Energetyka
Czy fala upałów nas czegoś nauczy?
2015-08-19Na początek zagadka. Co przedstawia wykres obok? Dla ułatwienia, na osi poziomej zaznaczyliśmy godziny dnia. Może to pobór mocy przez klimatyzatory w upalny dzień? Albo chociaż wysokość stopnia zasilania, jaki akurat obowiązuje w krajowym systemie elektroenergetycznym? Nie, chociaż w pewnym sensie odpowiedzi te zmierzały w dobrą stronę, bo gdyby te wielkości zobrazować wykresem, przybrałby on podobny kształt. Ale właściwa odpowiedź jest następująca: tak wygląda produkcja energii elektrycznej z paneli fotowoltaicznych w typowy letni, słoneczny dzień w Niemczech.
PV zbawieniem?
Cytując klasyczne już powiedzenie „taki mamy klimat”, że dni upalne są jednocześnie mocno słoneczne. I w tym słońcu i upale możemy sobie pogdybać, co by było gdybyśmy w Polsce mieli nie niecałe 30 ale 200, 500 albo – a niech tam – nawet 800 MW „elektrowni” słonecznych. Czy dalej informacje o produkcji energii z udziałem pani premier i ministrów przypominały by wiadomości z jakiegoś frontu?
Jasne, fotowoltaika jest na razie droga i wymaga subsydiów. Dzięki nim moc paneli słonecznych w Niemczech zbliża się już do 40 tys. MW i akurat tam upał niestraszny.
W Polsce zamiary są dużo skromniejsze, branża ocenia, że – dzięki przyjętej z wieloletnim opóźnieniem ustawie o OZE - do 2020 r. będziemy mieli może właśnie te 800 MW, co – według wyliczeń rządu ma kosztować 500 mln zł rocznie w subsydiach. Ale lokalnie zużywana energia z PV na przekład odciążyła by sieci przesyłowe, które też poważnie cierpią od upału.
Wnioski z kryzysu
Fala gorąca w końcu przeminie, z nią ograniczenia w dostawach prądu i wtedy trzeba będzie poczekać na dokładne dane, ile na całej sytuacji polska gospodarka straciła. Bo zyski sprzedawców wiatraczków i klimatyzatorów nie zrównoważą strat, spowodowanych np. przestojami w przemyśle.
Mając już te liczby w ręku urzędujący akurat rząd będzie musiał sobie postawić fundamentalne pytanie. Jeśli straty pójdą w dziesiątki miliardów, to czy nie warto jednak ubezpieczyć się trochę lepiej przed podobnymi sytuacjami w przyszłości? Czyli – w praktyce – nieco hojniej, acz też bez przesady, dosypać subsydiów prosumenckiej fotowoltaice? Akurat tyle, aby np. nie mówić już o hobby dla bogatych pasjonatów, ale o bardzo ważnym elemencie systemu. Rząd, nieważne, czy ten czy następny przed zmierzeniem się z tym pytaniem nie powinien umknąć, bo jak sam sobie go nie postawi, to powinni je postawić obywatele.
„Polska węglem stoi”, ale czy jeszcze płynie wodą? O tym piszemy w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl