i buty szyte w Polsce i z użyciem krajowych materiałów. To sposób na skrócenie dystansów, jakie musi pokonać każdy element danej rzeczy, a więc zmniejszenie jej śladu węglowego, mam też nieco większe zaufanie, że w Polsce prawa pracownicze osób je produkujących są przestrzegane. Po trzecie, jeśli coś się zepsuje lub popruje, to nie wyrzucam danej rzeczy, ale ją naprawiam. W Warszawie mamy wielu szewców i krawców, którzy za niewielkie kwoty mogą uratować zniszczone ubranie czy buty. Wierzę, że to rozwiązania dostępne dla wszystkich i każdy może je mieć.
Marek Szolc - radny m.st Warszawy, przewodniczący Komisji Ochrony Środowiska, prawnik i analityk w obszarze społecznej odpowiedzialności biznesu.
Wywiad jest częścią projektu Make Europe Sustainable For All, w ramach kampani Wardrobe Change.
Konrad Wielądek
Instytut na rzecz Ekorozwoju