ADAPTACJA


Adaptacja do koronawirusa

2021-03-06
galeria
Adaptacja kojarzyła nam się dotychczas głównie ze zmianą klimatu. Dziś, jak słusznie zauważyli w tym tygodniu naukowcy z Polskiej Akademii Nauk, czas na adaptację także do faktu, iż silniejszy koronawirus z nami jest i prawdopodobnie już tak zostanie*.

Ważna jest skala

W naukach przyrodniczych przyzwyczailiśmy się do opracowywania różnego rodzaju systemów, które pozwalają określić skalę obserwowanych zjawisk przyrodniczych. I tak mamy skalę np. decybelową, która pozwala nam określić ściśle, jak jest głośno. Mamy skalę np. porostową, dzięki której przynajmniej w pewnym zakresie jesteśmy w stanie określić jak dalece zanieczyszczone jest powietrze – dziś w sumie to narzędzie historyczne, ale mamy skonstruowane na potrzeby smartfonów rożnego rodzaju indeksy jakości powietrza. Mamy skalę Fujity, która obrazowo przedstawia siłę coraz powszechniej występujących tornad. Mamy skalę Beauforta, która w prosty i przejrzysty sposób przybliża nam skalę zjawisk morskich związanych z wiatrem i falowaniem oraz skalę Saffira-Simpsona, która określa możliwe zniszczenia w wyniku zderzenia się huraganu z lądem. W ostatnim czasie dość dużą karierę zrobiła tez np. skala Chomicza, która pozwala odpowiednio przyporządkować wielkość obserwowanego deszczu.

Ważne są procedury

W ślad za tego typu skalami mogły pojawić się procedury, które określają przy okazji jakiej skali danego zjawiska, jakie działania zabezpieczające należałoby podjąć, aby nie narazić się na straty nim spowodowane. Na tej postawie możemy usłyszeć z radia lub telewizji ostrzeżenia meteorologiczne dotyczące tego, jak się zachować przy określonej pogodzie. Przykładowo przy określonej skali zagrożenia lawinowego w górach należy unikać stromych stoków lub w ogóle nie wychodzić w góry. I choć w przypadku każdej skali tego typu zjawisk są poziomy zagrożenia o takiej sile, że w ogólnie nie zaleca się robienia czegokolwiek, to jednak nadal pozostawia się dowolność zachowania osobom, które muszą w takich warunkach żyć. Wszystkie wyżej wymienione skale i wskazówki są przykładem dobrej adaptacji ludzi do warunków pogodowych i to niezależnie od tego czy wystąpią one dziś czy w przyszłości.

Skala na wirusa

Niestety jestem laikiem w sprawach ochrony zdrowia, dlatego trudno mi wyrokować w kwestii pandemii. Wydaje mi się jednak, że upublicznienie podobnej skali i towarzyszących jej zaleceń w zakresie postępowania osobistego powinno być już od przeszło roku dobrze publicznie wypromowane. Ponieważ tak nie jest, a przynajmniej ja takiej stałej skali zagrożenia nie znam, to oznacza, że faktycznie przystąpiliśmy do pandemii jako ludzkość całkowicie nieprzygotowani. Albo po prostu w Polsce coś szwankuje w systemie komunikacji ze społeczeństwem. Gołym okiem widać bowiem, że lockdown-y, zamknięcia tego lub owego sektora gospodarki, noszenie tego lub innego rodzaju maseczek zarządzane są bez widocznego związku z liczbą zachorowań, zgonów czy innym objaśnionym szerokiej publiczności, a więc godnym zaufania wskaźnikiem rozprzestrzeniania się wirusa.

Adaptacja, czyli...

Prawdą jest, że siedzimy jak na szpilkach zastanawiając się jakie obostrzenia wejdą do użytku w kolejnym tygodniu, ale osobiście wolałbym, abyśmy się już do tego przyzwyczaili tak, jak to jest np. z ogłaszanym codziennie w radiu stopniem zasilania gazem czy energią elektryczną. W czasach kiedy radio było nieco bardziej na porządku dziennym niż dziś, dla mnie, młodego chłopca, czymś wtedy niezrozumiałym było ogłaszanie pierwszego stopnia zasilania gazem ziemnym zaazotowanym. Za każdym z coraz wyższych stopni tego typu w gazownictwie stoi konkretny poziom ograniczeń, np. w dostawie gazu dla przedsiębiorstw czy domów prywatnych. Dziś być może dla innych młodszych ode mnie wskazane byłoby wreszcie usłyszeć, że osiągnęliśmy 5 lub 7 stopień zakażenia koronawirusem. I żeby za tym konkretnym stopniem szło konkretne przesłanie, np.: dziś nosimy maseczki. Choć oczywiście marzeniem moim jest, abyśmy jak najprędzej usłyszeli: „stopień zakażenia koronawirusem – pierwszy”. Koniec maskarady! Koniec karnawału!

* Choć przecież przed pandemią także był koronawirus, ale nieco słabszy. Koronawirusy są stosunkowo powszechnie występującymi wirusami, które dotychczas odpowiadały głównie za różnego rodzaju przeziębienia (10-20% wszystkich przeziębień każdego roku) i zapalenia dróg oddechowych.