Energetyka


Déjà vu

2017-05-05
galeria
Jak rozumieć "zrównoważony rozwój"? - pyta dr Wojciech Szymalski, prezes Fundacji InE.

Swoją przygodę ze zrównoważonym rozwojem rozpoczynałem dobre 15 lat temu, kiedy głównym tematem omawianym w kręgu organizacji ekologicznych był zrównoważony transport. Wtedy to powszechnie krytykowana była polityka transportowa Państwa. Ministrowie odpowiedzialni za transport trzymały się interpretacji zrównoważonego rozwoju transportu dość naiwnej w swojej wymowie – "zrównoważony to taki, który równo traktuje wszystkie dostępne środki transportu".

Groteskowo to brzmi w zestawieniu z danymi statystycznymi, z których od dawna wynika, że w Polsce podział podróży pomiędzy środki transportu jest znacznie przechylony w kierunku transportu samochodowego – najbardziej szkodliwego ekologicznie.

Dlaczego więc tego nie zmienić?

Obecnie głównym tematem jest polityka energetyczna. W ciągu ostatniej dekady wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze by stopniowo zmniejszać udział najbardziej szkodliwych dla środowiska źródeł energii tak, jak by tego wymagała polityka zrównoważonego rozwoju. Niestety w ostatnim czasie, choć nikt nie powiedział tego głośno, znów pojawiło się naiwne rozumienie zrównoważonego rozwoju, tym razem dotyczące energetyki - "zrównoważony to taki, który równo traktuje wszystkie dostępne środki produkcji energii". I znów groteska sięga zenitu, kiedy zestawimy to ze strukturą źródeł energii, które odpowiadają za jej produkcję w Polsce, w której dominuje węgiel – najbardziej szkodliwe ekologicznie źródło energii.

Dlaczego więc tego nie zmienić?

 

Wojciech Szymalski, Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju