Debaty ON-LINE


Wojny, migracje i znikająca woda

2020-01-13
galeria
Postępujące zmiany klimatyczne skutkują stopniowym ograniczaniem dostępu do zasobów wodnych. Dzieje się to na całym świecie i nie omija także Polski. Coraz bardziej prawdopodobne wojny o dostęp do źródeł wody, znikanie krajów wyspiarskich, gigantyczne migracje, pustynnienie całych regionów. Konsekwencje znikającej wody uderzą w nas bardzo mocno.

Woda zaczyna znikać. I to nie tylko w Polsce

W tym roku wielu mieszkańców Polski po raz pierwszy przekonało się, że dostęp do wody nie jest nam dany raz na zawsze. Najpierw w czerwcu zabrakło wody w Skierniewicach. W tym niemal 50-tysięcznym mieście podczas trzydziestostopniowego upału w miejskich ujęciach nie było wystarczającej ilości wody, aby zasilić sieć wodociągową. W następnych tygodniach, choć na ogół w mniejszej skali, podobny problem dotknął obywateli ponad 350 polskich gmin, w których, w trosce, aby wody na potrzeby bytowe wystarczyło dla wszystkich mieszkańców, wprowadzano różnego rodzaju restrykcje, przede wszystkim zakazy podlewania ogrodów i działek. Susza, jaka dotknęła Polskę w 2019 r. (a także rok wcześniej), bardzo silnie wpłynęła na produkcję rolną, ograniczając jej wielkość, powodując straty finansowe rolników i wpływając na wzrost cen produktów żywnościowych, przede wszystkim owoców i warzyw.

Najgroźniejsze skutki nie są jednak tak łatwo dostrzegalne. To susza hydrologiczna, powodująca zmianę stosunków wodnych na dużym obszarze Polski: obniżanie poziomu wód gruntowych, wysychanie zbiorników wodnych, zmniejszanie przepływu w rzekach. Konsekwencje tej zmiany będą wpływać na środowisko naturalne, ekosystemy, produkcję rolną i dostępność wody w kolejnych latach.

Przez długi czas ochrona środowiska zajmowała się niemal wyłącznie problemem zanieczyszczenia wód. Było to uzasadnione. Pominięcie wymagań ekologicznych w dążeniu do jak najszybszego wzrostu gospodarczego, niejednokrotnie motywowanego rywalizacją pomiędzy Związkiem Sowieckim a państwami demokratycznymi, szybko doprowadziło na całym świecie do skażenia większości dużych rzek i jezior. W latach 80. Polska należała do najbardziej zanieczyszczonych państw świata: żadna polska rzeka nie miała pierwszej klasy czystości, zanieczyszczone były jeziora, postępowała degradacja jakości wód podziemnych. Uznawano to wówczas za nieodzowny koszt postępu cywilizacyjnego.

Dopiero upowszechnienie polityki ekologicznej i ogromny wysiłek inwestycyjny rozpoczęty po zmianach politycznych 1989 r., wynikający z przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, pozwoliły na odwrócenie tego procesu. Ale problem wciąż daleki jest od rozwiązania, nie tylko w Polsce. W całej Unii Europejskiej (pomimo priorytetowego traktowania tego problemu) tylko 74% wód podziemnych ma dobry stan chemiczny. W przypadku wód powierzchniowych jest jeszcze gorzej: tych o dobrym statusie jest tylko 40%, a jedynie 38% ma dobry stan ekologiczny.

Działania na rzecz poprawy jakości wód muszą być kontynuowane. Coraz ważniejsze staje się prowadzenie prac na rzecz ochrony ilościowej zasobów wodnych. Zmiany klimatu spowodowane działalnością człowieka już dziś wywierają silny wpływ na dostępność i zasoby wody, co więcej, w kolejnych latach będą wzrastać. Dotyczy to zarówno Polski, jak i większości państw świata.

Kryzys uchodźczy z 2015 r. to dopiero początek

Efekt cieplarniany jest zjawiskiem naturalnym, warunkującym możliwość rozwoju i trwania życia organicznego na naszej planecie. Dzięki obecności gazów cieplarnianych w atmosferze średnia temperatura powietrza przy powierzchni Ziemi jest wyższa od punktu zamarzania i wynosi średnio dla całej planety ok. 15C. Dzieje się tak ze względu na charakterystyczną cechę gazów cieplarnianych, które przepuszczają w całości słoneczne promieniowanie krótkofalowe ogrzewające Ziemię i zatrzymują promieniowanie cieplne emitowane z powierzchni naszej planety. Dzięki temu w atmosferze zatrzymywana jest duża ilość ciepła. Rewolucja przemysłowa i wzrost zużycia paliw kopalnych spowodowały, że w wyniku działalności człowieka odprowadzana jest do powietrza ogromna ilość gazów cieplarnianych. Zwiększa to ilość energii w atmosferze, a w efekcie modyfikuje większość czynników klimatycznych.

Zmiana klimatu zagrozi w pierwszej kolejności państwom wyspiarskim i terenom nadbrzeżnym. Kraje położone na oceanicznych wyspach po prostu znikną pod wodą, jeśli poziom oceanów wzrośnie o 50-70 cm, a to prognozowane jest już na lata 2070-2100 (choć ostatnie doniesienia z jesieni 2019 r. wskazują, że może to nastąpić znacznie szybciej). Wzrost poziomu mórz i oceanów może spowodować także zasolenie zbiorników wodnych zlokalizowanych w strefie przybrzeżnej i silniejszą infiltrację słonych wód do wód gruntowych na tych obszarach. Ponieważ w skali globalnej tereny te są zamieszkiwane obecnie przez niemal 800 milionów osób, to konsekwencje tych zjawisk dla lokalnych społeczności będą dramatyczne.

Na negatywne skutki zmiany klimatu silnie narażone są także kraje, w których już dziś występują wysokie temperatury średnie i deficyt wody. Nawet niewielki wzrost temperatury, spadek opadów lub zmiana ich rozkładu będą miały katastrofalne skutki: wody będzie brakować nie tylko dla rolnictwa i przemysłu, ale także dla ludzi. Problemy takie występują już dziś m.in. w Afryce, Azji, Australii i Ameryce Południowej.

Wielu ludzi z tamtych regionów, nie mogąc zapewnić sobie i swoim bliskim godziwych warunków życia, podejmuje działania mające na celu emigrację do krajów bogatszych, w tym do Europy. W dużej skali z takim problemem nasz kontynent zmierzył się w 2015 r., kiedy miliony emigrantów z Afryki forsowało granice Unii Europejskiej. Doprowadziło to do poważnego kryzysu politycznego, którego jedną z konsekwencji jest decyzja Wielkiej Brytanii o opuszczeniu Unii. Wówczas u bram UE stanęło od 1 do 3 milionów uchodźców, z których tylko części udało się dostać na teren Unii. Ale co się stanie, jeśli uciekinierów będzie znacznie więcej?

Szacuje się, że w samej Afryce katastrofa klimatyczna może wymusić konieczność migracji na 100-200 milionach ludzi. Wielu z nich podejmie próbę ucieczki do Europy. Jak się wtedy zachowamy? Czy nasz system etyczny i demokratyczny przetrwa taką próbę?

Przyszłość to wojny o dostęp do wody

Powyższe pytania są o tyle aktualne, że część uchodźców w 2015 r. uciekała z ogarniętej wojną domową Syrii. Jedną z najważniejszych przyczyn tego konfliktu były skutki zmiany klimatu. Długotrwała susza o niespotykanej wcześniej intensywności doprowadziła do upadku tamtejszego rolnictwa, wewnętrznej migracji mieszkańców wsi do miast i wybuchu niezadowolenia społecznego spowodowanego brakiem żywności. Wystarczyło kilka lat, aby ten bogaty i dobrze rozwinięty kraj o historii sięgającej drugiego tysiąclecia p.n.e. popadł w ruinę i stał się państwem upadłym.

Konflikty tego typu występują także w innych regionach świata. Na Bliskim Wchodzie Turcja spiera się z Syrią i Iranem o zasoby wód Eufratu. Dalej mamy wieloletni konflikt pomiędzy Izraelem, Jordanią, Autonomią Palestyńską i Libanem o wody Jordanu (warto przy tym wspomnieć, że rozpoczęcie poboru wód przez Izrael z Jeziora Tyberiadzkiego doprowadziło pośrednio do wojny sześciodniowej w 1967 r.), a także spór toczony przez Egipt i inne kraje leżące w dorzeczu Nilu o dostęp do wód rzeki.

Dramatyczne konsekwencje, przede wszystkim dla krajów Dalekiego Wschodu, będzie miało także topnienie lodowców górskich – wiele rzek w tym zamieszkałym przez ponad dwa miliardy ludzi regionie bierze swój początek w wodzie z lodowców. Zmniejszenie jej ilości dla mieszkańców Chin, Indii, Pakistanu, Afganistanu czy Nepalu może mieć katastrofalne skutki dla gospodarki, rolnictwa i bezpieczeństwa regionalnego. Może także doprowadzić do konfliktu zbrojnego. Już dziś bowiem Indie i Pakistan – a więc dwa mocarstwa dysponujące bronią nuklearną – konkurują o wody Indusu oraz sprzeczają się o indyjskie plany transferu wody z dorzeczy Brahmaputry i Mahanadi oraz połączenia ze sobą 37 rzek. Ich realizacja zagrozi bowiem dostępności do zasobów wody w Pakistanie.

Regionalne konflikty o dostęp do zasobów wodnych będą coraz częstsze. Ponad 50 krajów na pięciu kontynentach może wkrótce zostać wciągniętych w konflikty o wodę, chyba że szybko przystąpią do porozumienia w sprawie wspólnego korzystania ze zbiorników, rzek i wód podziemnych. O ile bowiem w połowie XX w. na świecie były tylko dwa kraje o zasobach wody mniejszych niż 500 m3/osobę/rok (Malta i Barbados), o tyle obecnie jest ich kilkanaście, a w 2040 r. ma być ich ponad 20.

Skutki potencjalnych konfliktów będą miały charakter nie tylko lokalny i regionalny, ale wpłyną także na globalną gospodarkę. Zaburzony zostanie międzynarodowy handel, odcięte rynki produkcji niektórych towarów i rynki zbytu. Zaburzona zostanie międzynarodowa współpraca mająca na celu rozwiązywanie najważniejszych problemów cywilizacyjnych.

Globalne skutki zmiany klimatu wystąpią nawet wówczas, gdy konflikty zbrojne nie wybuchną. Wiele poszukiwanych towarów – kawa, kakao, herbata, przyprawy, szlachetne odmiany drewna – pochodzi z krajów tropikalnych, w których już dziś ich produkcja odbywa się na granicy możliwości dostosowania się do panujących warunków klimatycznych. Nawet niewielka zmiana panujących warunków – wzrost średniej temperatury lub jej rozkładu w ciągu roku, zmiana wielkości i rozkładu opadów – może oznaczać brak możliwości kontynuowania upraw. Zagrożenia takie dotyczą m.in. produkcji kawy Arabica (znacznie bardziej wrażliwej od Robusty), czarnej herbaty (już dziś popyt na nią przekracza podaż) lub czekolady (ze względu na zaburzenia w produkcji ziaren kakaowca).

A co z Polską?

Polska jest krajem ze stosunkowo niskimi zasobami wody. Wielkość opadów wynosi od ok. 500 mm/rok (w centrum) do około 1000 mm/rok (na południu kraju). Dodatkowo wody opadowej nie zatrzymuje się i nie retencjonuje, pozwalając jej szybko odpłynąć do Bałtyku. Dlatego modyfikacja struktury opadów i zmiana ich ilości będzie miała szczególnie negatywne oddziaływanie na polski system przyrodniczy i gospodarczy.

Niestety, negatywne zmiany w tym zakresie już zaszły. W ostatnich latach znacząco zmniejszyła się częstotliwość występowania tzw. opadów ciągłych i małych, wydłużyły się natomiast okresy bezopadowe (susze), nawet o 5 dni/dekadę, i wzrosła liczba dni z opadem o dużym natężeniu – wzrost ten notowany jest niemal na całym terenie naszego kraju. Szczególnie niepokojący jest wzrost częstości opadów o bardzo dużym natężeniu (powyżej 50 mm/dobę), a także opadów katastrofalnych (powyżej 100 mm/dobę). Ich występowanie nie tylko powoduje wzrost zagrożenia powodzią, ale przede wszystkim nie zapewnia dostatecznej dostawy wody do gleby (duża jej część nie wsiąka, ale spływa powierzchniowo do rowów melioracyjnych, cieków i kanalizacji).

W nadchodzących latach na dostępność wody i jej zasoby wpłynie także wzrost średniej temperatury i siły wiatru. Spowoduje to wzrost parowania, a w konsekwencji mniejszą ilość wody zatrzymaną w gruncie i infiltrującą w głąb profilu glebowego. Wzrost częstotliwości suszy stanowić będzie podstawowe zagrożenie dla możliwości prowadzenia produkcji rolnej.

W przyjętej przez rząd w lipcu 2019 r. Polityce ekologicznej Państwa 2030 zagrożenie to opisano następująco: „W najbliższych latach skutki zmian klimatu w Polsce mogą stać się coraz bardziej odczuwalne. Najważniejsze prognozowane oddziaływanie dla obszaru Europy Środkowo-Wschodniej obejmuje: częstsze ekstrema temperatury, większą intensywność opadów mogącą powodować powodzie o każdej porze roku, wzrost częstotliwości i intensywności huraganów, a także częstsze występowanie susz oraz związane z tym straty w produkcji rolnej i leśnej, ograniczenia w dostępie do wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi”. Lato 2019 r. pokazało, że takie zmiany to nie daleka przyszłość, ale rzeczywistość, w której przyszło nam żyć. W ponad 350 gminach wprowadzono wówczas ograniczenia w korzystaniu z wody wodociągowej w trosce, aby jej zasoby wystarczyły na cele bytowe mieszkańców.

Dlatego zmiana klimatu będzie miała dla Polski przede wszystkim negatywne konsekwencje: województwo łódzkie zostanie zagrożone silnym pustynnieniem, a obszar deficytu wody obejmie znaczną część województwa. Będzie on potęgowany występowaniem strefy niskich opadów i strefy o wysokim niedoborze wód w sezonie wegetacyjnym w północnej części regionu oraz strefy bardzo silnego pustynnienia w północno-zachodniej jego części. Problem suszy zauważa się także na Kujawach, Pojezierzu Dobrzyńskim i Pojezierzu Chełmińskim. Niedobór wody dla rolnictwa to poważna bariera rozwoju tego sektora także w województwach: wielkopolskim, lubuskim i opolskim. We wszystkich tych regionach dostęp do wody może stać się poważnym utrudnieniem dalszego ich rozwoju.

Co należy zrobić?

Zaprezentowane powyżej informacje wskazują, że zarządzanie skutkami zmiany klimatu jest ogromnym wyzwaniem zarówno dla instytucji publicznych, podmiotów gospodarczych, jak i dla całego społeczeństwa.

W Polsce szczególnie trudne zadanie stoi przed instytucjami odpowiedzialnymi za gospodarkę wodno-ściekową. Zapewnienie wystarczającej ilości wody o odpowiedniej jakości konsumentom, rolnictwu i przemysłowi będzie w nadchodzących latach istotnym problemem. Powinno to być traktowane jako jeden z priorytetów polityki ekologicznej państwa oraz strategii adaptacji do skutków zmiany klimatu.

Zagrożenie, jakie powodują niedobór wody i susza, wskazuje, że priorytetem jest stworzenie narodowego programu małej retencji. Wykorzystywać należy przede wszystkim jej naturalne metody. Retencja sztuczna, o ile ma być prowadzona, powinna opierać się na małych zbiornikach, które będą stanowiły rezerwę wody dla jednej wsi, gminy lub powiatu. Budowa wielkich zbiorników na największych rzekach Polski może bowiem przynieść odwrotny skutek – niezbędna w takim przypadku regulacja rzek może zmniejszyć ich naturalny potencjał retencyjny, będzie miała także negatywne skutki przyrodnicze (utrata różnorodności biologicznej) i społeczne (konieczność wysiedleń).

Prace muszą być podejmowane także w miastach. Tereny zurbanizowane są szczególnie narażone na błyskawiczne powodzie i podtopienia ze względu na uszczelnianie i betonowanie znacznych powierzchni obszarów biologicznie czynnych. Dlatego konieczne jest „rozszczelnienie” terenów zurbanizowanych i tworzenie możliwości infiltracji wody do gruntu. Należy wykorzystać wszystkie dostępne metody zatrzymywania i retencjonowania wody na terenach zabudowanych. Mogą to być lokalne obniżenia z bioretencją (tzw. sadzawki deszczowe), rowy i muldy chłonne, ogrody deszczowe, stawy hydrofitowe, powierzchniowe i podziemne zbiorniki retencyjne lub niecki filtracyjne. Zatrzymywać wodę można także przez tworzenie zielonych dachów, wprowadzane nowych i ochronę istniejących zadrzewień śródpolnych. Prace te nie tylko pozwolą na spowolnienie odpływu wód, ale przede wszystkim zabezpieczą mieszkańców i zasoby materialne przed skutkami ewentualnej powodzi. Miasta powinny stać się swoistą gąbką pochłaniającą nadmiar wody i nie pozwalającą jej na ucieczkę. Tego rodzaju politykę w Polsce wdraża m.in. Bydgoszcz.

Woda jest zasobem odnawialnym. Przy racjonalnej gospodarce nawet tak niewielkiej jej ilości (jak tej występujące w Polsce) można zaspokajać potrzeby społeczne i gospodarcze bez wywierania negatywnego wpływu na środowisko. Zmiana klimatu stwarza jednak nowe wyzwania dotyczące dostosowania gospodarki wodnej do warunków, jakie będą w naszym kraju panowały za kilka, kilkanaście lat. Dlatego działania adaptacyjne powinniśmy rozpocząć już dziś.

 

Źródło: klubjagiellonski.pl